Piękne gole i ta AKCJA w końcówce. Bez niespodzianki w Warszawie

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Nikodem Szczepański

Piękne gole i ta AKCJA w końcówce. Bez niespodzianki w Warszawie - Zdjęcie główne

foto Nikodem Szczepański

reklama
Udostępnij na:
Facebook
SportLechia Gdańsk zremisowała z Legią Warszawa 2:2 w meczu 16.kolejki Ekstraklasy. O dużym niedosycie mogą mówić gdańszczanie, którzy nie utrzymali prowadzenia do końcowego gwizdka sędziego - losy rywalizacji ustalił Urbański w doliczonym czasie gry.
reklama

Żelazna "11"

Choć John Carver przed meczem wspomniał o "wirusie, który panuje w zespole" oraz "o kilku urazach", to jednak nie dokonał żadnej zmiany względem poprzedniego spotkania. Nadal w bramce - zgodnie z oczekiwaniami - stanął Szymon Weirauch, który już wcześniej zastępował kontuzjowanego Alexa Paulsena.

Nowozelandczyk wrócił już z Anglii do stolicy Trójmiasta i tamże kontynuuje rehabilitację po urazie odniesionym kilkanaście dni temu, stąd nadal jest poza kadrą meczową, a w obliczu niedoboru bramkarzy na ławce rezerwowej ponownie znalazł się 18-letni Michał Kaczorowski z drużyny U-19.

Rakieta "Zhelizko" odpaliła 

Na początku spotkania drużyny musiały, zanim na dobre weszły na wysokie obroty, "zmierzyć" się z niewidzialnym wrogiem, czyli... śliską murawą, która powodowała że zawodnicy nie potrafili utrzymać równowagi przy dynamicznych ruchach bez lub z piłką.

reklama

W pierwszych minutach częściej przy futbolówce utrzymywała się Legia, a Lechia skupiała się na dobrej organizacji w grze defensywnej. Efekt? Bardzo długo czekaliśmy na jakąś konkretną akcję pod bramką którejś z ekip - dopiero w 20.minucie Rajovic znalazł wolną przestrzeń przed "16" i oddał markowany strzał, który pewnie "zbił" na rzut rożny Weirauch. Można powiedzieć, że bramkarz bohatersko rozwiązał problem stworzony przez samego siebie, bowiem po jego złym wybiciu piłki powstała kontra.

Goście próbowali odpowiedzieć w 27.minucie. Tomasz Wójtowicz rozciągnął grę do ustawionego na skrzydle Tomasa Bobcka. Słowak od razu posłał piłkę w stronę Tomasza Neugebauera, ale "fałszywy napastnik" nie zdołał oddać celnego strzału i został zablokowany na 5.metrze przez Piątkowskiego.

reklama

Im bliżej przerwy, tym odważniej biało-zieloni atakowali bramkę Tobiasza - w 41.minucie zamieszanie w polu karnym po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Ivana Zhelizki zakończyło się strzałem Bobcka, ale golkiper Wojskowych odbił piłkę, a następnie ją złapał po próbie napastnika.

Przy kolejnej akcji "ze stojącej piłki" 23-latek jednak był już bez szans. Tym razem zaczęło się od wrzutu z autu Matusa Vojtko do Bobcka, który przytomnie zgrał w kierunku niekrytego Zhelizki przed "16". Ukrainiec, znany z tego że "potrafi uderzyć z dystansu", idealnie przymierzył strzałem z prostego podbicia w lewy dolny róg bramki - czwarty raz w tym sezonie pomocnik zdobył gola z dalszej odległości. 

reklama

Do przerwy zatem goście prowadzili 0:1. Wynik potwierdzał skuteczność założeń taktycznych Carvera - nie szli na wymianę ciosów i wyczekali, mizernie prezentujących się warszawiaków, zdobywając jakże piękną bramkę. 

Nadal z Legią jest źle, ale wywalczyli punkt 

W drugiej połowie Legioniści odrobili straty, a konkretnie w 54.minucie. Można było narzekać na tempo gry obu drużyn, ale jak już zdobywały gole, to naprawdę z przytupem. Rifet Kapić stracił piłkę podczas wyprowadzania akcji od własnej połowy, co dość szybko wykorzystali gospodarze - Goncalves zagrał do Kapustki, a ten oddał mocne uderzenie z dystansu, którego nie zdołał sięgnąć bramkarz Lechii.

reklama

Lechia się nie poddawała i powinna ponownie objąć prowadzenie w 63.minucie. Wysoko wyskoczył Maksym Diaczuk po wrzutce Zhelizki z narożnika boiska. Tylko stoper wie, jakim cudem nie trafił z "główki" z bliskiej odległości, nie mając przed ani za sobą żadnego zawodnika Legii.

Chwilę później Bogdan Viunnyk trafił w poprzeczkę do dograniu ze skrzydła Tomasza Wójtowicza. Gdyby futbolówka poleciała centrymetry niżej, Tobiasz nie miałby szans na udaną interwencję, ponieważ nie leciała ona w środek, a bardziej w bok bramki.

Dopieli swego w 77.minucie za sprawą drugiego "jokera" biało-zielonych. Mózgiem szybkiego ataku gości był Viunnyk - Ukrainiec wziął na siebie kilku graczy Wojskowych i jednym sprytnym podaniem wypatrzył "wolnego" Bobcka. Słowak zauważył wbiegającego na wolną pozycję Aleksandara Cirkovicia i wystawił mu piłkę w polu karnym. Rezerwowy oddał strzał "z pierwszej piłki", który "przedziurawił" rękawice Tobiasza. 

Gwizdy, buczenie, wulgarne przyśpiewki - irytacja kibiców zespołu gospodarzy wylewała się aż nadto, a sami piłkarze wydawało się, że jeszcze bardziej zeszytwnieli na boisku, co oczywiście pozwalało Lechii tworzyć kolejne sytuacje - w 87.minucie Matus Vojtko trafił w słupek po rzucie wolnym.

Niemniej, Legioniści zdołali się "ogarnąć" i doprowadzili do wyrównania w doliczonym czasie gry. Dośrodkowanie Biczahczjana przypadkowo Kapustka przedłużył tak, że dotarła ona do Urbańskiego na 5.metr. Rezerwowy wygrał pojedynek "bark w bark" z Diaczukiem i pokonał Weiraucha z bliskiej odległości, ratując tym samym honor Wojskowych. 

Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 2:2 (0:1) 

Bramki: Kapustka (54'), Urbański (90+') - Zhelizko (42'), Cirkovic (77')

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
logo