Krosno cały czas gra u siebie
6 lat - tyle czekało Miasto Szkła Krosno na powrót do ekstraklasy. Drużyna z Podkarpacia wywalczyła awans po wygranej w finale play-off z Eneą Abramczyk Astorią Bydgoszcz 3-2 w serii.Nie da się ukryć, że beniaminek będzie raczej walczył o utrzymanie, ale chcą, bazując na dobrej atmosferze oraz zgraniu zespołu, sprawić niejedną niespodziankę. Tym bardziej, że terminarz przemawia na nich korzyść, bowiem w pierwszych pięciu kolejkach grają na własnym terenie. Dwa takie spotkania są już za podopiecznymi Edmundsa Valeiki. Na starcie kampanii ulegli Dzikom Warszawa (80:95), ale już podczas rywalizacji z PGE Startem Lublin, bliscy byli zwycięstwa (81:82).
- Znam zespół z Krosna, gdyż wielokrotnie rywalizowałem z nimi w czasie mojej pracy w pierwszej lidze. Znam też trenera Valeiko i uważam go za bardzo dobrego szkoleniowca. W tym sezonie jeszcze nie wygrali, ale na pewno będą chcieli to zmienić. To groźna drużyna szczególnie u siebie. Dodatkowo pozyskali nowego zawodnika, który w przeszłości świetnie prezentował się w Toruniu i z pewnością będzie groźny. Czeka nas długa podróż, ale jesteśmy skupieni i chcemy wygrać kolejne spotkanie – zapowiada trener Jakub Pendrakowski.
Szkoleniowiec wspomniał o Maurice Watsonie (szósty obcokrajowiec w drużynie), który doskonale zna smak rywalizacji na polskich parkietach, bowiem w sezonie 2020/2021 występował w barwach Twardych Pierników Toruń (dzisiejsza nazwa to Arriva Polski Cukier Toruń). Rozgrywający ma kierować grą krośnian, z której mają korzystać najlepsi jak dotąd strzelcy drużyny, czyli Leemet Bocker, Jackson III i Javontae Hopkins.
Mecze z udziałem Trefla same się nie wygrają
Skoro o ruchach transferowych mowa, warto wspomnieć, że z Treflem Sopot w tym tygodniu pożegnał się Filip Gurtatowski. Kontrakt skrzydłowego został rozwiązany za porozumieniem stron. 21-latek wzmocnił strefę podkoszową Decka Pelplin, zespołu występującego 1.Lidze.Wracając jeszcze do niedzielnej rywalizacji, kluczem do dobrego rezultatu jest przede wszystkim zachowanie koncentracji do samego końca, tak jak w spotkaniu 1.kolejki FIBA Europe Cup przeciwko Netfchi IK (92:63), ponieważ - nie oszukujmy się - znowu Trefl mierzy się z zespołem o niższej klasie sportowej i bardziej sopocianie mogą przegrać spotkanie niż Krosno je wygrać.
- W tej lidze nie ma słabych drużyn. Do każdego meczu trzeba podejść maksymalnie skoncentrowanym. Musimy walczyć o każdą piłkę. Jeżeli zagramy swoją koszykówkę, to możemy stamtąd wywieźć zwycięstwo. - tonował nastroje przed meczem Szymon Zapała
Masakra w Krośnie
Standardowo sopocianie rozpoczęli od mocnego uderzenia za sprawą Witlińskiego. Środkowy znakomicie odnajdywał się pod koszem (0:6). Na pierwsze punkty gospodarzy musieliśmy czekać aż 2,5 minuty - impas przerwał Bockler (2:8). Drużyna z Krosna miała problem z organizacją swojej gry - po pięciu minutach na "liczniku" mieli aż 4 straty, z których skrzętnie korzystał Trefl (8:12).Potem wydatnie pomógł drużynie Cowels rzutem zza linii 6.75 oraz premierowe punkty w akcji 2+1 zdobył nowy nabytek Addae-Wusu (10:18). Ofensywa Miasta Szkła kompletnie się zacięła, w przeciwieństwie do rywali, bowiem podwyższali swoją przewagę dzięki m.in. próbie Kacinasa z dystansu oraz dobrej postawie Zapały (rzuty osobiste oraz jeden z wysokoku - 12:25), ale kilkanaście sekund przed końcową syreną gospodarze wzięlli się w garść i nieco odrobili straty "trójkami" Hensleya oraz Jankowskiego (20:25).
W drugiej kwarcie krośnianie zaczęli deptać po piętach Treflowi - po popisowej akcji zakończonej wsadem Hensleya tracili już tylko dwa "oczka" do gości (23:25). Wydawało się, że Suurorg po akcji 2+1 wybił z rytmu Miasto Szkła, ale po chwili odpowiedzili tym samym (ponownie punkty zdobył Hensley - 26:28). Dużo działo się w tym fragmencie gry, bowiem mieliśmy serię "trójek" (dwie po stronie sopocian - Suurorg oraz Scruggs, a jedną w wykonaniu Browna-Soaresa - 29:34).
Gospodarze stracili z "radarów" gości w 16.minucie, kiedy Bockler popełnił błąd kozłowania i kontrę wykorzystał celnym rzutem zza łuku Kacinas (33:39). Od tamtego momentu swobodniej na parkiecie poruszali się koszykarze z Trójmiasta - po zbiórce w ataku Goinsa po niecelnym drugim rzucie osobistym Surrorga prowadzilli już siedmioma "oczkami" (35:42).
Dobrze w defensywie spisywał się Addae-Wusu - dwa przechwyty Amerykanina zakończyło się skutecznymi kontrami Kasicnasa oraz Surrorga (37:48). Ostatecznie na przerwę drużyny schodziły przy stanie 44:55. Najjaśniejszą postacią w pierwszej połowie był Witliński (12 punktów, 5 zbiórek).
Trefl kontrolował przebieg spotkania - po wznowieniu gry inicjatywę w ofensywie przejął Scruggs (dwa lay-up'y - 50:61). Z kolei dobrze w linii rzutów wolnych spisywał się Zapała (warto wspomnieć, że raz dostał także "czapę" od Browna-Soaresa) - 4 punkty między 20 a 25.minutą (57:67). Choć defensywa Miasta Szkła pozostawiała wiele miejsca zza linii 6.75 np. Cowelsowi (59:72), to też widowiskowo potrafiła blokować pod koszem rywali - tym razem w 17.minucie Hopkins zatrzymał Witlińskiego.
Gdyby jednak gospodarze częściej lepiej broni dostępu do własnego kosza, może udałoby się nawiązać jakąś rywalizację z brązowymi medalistami Orlen Basket Ligi, a tak powiększali oni swoją przewagę - w 18.minucie po akcji 2+1 Kacinasa mieli już 16 "oczek" więcej od krośnian (59:75).
Jednym z zawodników, który sprawiał wiele problemów w Mieście Szkła był Cowels. Rzuczający obrońca z każdego skrawka wolnej przestrzeni z dystansu potrafił "wyczarować" punkty (kolejne dwie "trójki" - 61:83), ale nie tylko on obnażył niedostatki beniaminka - kilka sekund przed startem ostatniej części Scruggs dorzucił swoje - nomen omen - trzy grosze (61:86).
Kwestią czasu było to, kiedy Trefl przekroczy barierę 100 punktów, biorąc pod uwagę ich skuteczność w poprzednich trzech kwartach (25,30,31). Stało się to na dwie minuty przed końcem spotkania po udanym lay-up'ie Nowickiego (76:101). Atmosfera na hali dość jasno wskazywała, że kibice gospodarzy pogodzili się z kolejną porażką na własnym terenie. Szukając jednak pozytywów - między 30. a 40.minutą zdobyli więcej punktów niż goście (24:17), a nawet zdarzyło im się zanotować serię 7-0 na kilkadziesiąt sekund przed końcem meczu i nieco zmniejszyli rozmiary porażki (85:105)
Komentarze (0)