Jak stare dobre małżeństwo
Lechia Gdańsk ze Śląskiem Wrocław „kolegują” się od 1977 roku. Zaczęło się dosyć niewinnie, bowiem na dworcu PKP… w Gdyni.
- Śląsk grał w sobotę w Gdyni z Arką, wiadomo chłopcy z południa przyjechali nad morze, na plażę. My w niedzielę jechaliśmy do Koszalina na mecz z Gwardią, nie mieliśmy już szans na awans, pociąg ruszał z Gdyni, zebraliśmy się w siedmiu. Arkowcy namówili tych ze Śląska, żeby nas „zlać”. Ale my się nie baliśmy postawiliśmy się i tym chłopakom ze Śląska to się spodobało, pogonili „śledziuchów” z nami i czterech z nich pojechało z nami do Koszalina. Wróciliśmy z nami z Koszalina, wysiedliśmy w Sopocie, zaraz na plażę, oni chcieli skakać do morza, ja im tłumaczę, że tam są fale. Oni nie słuchali, tak im się podobało. Za tydzień na meczu z Zawiszą było ich już chyba czterdziestu. I tak się zaczęło, ja w tamte wakacje dwa tygodnie podejmowałem gości, potem dwa tygodnie siedziałem we Wrocławiu – mówił Zbigniew Zalewski, kustosz Lechii Gdańsk
Relacja na przestrzeni kolejnych lat kwitła i zaczęła być coraz bardziej widoczna w kibicowskim środowisku. Dekadę później szerszym echem odbiło się spotkanie pomiędzy Górnikiem Wałbrzych a Lechią Gdańsk, w którym ekipa z Pomorza hucznie celebrowała z wrocławianami niewykorzystanego karnego przez gospodarzy. Przed rozpoczęciem XXI wieku pamiętnym meczem, dowodzącym o szczerej miłości pomiędzy dwoma klubami, była rywalizacja Arki ze Śląskiem Wrocław, zakończona zwycięstwem gości 2:0 po dwóch golach Janusza Kudyby w 1993 roku. Przy ul. Ejsmonda (tam znajdował się stary stadion żółto-niebieskich) z pięciuset dopingujących wtedy WKS fanów aż trzystu przybyło z sąsiedniego Gdańska. Do dzisiaj fanatycy Śląska i Lechii wspólnie uczestniczą w spotkaniach wyjazdowych oraz goszczą się nawzajem podczas meczów przyjaźni. Wielokrotnie w przeszłości zdarzało się, że kibice ze stolicy Dolnego Śląska zajmowali miejsca w sektorze rodzinnym Polsat Plus Areny w trakcie spotkań z biało-zielonymi.
Z nieba do piekła
Tak chyba można określić postawę Śląska Wrocław na przestrzeni ostatniego półtora roku. Celem Wojskowych w minionym sezonie miało być zapewnienie sobie miejsca gwarantującego bezpieczną odległość od strefy spadkowej. Zamiast tego ekipa pod wodzą Jacka Magiera, niespodziewanie wywalczyła wicemistrzostwo Polski walcząc do samego końca o trzeci triumf w Ekstraklasie. Do pełni szczęścia zabrakło jednego punktu w m.in. spotkaniu z Ruchem Chorzów (2:3). Tamto starcie najbardziej zapadło w pamięci widzów, ponieważ w jednej z ostatnich akcji meczu, ówczesny napastnik Ślązaków Patryk Klimala nie trafił na niemalże pustą bramkę. Gdyby wykorzystał nadarzającą się sytuację i doprowadziłby do remisu, to patrząc z przekroju całej kampanii 2023/2024, Śląsk wywalczyłby mistrzostwo. Ważną postacią w tamtej drużynie był Erix Exposito, król strzelców z 19 golami na koncie, który podczas letniego okna transferowego, przeniósł się do katarskiego Al-Ahli.Brak lidera zespołu i jego godnego następcy po wakacjach coraz bardziej odbijał się na postawie zespołu. Zaczęło się od rozczarowania w Lidze Konferencji Europy - wrocławianie odpadli w trzeciej rundzie rozgrywek po przegranym dwumeczu ze szwajcarskim Sankt Gallen (0:2,3:2), a skończyło na fatalnej postawie w lidze. Śląsk od dłuższego czasu zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Jak dotąd drużynie udało się zebrać zaledwie 10 punktów w 17.kolejkach, na które składa się jedno zwycięstwo i siedem remisów.
Miarka się przebrała po listopadowej przegranej rywalizacji z Górnikiem Zabrze (0:1). Zarząd pożegnał zarówno Jacka Magierę, jak i Davida Badię, dyrektora sportowego klubu, zarzucając im nieprzygotowanie zespołu do rywalizacji na „trzech frontach” oraz sprowadzenie mało jakościowych zawodników. Obecnie drużynę prowadzi duet trenerski Marcin Dymkowski – Michał Hetel, a stanowisko kierownicze powierzono Rafałowi Grodzickiemu, byłemu piłkarzowi Śląska w latach 2012-2014.
Jak dotąd zmiany nie przyniosły wiele korzyści. Po obiecującym początku kadencji dwóch szkoleniowców z Jagiellonią Białystok (2:2) zespół przegrał w bardzo ważnym meczu z Puszczą Niepołomice (0:1), a na domiar złego w środę odpadł w 1/8 finału Pucharu Polski z Piastem Gliwice po serii „11” (1:1, k. 7-8).
- Na dzisiejszym meczu świat się nie kończy. Przed nami dwa bardzo ważne mecze. Chce, aby piłkarze wierzyli w to, że zdobędziemy sześć punktów, albo chociaż cztery, bo inaczej Śląsk Wrocław spadnie z Ekstraklasy. Chciałbym na dzisiejszym meczu budować przekonanie, że to nie koniec. Chcemy zbudować piłkarzy na ostatnie dwa mecze, bo Śląsk nie może spaść z Ekstraklasy. A jak nie zdobędziemy przynajmniej czterech punktów, to będzie spadek. Wierzę, że damy radę. Nie dam powiedzieć na piłkarzy, że nie chcieli. Może to są umiejętności, ale na pewno nie mówmy o tym, że ktoś dzisiaj nie chciał - nie koloryzował rzeczywistości Dymkowski
Warto wspomnieć, że choć runda jesienna skończy się w tym tygodniu, to Śląsk ma do rozegrania jeszcze zaległe spotkanie z Radomiakiem Radom, które odbędzie się 14 grudnia o godz. 17:30. Starcie w pierwotnym terminie nie odbyło się z uwagi na awans wrocławskiej drużyny do trzeciej rundy UEFA Conference League (zespoły grające w pucharach mają prawo do odwołania jednego meczu w Ekstraklasie w trakcie trwania trzech pierwszych rund eliminacyjnych).
Angielski optymizm
W Lechii Gdańsk również nie dzieje się najlepiej. Zespół od dziewięciu meczów nie zdobył trzech punktów, a tą niechlubną serię biało-zieloni podtrzymali porażką tydzień temu z GKS-em Katowice (0:2).
OBECNA SERIA MECZÓW BEZ ZWYCIĘSTWA LECHII
Jagiellonia Białystok (w) 3:2Widzew Łódź (d) 1:1
Stal Mielec (w) 2:1
Legia Warszawa (d) 0:2
Piast Gliwice (w) 3:3
Cracovia (d) 1:2
Korona Kielce (w) 0:0
Pogoń Szczecin (d) 0:3
GKS Katowice (w) 0:2
- Potrzebny nam reset i mam nadzieję, że zacznie się on od poniedziałku. Już z nowym trenerem. I że z dozą optymizmu wejdziemy w nowy tydzień. Musimy odciąć to, co było grubą kreską. – mówił Radosław Bella po meczu w Katowicach
A tą nową postacią, która ma pomóc drużynie wrócić na właściwe tory, jest John Carver. 59-latek na pierwszy rzut oka ma dość okazałe CV jak na realia Ekstraklasy – pracował w m.in. Newcastle United, Sheffield United czy Leeds United, choć częściej w roli asystenta niż pierwszego trenera, co może budzić wątpliwości czy Anglik jest kompetentną osobą na to stanowisko.
- Nie widzę żadnej różnicy. Mam twardy charakter. Obecnie rola trenera trochę się różni od np. managera. Trener skupia się na meczach, a manager na tym co jest wokół spotkań.
Szkoleniowiec będzie łączył pracę z angażem w reprezentacji Szkocji, w której od 2020 roku jest asystentem i już wiemy, że podczas marcowej przerwy na mecze międzypaństwowe, opuści tymczasowo Gdańsk.
- W tej chwili skupiam całą swoją energię na zespole. Gwarantuje, że wrócę najszybciej jak będę mógł, aby wrócić do was.
Anglik, choć zdaje sobie sprawę z sytuacji Lechii Gdańsk w tabeli, podczas konferencji prasowej był w bardzo dobrym humorze. Na wiele pytań dziennikarzy odpowiadał z uśmiechem na twarzy i delikatnym przymrużeniem oka, a sam twierdzi że ma ku temu podstawy, ponieważ wierzy że zespół jeszcze pokaże pełnię swoich umiejętności.
-Przygotowania poszły po mojej myśli. Zostawmy to co było, trzeba się skupić na tym co przed nami. Najważniejsze jest to, co widzę na treningach i widzę progres, szczególnie w dwóch ostatnich dniach. Jestem optymistą i mam nadzieję, że będziemy kontynuować ten progres.
Conradogate
Pierwszym problemem dla nowego trenera będzie brak brazylijskiego obrońcy, który niespodziewanie rozwiązał kontrakt z winy klubu z powodu nieotrzymywania pensji na czas. Klub od razu zaprzeczył doniesieniom medialnym, podkreślając że umowa z Conrado jest nadal ważna, a wszystkie należności zostały mu wypłacone i „działa zgodnie z przepisami PZPN”. Sprawa będzie rozpatrywana przez „poszczególne organy”, zwłaszcza że w grę wchodzą duże pieniądze, ponieważ jeżeli sąd orzeknie wyrok na korzyść zawodnika, Lechia będzie musiała wypłacić mu odszkodowanie za przedterminowe rozwiązanie kontraktu.W tej chwili biało-zieloni zostali praktycznie z jednym lewym obrońcą i niemal pewne jest, że Miłosz Kałahur zagra w „meczu przyjaźni”. W porównaniu do poprzedniego spotkania, żaden z zawodników nie skarżył się na urazy lub kontuzje (przypomnijmy, że poza grą są nadal Camilo Mena oraz Tomas Bobcek), zatem nie powinno dojść do kolejnych roszad w składzie.
- Jedyne co mogę powiedzieć, że chce zespołu dobrze zorganizowanego, grającego wysokim pressingiem. Trzeba również pamiętać, jak gra nasz przeciwnik, ale generalnie oczekuje że będziemy dyktować tempo gry - mówi Carver
Oby zawodnicy nie grali zbyt agresywnie. Na baczności muszą być Rifet Kapić, Andrei Chindris i Maksym Khlan, którzy mają już na koncie trzy żółte kartki i każde kolejne przewinienie z ich strony, będzie skutkować pauzą w pierwszym meczu w rundzie wiosennej.
Początek spotkania o 14:45. Transmisja w Canal+Sport 3.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.