reklama

Kaszubskie tradycje wielkanocne. Jak wyglądało świętowanie naszych przodków?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Józef Burszta, CC BY-SA 3.0 PL, via Wikimedia Commons

Kaszubskie tradycje wielkanocne. Jak wyglądało świętowanie naszych przodków? - Zdjęcie główne

Jak spędzano Wielkanoc na Kaszubach? | foto Józef Burszta, CC BY-SA 3.0 PL, via Wikimedia Commons

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości PomorzeWielkanoc, czyli kaszubskie Jastrë (od słowa jasne, w związku z przybywaniem słońca na niebie), obok świąt Bożego Narodzenia to najważniejsze święta na Kaszubach — mówi dr Tomasz Fopke, ceniony literat i propagator kultury kaszubskiej. W rozmowie z Pulsem Gdańska opowiedział jak dawniej i dziś obchodzi się Świąt Wielkanocy na Kaszubach.
reklama

Święta Wielkanocne to niezwykły czas, łączący nowoczesność z tradycjami, zaklętymi w lokalnych obyczajach. Te z każdym rokiem jednak ewoluują, zmieniając się i łącząc ze sobą nawzajem, tworząc nowe. Tak jest na Podhalu, Warmii czy Kaszubach, o których Pulsowi Gdańska opowiedział dr Tomasz Fopke.

Kaszubskie rodziny często składają się z przedstawicieli różnych regionów, nawet kultur, czy ras – stąd  postępuje globalizacja; jednak niektóre zwyczaje w formie nieco egzotycznej zabawy zachowały się i należą do nich przede wszystkim zwyczaj dëgowania, dëgùsów, czyli smagania gałązkami różnych roślin, przede wszystkim jałowca przez chłopców młodych dziewcząt w drugie święto wielkanocne. Ten zwyczaj odradza się — tłumaczy.

reklama

Jeszcze przed wojną, Wielkanoc na Kaszubach była bezpośrednio związana z obrzędem chrześcijańskim. Jak podkreśla jednak dr Tomasz Fopke, w trakcie świętowania nie brakowało także elementów prasłowiańskich, które Kaszubi skrzętnie wplatali w religijne obrzędy. Zauważa on, że występowała wówczas swego rodzaju “fiksacja na tle smagania”.

Tak wyglądał Wielki Tydzień na Kaszubach

Fopke zauważa trzy dni Wielkiego Tygodnia, w których biczowanie Jezusa zamienione jest na smaganie. Pierwszy z nich to Niedziela Palmowa, kiedy na pamiątkę przybycia Jezusa do Jerozolimy posługiwano się gałązkami wierzbowymi. Kaszubi zjadali wówczas tak zwane kotki-palmy, co miało zapewniać im zdrowie. Jednocześnie by przynieść dobrobyt, smagano się gałązkami w rodzinie i po sąsiedzku.

reklama

Najboleśniejszy według uczonego był zaś Wielki Piątek, na Kaszubach nazywany Płaczëbòga. Tego dnia na pamiątkę biczowania Jezusa matki smagały dzieci, także te w kołysce, czasami do krwi – gałązkami agrestowymi. Dzień później następowało ostatnie smaganie, w trakcie którego główną rolę odgrywały gałązki jałowca.

Trzecie smaganie wielkanocne to dëgòwanié właściwe, kiedy właśnie chłopcy, chcąc potwierdzić powodzenie dziewcząt u płci przeciwnej, wpadali z rana w Wielki Poniedziałek do domów dziewcząt, wcześniej uzgodniwszy to z jej rodzicami i pobrawszy za tę czynność/usługę dëgòwinë w postaci jajek, innych wiktuałów bądź pieniędzy —  mówi Pulsowi Gdańska dr Tomasz Fopke.

reklama

Oczywiście dziewczęta mogły uniknąć “agresji”, chowając się do chlewika i wypuszczając świnie. Ten ruch nie był jednak wykorzystywany, ponieważ jak tłumaczy propagator kultury kaszubskiej “uważano, że ta dziewczyna, która ma bardziej pòmòdrzoné nogi, czyli posiniaczone nogi – będzie miała większe powodzenie u płci przeciwnej”.

Wielkanoc na Kaszubach – poznaj niezwykłe tradycje Wielkiego Tygodnia

Jednak to nie jedyne tradycje, jakie na Kaszubach pielęgnowano przez wieki. Okres od Niedzieli Palmowej (Kwiatny Niedzelë) do Wielkiego Czwartku to jest czas porządków w domu i w obejściu. Śmieci podrzucało się sąsiadom, a sąsiedzi robili to samo; więc to była raczej taka wymiana śmieci niż porządkowanie — tłumaczy Fopke.

reklama

Kaszubi wierzyli, że Wielki Czwartek był najlepszym dniem na sadzenie kwiatów, ponieważ najlepiej się przyjmowały. Jednocześnie cały okres Triduum Paschalnego to czas udziału w obrzędach kościelnych, gdzie również nie brakowało słowiańskich tradycji. Te objawiały się, chociażby w postaci odstraszania duchów klekotkami (klekòtczi albo klaprë) w Wielki Piatek lub palenia w Wielką Sobotę ogniska w okolicy kościoła.

W Wielką Sobotę mamy do czynienia z przenikaniem się prasłowiańskiego zwyczaju palenia ogniska w okolicy kościoła (potem ludzie zabierają te fragmenty niedopalone najczęściej ciernistych krzewów rosnących w okolicy, po to aby zapewnić ochronę przed pożarem domostwa) [...]  W Wielką Sobotę święcona jest również woda i tutaj mamy pewien odpowiednik przedchrześcijański w postaci ablucji porannej - obmywania twarzy przez młodzież zwłaszcza żeńską po powrocie z rezurekcji wczesnym rankiem w niedzielę. Wracając z kościoła, nie można było się oglądać za siebie.

Co mogliśmy znaleźć na kaszubskim stole wielkanocnym

Tak jak w innych częściach kraju, tak i na Kaszubach święta Wielkanocne były okazją do rodzinnych spotkań przy wspólnym stole. Nim to jednak nastąpiło, dzieci przygotowywały się na przyjście zająca, przynoszącego upominki. W tym celu w Wielką Sobotę wiły w ogrodzie gniazdka z mchu i siana, gdzie zając mógł te prezenty włożyć. 

Na stole wielkanocnym było to, czego nie mogło być wcześniej przez okres postu, więc to, co było związane z tłustym i ze słodkim jedzeniem. I tutaj chyba najbardziej widać wpływ kultur regionalnych z innych części państwa: baby wielkanocne, mazurki... Najbardziej charakterystyczna na Kaszubach była prażnica, czyli jajecznica. W ubiegłym roku prażnica na brétlingach (szprotach), została wpisana na listę produktów regionalnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Symbolem postnego jedzenia był żur, ale nie taki jak dzisiaj z kiełbaską w środku, tylko po prostu kwas — mówi Pulsowi Gdańska dr Tomasz Fopke.

Drugie święto na Kaszubach przebiegało zaś pod znakiem odwiedzin u bliższej, i dalszej rodziny oraz rajeniô, czyli swatania par. Tak jak w innych częściach kraju to także moment dëgùsów.

Na Kaszubach Lany Poniedziałek nie był lany. Samo sformułowanie śmigus-dyngus nie zawiera nawiązania do lania wody. Słowa „śmigus” dotyczny „śmigania” w domyśle gałązką oraz „dyngus” czyli nawiązanie bezpośrednio do dëgòwaniô. Woda na Kaszubach była towarem deficytowym. Jej zdobycie wiązało się z ciężką pracą. Trzeba było ją wydobyć ze studni, przewieźć/przenieść do domu i dla zwierząt… Wodę szanowano, więc nie było potrzeby jej wylewania „po próżnicy” — tłumaczy nam uczony.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo