Nowa danina obejmie bardzo szeroką listę produktów, w tym:
- smartfony z pamięcią od 32 GB,
- laptopy, tablety i komputery stacjonarne,
- telewizory i dekodery z funkcją nagrywania,
- drukarki, kopiarki i skanery,
- papier biurowy A4 i A3,
- pamięci przenośne – pendrive’y, dyski HDD i SSD, karty pamięci,
- odtwarzacze i nagrywarki płyt.
Eksperci przewidują wzrost cen sprzętu nawet o kilkadziesiąt złotych.
Czym właściwie jest opłata reprograficzna?
Mechanizm ten polega na doliczaniu procentowej opłaty do cen urządzeń, które umożliwiają kopiowanie utworów. Jak tłumaczy resort kultury, ma to być „rekompensata dla twórców” za kopiowanie ich dzieł do prywatnego użytku. Wpływy z opłaty nie zasilą jednak budżetu państwa – środki trafią do organizacji reprezentujących artystów i producentów.
Według wyliczeń roczna kwota do podziału może wynieść nawet 200 mln zł. Zyskają na tym:
- ZAiKS – reprezentujący autorów,
- SAWP – artyści wykonawcy,
- ZPAV – producenci muzyki,
- ZASP i Stowarzyszenie Filmowców Polskich – twórcy filmowi,
- Copyright Polska – wydawcy prasy i książek.
Część pieniędzy zasili fundusz ubezpieczeń społecznych artystów-freelancerów.
Dlaczego opłata wywołuje kontrowersje?
Argumenty przeciwników są jednoznaczne:
- Polacy już płacą za dostęp do legalnych treści – tylko na Spotify w 2024 roku artyści zarobili 190 mln zł.
- Telefony i komputery wykorzystywane są głównie do pracy i nauki, a nie kopiowania muzyki i filmów.
- Ministerstwo nie wykazało, że twórcy ponoszą realne straty, mimo że Trybunał Sprawiedliwości UE stawia taki warunek.
- Danina obejmie także przedsiębiorców, którzy w wielu przypadkach nie mają prawa kopiować treści chronionych.
Głos ekspertów: ukryty podatek
Fundacja Wolności Gospodarczej nazywa nowe przepisy „szkodliwymi”. Jej zdaniem dodatkowe koszty nie tylko podniosą ceny elektroniki, ale też zahamują rozwój cyfryzacji i uderzą w konkurencyjność firm.
Raport Urzędu ds. Własności Intelektualnej z 2024 roku pokazuje, że Polacy rzadko sięgają po nielegalne treści. W 2023 roku przeciętny użytkownik robił to średnio 8,3 razy miesięcznie. W Europie lepiej wypadły jedynie trzy kraje – Niemcy, Rumunia i Włochy.
Rząd omija parlament
Jeszcze w 2021 roku prezydent Andrzej Duda zapowiadał, że nie podpisze ustawy wprowadzającej opłatę reprograficzną. Teraz rząd znalazł rozwiązanie – przepisy zostaną wprowadzone rozporządzeniem. Oznacza to brak sejmowej dyskusji i brak prawa weta dla prezydenta.
Nowe przepisy wejdą w życie 1 stycznia 2026 roku.
Komentarze (0)