Podobni do Lechii sportowo, jak i finansowo
Piast Gliwice od pewnego czasu kojarzony jest z "przepalaniem" pieniędzy na pensje dla zawodników, które obciążają znacznie budżet i doprowadzają do kłopotów finansowych. W listopadzie 2024 roku zadłużenie klubu wyniosło 33 miliony złotych. Jak zwykle w przypadku Piastunek, na zaistniałą sytuację musiał zareagować magistrat, udzielając pomocy finansowej tym razem w wysokości 18 milionów zł, dzięki czemu zespół "wrócił do świata żywych", a przede wszystkim dostał licencję na grę w PKO BP Ekstraklasie.Władze w końcu poszły po rozum do głowy i po zakończonym sezonie 2024/2025 (Piast zajął 10.miejsce) nie przedłużyły kontraktów z najlepiej opłacanymi piłkarzami (Miguel Munoz, Tomas Huk, Miłosz Szczepański, Bartłomiej Jelonek, Maciej Rosołek, Piotr Urbański, Damian Kądzior, Tihomir Kostadinov, Filip Karbowy).
Rewolucja kadrowa - biorąc pod uwagę szereg ww. problemów - była zatem nieunikniona, ale musiało to się odbić na formie sportowej drużyny z Dolnego Śląska, bowiem po 11.kolejkach zajmują przedostatnie miejsce z dorobkiem 7 punktów. Oczywiście, trzeba wziąć poprawkę, że nie grali dwóch spotkań, ponieważ Legia i Lech - ze względu na przygodę w eliminacjach do europejskich pucharów - przeniosły rywalizację w odpowiednio 1. oraz 4.kolejce na inny termin.
Niemniej, na próżno szukać pozytywów w grze podopiecznych Max Moldera. Szwed, który przejął drużynę po Aleksandarze Vukoviciu, tylko raz w tym sezonie mógł unieść dłoń na znak zwycięstwa (po meczu z Termaliką Nieciecza 4:2). Przed przerwą reprezentacyjną byli bliscy zdobycia punktów w starciu z Pogonią Szczecin (1:2) - w końcówce losy rywalizacji ustalił celnym strzałem z 11.metra Kamil Grosicki.
- To nie był nasz dobry mecz. Mieliśmy duży problem w bronieniu, szczególnie na prawej stronie w pierwszej połowie. To dawało dużo okazji naszemu przeciwnikowi do tworzenia sobie szans. Mieliśmy kilka swoich okazji, ale ogólnie problem w bronieniu sprawiał złe wrażenie na boisku. - mówił trener po meczu
Szkoleniowiec narzekał na postawę defensywy (choć aż tak się nie źle ona nie spisuje - tylko 11 bramek straconych), natomiast nie sposób nie wspomnieć o biernej postawie ofensywy, bowiem tylko 8 goli udało się zdobyć Piastowi jak dotąd, a na dodatek zespół zarówno podczas potyczki z Portowcami, jak i w niedzielnym spotkaniu będzie musiał sobie radzić bez podstawowego napastnika Adriana Dalmau. Hiszpan jest nadal zawieszony za bezpośrednią czerwoną kartkę, którą zdobył w meczu z Termaliką (4:2).
1:0, 2:1, 4:2, 5:4 - nieważne ile, ważne by wygrać
- Gramy z zespołem, który jest bardzo blisko nas (w tabeli; Lechia jest ostatnia - przyp.red.). Należy wspomnieć, że zagrali mniej meczów niż pozostałe drużyny w Ekstraklasie (9), co też nieco "fałszuje" ich sytuację w tabeli. Mierzymy się z przeciwnikiem, który potrafi, lubi i chce grać w piłkę oraz ma często posiada ją w meczu. Chcą budować akcje przez środek od tyłu i mają bardzo dobrych dwóch szybkich skrzydłowych. Wiemy w czym oni są dobrzy, ale my musimy być skupieni. Przed nami mecze, które są dla nas bardzo ważne przed tą przerwą zimową. Mamy swój cel, ile chcemy mieć punktów po tych meczach, ale to zachowam do siebie - podsumował Piasta i wybiegł w przyszłość na piątkowej konferencji prasowej John Carver
Bez wątpienia drużyna chce odnieść wiktorię i odbić się od dna tabeli Ekstraklasy, a nawet przy korzystnych wynikach z innych boisk - ze strefy spadkowej, nie zważając na to, w jakim stylu dopiszą sobie trzy punkty.
źródło: flashscore.pl
- Przede wszystkim chcę wygrać mecz. Większe szanse masz na wygraną, kiedy nie tracisz bramek. Bardzo dużo spędziliśmy czasu, by to znowu poprawić. Priorytetem będzie oczywiście to, żeby strzelić jednego gola więcej.
Zwarci i gotowi na wyprawę do Gliwic
Poprawa gry defensywnej to warunek konieczny, natomiast nie mniej istotne jest zdrowie zawodników. Przypomnijmy, że w meczu z Wisłą Płock (1:1) z przymusu zagrał kontuzjowany Matus Vojtko. Chorwat złamał palec u stopy pod koniec września i teoretycznie powinien był wrócić do składu dopiero teraz, ale ze względu na czerwoną kartkę Miłosza Kałahura w starciu z Koroną Kielce (0:3) musiał wystąpić w podstawowej "11".
- Nie czuję się jeszcze do końca dobrze, to była decyzja trenera, sztabu i moja, by dać mi zastrzyk przeciwbólowy ze względu na absencję Miłosza. Palec nie jest do końca zdrowy, na szczęście mamy teraz przerwę reprezentacyjną, przy której będę mógł odpocząć i o niego zadbać. - mówił po meczu dziennikarzom lewy obrońca
Teraz takich problemów trener mieć nie będzie po październikowej przerwie reprezentacyjnej. Warto wspomnieć, że dwóch graczy Lechii zostało powołanych do swoich kadr narodowych - Alex Paulsen (Nowa Zelandia) oraz Tomas Bobcek (Słowacja). Ten pierwszy miał także okazję zagrać przeciwko Polsce w meczu towarzyskim (1:0), a sam Anglik wykorzystał ten czas do oficjalnego pożegnania się z reprezentacją Szkocji - od 2020 roku pracował tam w roli asystenta selekcjonera.
- Prawie wszyscy w zespole są zdrowi. Chciałbym wspomnieć o zawodnikach powołanych do reprezentacji. Ostatnio Tomek Bobcek złapał kontuzję na kadrze, ale teraz wszystko jest z nim w porządku. Ponadto, niektórzy członkowie sztabu oglądali Alexa w dwóch meczach - zarówno przeciwko Polsce jak i Norwegii, w którym pokazał się z dobrej strony.
Ważną informacją jest powrót do pełni sprawności Ivana Zhelizki. Ukrainiec doznał kontuzji w pucharowym starciu przeciwko Pogoni Grodzisk Mazowiecki i musiał pauzować przez kilka tygodni.
- Jest w dobrej formie - powiedział krótko Anglik
Niemniej, pomocnik musi się mieć na baczności, bowiem jeżeli jeszcze raz zapisze się w notesie sędziego, ponownie będzie pauzował, ale tym razem z powodu kartek - jak dotąd uzbierał trzy "żółtka". Zagrożony pauzą jest rówież Elias Olsson.
Na koniec wróćmy do wątków reprezentacyjnych, bowiem jeden z żurnalistów dość mocno odpłynął w nostalgii, pytając Carvera o... "zwycięski remis" reprezentacji Polski z Anglią 1:1 w eliminacjach do MŚ 1974, który dał Orłom Górskiego przepustkę do światowego czempionatu. Dziś mija 52. rocznica tego historycznego wydarzenia.
- Wasz bramkarz Jan Tomaszewski był niesamowity. Mieliśmy 20 czy 30 sytuacji i wszystko co szło w światło, to bronił. Jeżeli dobrze pamiętam, to przed meczem nazywali go klaunem. Uwierzcie mi, był niesamowity i był waszym bohaterem. Złamał wiele angielskich serc, piłkarzy i kibiców. To był superhero.
Pytanie, kto będzie takim "hero" w meczu 12.kolejki. Frantisek Plach czy Alex Paulsen? Dowiemy się w niedzielę, 19 października o godz. 12:15.
Komentarze (0)