Mały "szpital" w Lechii
- Mamy kilka swoich problemów. Dalej panuje wirus w drużynie. Chciałbym dać Wam więcej informacji, które mam, ale nie mogę. Poradzimy sobie z tym, będziemy przygotowani na każdą z opcji - powiedział Carver przed meczem
Trener delikatnie zasugerował, że w zespole może dojść do kilku zmian względem spotkania z Radomiakiem Radom (1:2) z powodów zdrowotnych. I tak też się właśnie stało - zabrakło m.in. Alexa Paulsena (kontuzja), Bartłomieja Kłudki (choroba). W ich miejsce na placu gry pojawili się odpowiednio Szymon Weirauch oraz Tomasz Wójtowicz.
Z racji tego, że w kadrze meczowej musi być przynajmniej jeden rezerwowy bramkarz, a pamiętajmy jeszcze o kontuzjowanym od dłuższego czasu Bogdanie Sarnawskim, do drużyny dołączył 18-letni Michał Kaczorowski, występujący na co dzień w drużynie U-19.
Ponadto, w wyjściowej "11" ujrzeliśmy Maksyma Diaczuka oraz Kacpra Sezonienkę, ale wydaje się te roszady były raczej podyktowane względami sportowymi, ponieważ Bujar Pllana oraz Aleksandar Cirkovic wylądowali na ławce rezerwowych.
Anglik konsekwentnie stawia na grę z jednym napastnikiem - tym razem najbliżej Tomasa Bobcka ustawił Tomasza Neugebauera.
Większe emocje tylko na grzybobraniu
Każde spotkanie 15.kolejki, w tym także i Lechii, poprzedziło odśpiewanie czterech zwrotek Mazurka Dąbrowskiego, aby upamiętnić 107. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości (święto wypada oczywiście we wtorek, ale Ekstraklasa już teraz chciała przypomnieć o tym bardzo ważnym wydarzeniu w historii naszej ojczyzny).Pierwszą groźną sytuację w meczu miał Widzew. W 6.minucie Baena urwał się na skrzydle Matusowi Vojtko i wycofał do Shehu. Nieobstawiony Hiszpan nieznacznie pomylił się z okolic 16.metra, uderzając obok słupka bramki biało-zielonych.
Goście nadal byli bardziej konkretni na boisku i po 26 minutach goście powinni już prowadzić 1:0. Baena wygrał pojedynek biegowy z Vojtko i wyszedł "sam na sam" z bramkarzem. Pomocnik bez problemów poradził sobie z Weirauchem, przerzucając nad nim piłkę.
Piłkarz ruszył z impetem w pole karne, minął przy okazji Rodina, który już właściwie leżał na murawie i wydawało się, że za chwilę będzie celebrował zdobytą przez siebie bramkę, ale nie zdołał czysto trafić końcówką buta w futbolówkę i zagrożenie w porę wyekspediował wracający do defensywy Vojtko.
Z kolei biało-zieloni z trudem tworzyli sobie sytuacje bramkowe - oddali tylko jeden celny strzał który kompletnie nie zagroził bramkarzowi (w 13.minucie Sezonienko nieczysto trafił piłkę z ostrego kąta po zgraniu Rodina). Sędzia Wojeciech Myć, widząc marazm w postawie obu ekip, postanowił nie doliczać ani jednej minuty do pierwszej części. Na przerwę drużyny schodziły do szatni przy bezbramkowym remisie.
Bobcek - jak zwykle - klasa
Widzew dopiął swego już na początku drugiej części. W 50.minucie Shehu, wychodząc spod opieki Kapicia, przejął piłkę po niezbyt udanym wybiciu Zhelizki w środku pola. Następnie od razu wypatrzył niekrytego ani przez Mateja Rodina, ani przez Vojtko Bergiera. Napastnik dobrze zabrał się z futbolówką i w porę oddał strzał pod poprzeczkę bramki strzeżonej przez Weiraucha.Mało brakowało, aby gol nie został uznany. Podczas tej samej akcji Albańczyk miał sfaluować Bobcka podczas pojedynku główkowego. Nawet Słowak, próbując przekonać do swoich racji sędziego, pokazywał sędziemu ślady dłoni na jego karku, ale nic nie wskórał - po kilkumiutowej konsultacji z wozem VAR, Myć wskazał na środek boiska.
Lechia wreszcie obudziła się z letargu i w 59.minucie doprowadziła do wyrównania. Zaczęło się od przechwytu Kacpra Sezonienki na połowie gości. Skrzydłowy ruszył na pełnej prędkości w pole karne i posłał podanie przeszywające całą linię defensywy do Bobcka. Słowak zachował zimną krew, przy okazji jeszcze wyprzedzając Gallapeniego i z bliskiej odległości pokonał Ilicia.
Gospodarze wyraźnie odżyli - niewiele do szczęcia brakowało Camilo Menie w 64.minucie. Kolumbijczyk pograł na małej szerokości w "16" gości z Bobckiem i oddał strzał po długim roku z ostrego kąta. Czujnie jednak zachował się bramkarz, odbijając piłkę nogą.
Zupełnie nieświadomie z rytmu biało-zielonych wybili... kibice z trybuny zielonej, bowiem w 77.minucie fani postanowili odpalić race, z których przez dobrych kilkaset sekund unosił się dym - do rywalizacji wróciliśmy dopiero w 89.minucie, stąd arbiter doliczył musiał doliczyć, oprócz planowanych dwóch, jeszcze dodatkowe dwanaście minut do regulaminowego czasu gry.
Każdy, kto ogląda Lechię za kadencji Johna Carvera, ten wie, że pod żadnym pozorem nie można wychodzić ze stadionu/wyłączać telewizora w końcówce meczu, ponieważ zawsze COŚ się dzieje wtedy na boisku, przeważnie z udziałem biało-zielonych. Tydzień temu Viunnyk zdobył honorową bramkę w meczu z Radomakiem, teraz trzy punkty zapewnił drużynie Tomas Bobcek po dograniu Camilo Meny.
Kolumbijczyk posłał idealnie piłkę na głowę napastnika, który urwał się spod opieki Visusa. Warto wspomnieć, że za sprawą dubletu Słowak został liderem w klasyfikacji króla strzelców z 9 golami na koncie.
Lechia Gdańsk - Widzew Łódź 2:1 (0:0)
Bramki: Bobcek (59', 90+') - Bergier (50)
Komentarze (0)