Zbieraliście kiedyś bursztyn nad morzem? Zastanawialiście się, jak pachnie? Może czuliście jego zapach, przechodząc obok jubilera, gdzie jest on szlifowany i opracowywany? Obok tego wyjątkowego surowca obojętnie nie mógł przejść mieszkaniec Redy, który na jego bazie stworzył serię trzech zapachów. Ich premiera odbędzie się w sobotę, 19 października o godz. 16:00 w Muzeum Bursztynu w Gdańsku. Podczas prezentacji będzie można zakupić perfumy z limitowanej serii, a także posłuchać historii tworzenia zapachów od podstaw.
O „bursztynowych” perfumach porozmawialiśmy z ich autorem, Alanem Balewskim.
Natalia Walasiak: Skąd pomysł na wykorzystanie w pefumach tak nieoczywistego, jeśli o zapach chodzi, produktu, jakim jest bursztyn?
Alan Balewski: Nuta bursztynu dość często pojawia się w perfumach. Problem w tym, że ta bursztynowa nuta nigdy tak naprawdę nie pochodzi z naturalnego bursztynu. W końcówce XIX wieku perfumiarze, a dokładnie chemicy z takiej znanej firmy, która oferowała perfumiarzom składniki, wynaleźli wanilinę. Czyli to samo, co mamy w cukrze wanilinowym. Tylko że wtedy ona była strasznie droga i trochę nie wiedzieli, jak to można sprzedać tym perfumiarzom, bo oni wtedy woleli naturalne i prestiżowe składniki. Firma wpadła na to, że wykorzysta tę wanilinę, połączy ją z kilkoma innymi słodkimi żywicami i wtedy stworzy jej tak zwany akord, czyli to, co w perfumerii nazywamy mieszanką kilku składników.
Ten akord z waniliną, określili jako zapach właśnie bursztynu, ale oczywiście to nie było ani zapachowo, ani składnikowo podobne do tego bursztynu, który znamy. Natomiast ch pomysł przyjął się tak bardzo, że perfumiarze zaczęli używać tego akordu i praktycznie porzucili pomysł użycia naturalnego bursztynu. I tak praktycznie rozwijało się to aż do dzisiaj. W dzisiejszych perfumach znajdują się właśnie składniki bazujące na tej idei akordu bursztynowego, który nie ma nic wspólnego z tym naturalnym bursztynem.
NW: Ale pan na to nie przystał i postanowił zgłębić temat.
Alan Balewski: Jako w sumie chłopak z Pomorza, bo wychowałem się, dorastałem i nadal mieszkam cały czas w Redzie, ten bursztyn zawsze gdzieś był dookoła mnie. Czułem ten zapach, jak się np. zbierało bursztyn na plaży i potem robiło z niego nalewkę, czy jak się przychodziło obok jakiejś pracowni jubilerskiej, gdzie szlifowali ten bursztyn. Wtedy myślałem sobie, że jednak bursztyn ma jakiś zapach, więc może trzeba znaleźć jakiś sposób, żeby wydobyć jego naturalny zapach i użyć do perfum.
Tak właśnie zrodził się pomysł, żeby opracować przynajmniej jeden składnik z tego bursztynu bałtyckiego. Jak zacząłem eksperymenty, to z jednego składnika zrobił się kolejny, potem jeszcze jeden, każdy pachnący zupełnie inaczej. Potem jeszcze zacząłem eksperymentować z takimi egzotycznymi odmianami bursztynu i w ten sposób właśnie znalazłem bursztyn z Dominikany, który się okazało, że ma jeszcze zupełnie inny i bardzo ciekawy zapach. No i tak się to rozwinęło, że powstała cała seria składników, a na bazie nich trzy zapachy perfumy.
Zależało mi, by perfumami opowiedzieć jakąś historię.Tutaj też miałem różne inspiracje. Przy Marigotiku na przykład to byli nurkowie, którzy kiedyś poławiali bezpośrednio z głębin zatoki bursztyn.
W takiej rzemieślniczej perfumerii raczej odchodzimy od tego, żeby to klasyfikować, bo zapachy są na tyle, bym powiedział, takie inne od tej takiej konwencjonalnej, instynktownej perfumerii, że wydaje mi się, że jednak fajnie, żeby każdy sobie przetestował i sprawdził po prostu, w czym się dobrze czuje.
NW: Jakby miał pan opisać zapachy tych bursztynowych perfum, to jakie one są?
Alan Balewski: Bardzo różne. Jeśli chodzi o Mare Goticum, to tutaj chciałem stworzyć taki zapach, który by odzwierciedlał ten klimat naszego Morza Bałtyckiego, ale takiego wzburzonego w sztormie, czy wręcz takich głębin morskich. Więc to jest zapach bardzo specyficznym, jest dosyć przestrzenny, a z drugiej strony mocno wytrawny, mineralny, zielony, wręcz bym powiedział delikatnie gloniasty. Użyłem w nich też absolut z wodorostów, czyli taki naturalny ekstrakt, no i jest w nich olej bursztynowy, który pochodzi z suchej destylacji, czyli ze spalania beztlenowego bursztynu, przez co ma dosyć specyficzny zapach. Dodatkowo jeszcze w takich procesach chemicznych oczyszczam ten olej bursztynowy, żeby nie był aż tak drażniący, jak taki surowy olej bursztynowy. Natomiast wciąż to jest taki, bym powiedział, to jest z tej całej serii składników, które opracowałam, najbardziej specyficzny zapach. Z jednej strony ma w sobie tą taką właśnie morskość, ale z drugiej strony ma w sobie coś takiego industrialnego, taki zapach smarów albo jakiejś takiej maszynowni okrętowej.
W Hispanioli chciałem, żeby ten zapach był trochę taki właśnie bardziej egzotyczny, wakacyjny. T wszystkie składniki, ta kompozycja jest taka bardziej przystępna, nie ma właśnie tych takich ciężkich, industrialnych nut. Zamiast tego są cytrusy, takie typowo z Ameryki Południowej i Środkowej, czyli bardziej naładowane, powiedziałbym, że wręczgazowane. W perfumach tych są słodkie żywice i ekstrakt z bursztynu dominikańskiego, który ma kompletnie inny zapach, o wiele przyjemniejszy, bardzo delikatny, gładki, lekko pudrowy, i ma w sobie akcenty kwiatowe.
Jeśli chodzi o Eridan to W tej kompozycji chciałem ukazać Gdańsk w wiekach swojej świetności. Oddać aromat wszystkich tych drogocennych towarów, które przewijały się przez port. Odtworzyłem aromat likieru goldwasser, który podobnie jak kiedyś tak i dziś można spotkać w gdańskich lokalach. Nad tym wszystkim góruje odtworzone z receptury Marggrafa piżmo bursztynowe. Razem z absolutem dębu i bogatym akordem miodowym nadaje on bardzo gęstej, otulającej ale i wytwornej otoczki. Tak jak Mare Goticum prezentowało szorstką, wytrawną stronę bałtyckiego bursztynu, tak Eridan prezentuje tę słodką, aksamitną i elegancką.
W tej edycji na ten rok przygotowałem po 100 flakonów z każdego i przyznam, że większość tego nakładu jest praktycznie już wyprzedana przed premierą lub zarezerwowana.Osobną pulę wydzieliłem na premierę w Muzeum Bursztynu w Gdańsku.
NW: Czy rzeczywiście jest tak, że pasują do nas te perfumy, których na sobie nie czujemy?
Alan Balewski: Gdy danych perfum używamy codziennie, wtedy nasz mózg przyzwyczaja się do danego zapachu i nie są one tak wyraziste, jak na początku, więc rzeczywiście jest tutaj element przyzwyczajenia, Jak sobie taki zapach odłożymy na miesiąc czy dwa i wrócimy do niego, to pewnie wyczujemy, że zrobił się z powrotem trochę bardziej wyrazisty. Jednakzawsze powinniśmy testować perfumy, zanim je kupimy, na skórze, bo u każdego zapach układa się trochę inaczej. W zależności od naszej skóry czy jaką dietę stosujemy -, to wszystko ma wpływ. Istotne są także czynniki zewnętrzne, jaka temperatura panuje na zewnątrz, w jakich warunkach my nosimy te perfumy, w jakich miejscach je aplikujemy. Ja sam się czasami dziwię, jak u kogoś powącham moje kompozycje, że pachną jak zupełnie inny zapach niż ten, który stworzyłem.Skąd w ogóle u pana zainteresowanie perfumami?
Wszystko się wzięło z pasji. W młodości złapałem bakcyla do perfum. Na początku oczywiście chciałem po prostu jak najwięcej ich testować, poznawać coraz więcej niszowych, rzemieślniczych marek. W końcu zacząłem jeździć na targi perfumowe i tam się też zetknąłem z ludźmi, którzy rzeczywiście stoją za produkcją tych zapachów, właścicielami różnych marek, dyrektorami kreatywnymi.
Tak się złożyło, że trafiłem też na tych targach na fajnych ludzi, którzy mnie pokierowali, skąd mogę czerpać wiedzę, jak się tego uczyć. Najpierw działałem na własną rękę, hobbistycznie, ale z czasem zaczęło się to rozrastać. Uczyłem się tego, aż w końcu moi znajomi zmotywowali mnie, powiedzieli Alan, robisz to fajnie, już Ci coś wychodzi, więc pokaż to innym. No i w ten sposób zacząłem tworzyć zapachy- najpierw w mniejszych ilościach, dla znajomych, potem tak się to rozwinęło, że stało się to moją profesją.
NW: A takie perfumy zrobił pan jako pierwsze, które zapadły panu w pamięci?
Alan Balewski: Z wykształcenia jestem psychologiem i pierwsze zapachy, jakie zrobiłem, wychodząc od konkretnej idei, były związane z zaburzeniami osobowości, ale w trochę bardziej takim jakby pozytywnym tonie. Starałem się pokazać jakąś taką dobrą stronę takich osób, które mimo że mają te zaburzenia osobowości, to są w stanie funkcjonować w społeczeństwie, fajnie się odnajdywać. W ten sposób stworzyłem właśnie dwa zapachy, jeden narcissus, czyli osobowość narcystyczna, drugi borderline. To nie było już tylko łączenie różnych kompozycji, ale wyjście od jakiejś koncepcji i na jej podstawie stworzyć kompozycje zapachowe.
NW: To chyba właśnie tutaj zaczyna się prawdziwa sztuka, jeśli chodzi o tworzenie perfum.
Alan Balewski: Tak, takie podstawowe kompozycje zapachowe, połączenia składników, które intuicyjnie wiemy, że będą do siebie pasować, można stworzyć w domowych warunkach. O wiele trudniejsze jest wyjście od jakiejś koncepcji, a potem przełożenie na profil zapachowy i stworzenie zapachu. Wydaje mi się, że to jest bardzo istotne w perfumerii i odróżnia taką profesjonalną perfumerię od tej amatorskiej.
NW: Czy teraz, po tych około 10 latach zagłębiania się w świat perfum jest to pana główne źródło dochodu?
Alan Balewski:Tak, stworzyłem w Redzie małą przydomową pracownię, laboratorium, gdzie właśnie opracowuję nie tylko te perfumy, ale też właśnie składniki, jak te bursztynowe. Więc tak, teraz już na 100% poszedłem w perfumy i z tego się utrzymuję, prowadząc swoją firmę Bale Perfumes.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.