Hit kolejki dla Trefla. Kapitalna czwarta kwarta

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Hit kolejki dla Trefla. Kapitalna czwarta kwarta - Zdjęcie główne
Autor: FB/Energa Trefl Sopot

reklama
Udostępnij na:
Facebook
SportTrefl Sopot pokonał na wyjeździe Legię Warszawa 78:88. O losach rywalizacji przesądziła znakomita czwarta kwarta w wykonaniu żółto-czarnych.
reklama

Bemowo wita

Po przerwie reprezentacyjnej sopocianie udali się do Warszawy, żeby zmierzyć się z aktualnymi mistrzami Polski - Legią.

Przed podopiecznymi Mikko Larkasa zadanie trudne, ale nie niewykonalne, tym bardziej że poznali już siłę stołecznej drużyny, bowiem sezon żółto-czarni rozpoczęli od rywalizacji z nimi w półfinale Superpucharu Polski 2025 i wygrali 96:82, dzięki znakomitej grze m.in. Paul Scruggsa oraz Mikołaja Witlińskiego (obaj zdobyli po 18 punktów).

Należy pamiętać, że przede wszystkim celem Legii jest obrona tytułu Orlen Basket Ligi. Warto wspomnieć, że zdobyty złoty medal w poprzedniej kampanii był ich pierwszym od 56 lat (!). Jak widać po początku tych rozgrywek ligowych stołeczny zespół nie chce, żeby gablota czekała na kolejny triumf pół wieku. 

reklama

Legia na "dzień dobry" zanotowała sześć ligowych triumfów z rzędu, a jej wyższość musiały uznać odpowiednio Start, Twarde Pierniki, Czarni, Stal, Anwil oraz Zastal. Zwycięską passę stołecznych zakończył WKS Śląsk Wrocław, a tuż przed przerwą reprezentacyjną Legia przegrała też w derbach Warszawy z Dzikami. Nadal są oczywiście w czołówce (2.miejsce), a pozycję lidera musieli oddać... Treflowi.

Ponadto, zespół bierze udział w Koszykarskiej Lidze Mistrzów - po pięciu kolejkach zajmuje 2.lokatę. Co prawda nie ma już szans na bezpośredni awans do drugiej fazy, ale może jeszcze uzyskać przepustkę przez dodatkowy dwumecz w play-inach, tylko aby móc się do niech dostać, najlepiej pokonując u siebie Heidelberg.

- W każdym zespole jest taka sportowa złość, żeby się odgryźć po porażce, szczególnie u siebie, więc pewnie jest to jakaś dodatkowa motywacja dla Legii. Pierwsze mecze po przerwach są ciężkie, bo trzeba odnaleźć rytm meczowy, także dużo będzie zależało od tego, kto jak „wejdzie” w spotkanie. My nie zmieniamy swoich założeń – musimy być fizyczni i naciskać rywali od pierwszych sekund akcji – mówił trener Jakub Pendrakowski, mając w pamięci spotkanie obu ekip we wrześniu

reklama

Rodzynek w kadrze Polski, powrót gwiazdy? Jeszcze nie 

A co słychać w obozie żółto-czarnych? Choć pierwotnie nie dostał się do wąskiej kadry, ostatnie został do niej dowołany. Szymon Zapała, bo to o nim mowa zaliczył dwa występy w kadrze narodowej - 8 minut przeciwko Austrii i 3 minuty przeciwko Holandii (4 pkt., 2 zb.).

To był jedyny "sopocki" akcent podczas meczów eliminacyjnych do MŚ 2027, choć na zgrupowanie zostali zaproszenie także Mikołaj Witliński oraz Jakub Schenk, którzy - niestety - odpali na etapie dalszej selekcji.

A skoro o zawodnikach Treflu mowa - wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na powrót do gry Kacpra Surrorga. Estończyk w poprzednim miesiącu pauzował z powodu kontuzji nadgarstka. Ostatecznie - decyzją trenera - rozgrywający na powórt na ligowe parkiety musiał jeszcze poczekać.

reklama

Brak najlepszego strzelca (śr. 14.4 pkt) nieco zbiegł się z gorszą dyspozycją drużyny - m.in. przegrane Derby Trójmiasta (83:85) oraz starcie z MKS Dąbrowa Górnicza (81:93), a także nieudane zakończenie fazy grupowej FIBA Europe Cup i dotkliwa porażka z BC Kalev/Crano (83:101).

Odrodzenie nastąpiło w starciu z Kingiem Szczecin (84:74), a dodając do tego chwilę odpoczynku po dość intensywnym okresie i powrót ważnego ogniwa, Trefl powinien pokazać pełnię swoich możliwości w sobotnie popołudnie, tym bardziej że mają patent na Legię Warszawa, zwłaszcza w hali na Bemowie - ostatni raz gospodarze tam wygrali w grudniu 2022 roku.

Deklasacja Trefla w końcówce

Pierwsze punkty w tym meczu zdobyli Legioniści, a konkretnie Pluta (2:0). Niemniej, gospodarze nie mieli powodów do radości już na starcie, ponieważ Kolenda doznał  kontuzji kostki po przypadkowym zderzeniu z jednym z zawodników Trefla. 

reklama

Po wyrównanym początku goście wyszli na prowadzenie po skutecznym wsadzie Goinsa w 4.minucie (5:7). Siłą żółto-czarnych była rożnorodność działań w ofensywie, a także skuteczność zza obręczy - "trójkami" przywitali się Addae-Wusu oraz Kacinas (6:13).

Dość szybko szkoleniowiec stołecznej drużyny poprosił o czas, w której wypunktował wszystkie mankamenty swoich podopiecznych. Legia grała nerwowo, co przy twardej defensywie, nie mieli wielkiego pola do manewru i punkty zdobywali tylko po rzutach wolnych (dwa "oczka" Graves'a oraz Thompsona) (10:15).

Dopiero na 44 sekundy przed upływem pierwszej kwarty drugi raz Wojskowi zdobyli punkty zza linii 6.75 za sprawą rzutu Thompsona (13:19), ale po chwili piękną ripostą popisał się Cowels, który niemalże równo z dziękiem syreny wyprowadzil drużynę na blisko dwucyfrową przewagę (13:22).

Po krótkiej przerwie z dobrej strony pokazał się Poncar. Niski skrzydłowy wykorzystał akcję "2+1" i popisał się celnym rzutem z wysoku (18:22). Warszawianie systematycznie odrabiali straty i w 12.minucie zbliżyli się do rywali już tylko na dwa "oczka" (20:22).

Przez pewien okres graliśmy w rytmie "kosz za kosz", ale po nieudanej próbie Schenka za "trzy" kontrę wykorzystał Thompson i doprowadził do wyrównania (24:24). Trener Larkas nie czekał ani chwili dłużej, prosząc o time-out.

Pomogło - wszystko do normy wróciło po trafieniu z daleka Nowickiego (25:29). Sopocianie szli za ciosem - w połowie drugiej kwarty oddalili się od Legii na sześć "oczek" (27:33). 

Potem oglądaliśmy kilka popisowych akcji z obu stron - "2+1" Zapały, świetną asystę samego środkowego do Goinsa, która zakończyła się wsadem, "trójkę" Addae-Wusu oraz dunk Thompsona (34:41).

Trefl kontrolował przebieg spotkania i trzymał na dystans stołeczny zespół. Na tablicy świetlnej po 20 minutach widniał wynik 41:48. Przed zejściem do szatni Thompson zdążył dobrze wycelować zza łuku. Skrzydłowy bez wątpienia był jak dotąd najjaśniejszą postacią - na półmetku miał aż 16 "oczek". W przypadku żółto-czarnych formą imponował Addae-Wusu (8 punktów).

Choć trzecia kwarta rozpoczęła się od "trójki" Schenka, potem serię złapali Legioniści i zaczęli deptać po piętach gościom (47:51). Impas przełamał Witliński jednym celnym rzutem wolnym (47:52), a następnie Kacinas znalazł sobie wolną przestrzeń z dystansu (47:55).

Warszawianie jednak się nie poddawali - w mginieniu oka Thomspon ("trójka"), Hunter (wsad) oraz Poncar (wsad) niemalże wyrównali stan rywalizacji w 25.minucie (54:55). 

Potem przez blisko kolejne 120 sekund celowniki koszykarzy obu ekip się zacięły - passę przerwał Cowels rzutem z wyskoku (54:57).

Lepszy fragment gry zanotowali sopocianie, którzy znowu zaczęli uciekać Legii za sprawą szybkiego ataku wykorzystanego przez Amerykanina. Warto zauważyć kunszt Schenka. Rozgrywający zamiast iść pod kosz, wolał wycofać do nieobstawionego partnera z zespołu, po to aby do dorobku drużyny dopisać nie dwa, a trzy punkty (56:62).

Przed decydującą partią goście mieli dwupunktową przewagę (61:63) - straty zmiejszyli Pluta z Gravesem.

Legioniści w sobotnie popołudnie walczyli nie tylko przeciwko Treflowi, ale także "niewidzialnym" wrogiem - kontuzjami. W 31.minucie Pluta musiał zejść, bowiem doznał kontuzji w obrębie piszczela po tym, jak poślizgnął się na parkiecie. 

Nie zbiło to z rytmu gospodarzy, zwłaszcza Graves'a, który wyprowadził drużynę na prowadzenie (66:65). Sopocianie szybko odpowiedzili, a swoje pięć minut miał Goins, popisując się alley dunkiem oraz "trójką" (66:72). 

Wojskowi za bardzo chcieli "dopaść" rywali i popełniali mnóstwo błędów - zarówno w defensywie (brak krycia), jak i ataku (chaotyczność). Lekcję spokoju dał im chociażby Witliński. Środkowy uaktywnił się między 34. a 35.minutą, zdobywając cztery "oczka" (66:78).

Nie dało się ukryć, że "trójka" Graves'a z początku czwartej kwarty podziałała na ambicje gości, bowiem nie dopuścili pod swój kosz zawodników Legii na kolejne cztery minuty - dopiero Graves zdobył punkty po rzutach wolnych (68:78).

Tylko cud mógł uratować stołeczny klub przed porażką, tym bardziej że Trefl nie zwalniał tempa - nie dość, że Schenk trafił z daleka, to jeszcze wykorzystał jeden "wolny", bowiem w trakcie rzutu faulował go Graves (69:86) w 38.minucie.

Co prawda w końcówce częściej zdobywali punkty, ale zabrakło im czasu na dogodnienie rywali - na otarcie łez lay-up'em popisał się Hunter (78:88).

Legia Warszawa - Trefl Sopot 78:88

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
logo