Nowa Rada Kultury i nowa perspektywa
20 sierpnia odbyło się pierwsze posiedzenie Rady Kultury Gdańskiej nowej kadencji. W jej skład weszło piętnaście osób: artyści, animatorzy, naukowcy, społecznicy oraz ludzie kultury. Ich zadaniem jest opiniowanie strategii miasta w obszarze kultury, konsultowanie dokumentów oraz wnoszenie perspektywy środowisk twórczych do decyzji władz.
Po raz pierwszy część członków została wybrana w otwartym naborze. To krok w stronę większej różnorodności i zaangażowania mieszkańców. Kadencja potrwa do 2027 roku. Wśród powołanych znalazła się Marzena Bakowska-Olszowy, dziennikarka Radia Gdańsk, specjalizująca się w kulturze i historii Pomorza. Jej dorobek reporterski i doskonała znajomość lokalnego środowiska artystycznego są niepodważalne. Właśnie dlatego ta nominacja wzbudza dyskusję.
Potencjalny konflikt interesów
Pierwsze pytanie, które pojawia się w takiej sytuacji, dotyczy konfliktu interesów. Dziennikarze relacjonują i komentują działania instytucji kultury, a ich siłą jest niezależne spojrzenie z zewnątrz. Jeśli jednak zaczynają zasiadać w gremiach doradczych tych instytucji, granica między obserwatorem a uczestnikiem zaczyna się zacierać. Wówczas nawet najlepsze intencje nie wystarczą, by uniknąć wątpliwości. Łatwo bowiem o zarzut stronniczości – nie zawsze uzasadniony, ale zawsze groźny dla wizerunku dziennikarza i całego niezależnego dziennikarstwa.
Drugim problemem jest rola mediów jako „psa stróżującego”. Dziennikarze powinni patrzeć władzy na ręce, oceniać i pytać. Udział w radzie doradczej przesuwa ich w stronę współuczestnictwa w procesach decyzyjnych. To może osłabiać zaufanie odbiorców, którzy oczekują od mediów krytycznego, a nie doradczego spojrzenia.
Ryzyko upolitycznienia
Trzecim istotnym zagadnieniem jest ryzyko upolitycznienia. Choć rady kultury działają w obszarze sztuki i twórczości, ich decyzje często mają charakter strategiczny. Określają kierunki, w jakich miasto chce rozwijać kulturę, jakie projekty wspierać i jakie inicjatywy promować. W praktyce oznacza to, że rady kształtują politykę publiczną w obszarze kultury.
Gdy w takim gremium zasiada czynny dziennikarz, jego rola przestaje być wyłącznie obserwacyjna. Nawet najbardziej merytoryczne i dobrze uzasadnione opinie mogą być postrzegane jako stronnicze lub nacechowane politycznie. To sprawia, że niezależność jego pracy dziennikarskiej może zostać poddana wątpliwościom, a odbiorcy mogą zacząć inaczej odbierać przekazywane przez niego informacje.
Ryzyko nie wynika z braku kompetencji czy etyki dziennikarza, lecz z samej percepcji – z delikatnej granicy między doradztwem a relacjonowaniem, która w oczach publiczności łatwo się zaciera.
Niezależność finansowa nie rozwiązuje problemu
Warto podkreślić, że członkowie Rady Kultury nie pobierają wynagrodzenia. To oznacza, że niezależność finansowa nie jest zagrożona, nikt nie „kupuje” opinii członków rady. Jednak w tym przypadku problem nie leży w sferze finansów, ale w postrzeganiu roli dziennikarza. To właśnie sposób, w jaki odbiorcy interpretują jego obecność w takich gremiach, decyduje o sile i wiarygodności mediów.
To nie krytyka osoby, lecz refleksja nad zjawiskiem
Trzeba jasno powiedzieć: nie chodzi o krytykę Marzeny Bakowskiej-Olszowy. Jej praca dziennikarska i pasja do kultury Pomorza są dobrze znane i cenione. Problem leży gdzie indziej – w mechanizmie, który w podobnych sytuacjach pojawia się także w innych miastach i instytucjach. Gdy dziennikarz przestaje być wyłącznie obserwatorem, zaczynają się pytania o granice niezależności mediów.
Puenta: pytanie o przyszłość
Ten przypadek to dobry punkt wyjścia do szerszej dyskusji. Jak daleko dziennikarz może angażować się w życie publiczne, nie tracąc wiarygodności? Czy można jednocześnie relacjonować działania instytucji kultury i współdecydować o ich strategii? A może potrzebujemy jasnych zasad etyki zawodowej, które rozwieją wątpliwości i ochronią zaufanie społeczne do mediów?
Bo jedno jest pewne: kultura potrzebuje dialogu i współpracy, a media – niezależności i dystansu. Gdy te dwie sfery zaczynają się przenikać, łatwo o nieporozumienia, a trudniej o klarowność. I właśnie o tę klarowność powinniśmy dziś najbardziej zabiegać.
Perspektywa dziennikarki
Marzena Bakowska podkreśla, że nie jest pierwszą, i zapewne nie ostatnią, dziennikarką zajmującą się światem kultury, która zasiada w Radzie Kultury Gdańskiej. Wcześniej byli w niej jej redakcyjni współpracownicy, a także dziennikarze z innych mediów.
„Jest dla mnie zaszczytem, że doceniono mnie, zapraszając do podzielenia się swoim doświadczeniem i opiniami. Praca, którą wykonuję, daje możliwość bardzo szerokich kontaktów z artystami, kulturą instytucjonalną oraz pozainstytucjonalną. Ponieważ jako dziennikarka realizuję nawet kilkanaście tematów tygodniowo, uczestniczę w spektaklach, koncertach, chodzę na wystawy, spotkania autorskie, projekcje filmowe i inne wydarzenia – jestem czynnym odbiorcą kultury, obserwuję też publiczność i widzę, czy przysłowiowo ‘kupują’ wizję artystyczną. Zajmuję się relacjonowaniem działań kulturalnych od prawie 30 lat, więc moje doświadczenie jest duże. Dzięki pracy dziennikarskiej i szerokiemu spojrzeniu na to, co dzieje się nie tylko w Gdańsku, ale także w Trójmieście, na Pomorzu, w Polsce i za granicą, jestem w stanie porównywać działania artystyczne. Podejrzewam, że właśnie to doświadczenie spowodowało, że zostałam zaproszona do Rady. I tym będę się dzielić. Na żadne korzyści nie liczę, ale na pewno moja wiedza o gdańskiej kulturze jeszcze się poszerzy. Dzięki uczestnictwu w posiedzeniach rady jestem gotowa jeszcze intensywniej pracować na rzecz gdańskiego środowiska artystycznego” – zaznacza dziennikarka Radia Gdańsk Marzena Bakowska.
Komentarze (0)