Unikać wymiany ciosów
Wirus oraz kontuzje (m.in. Bartłomieja Kłudki) ostatecznie aż tak nie zdziesiątkowały ekipę Johna Carvera, bowiem Anglik wystawił praktycznie ten sam skład w tym samym zestawieniu taktycznym (z jednym tylko napastnikiem), co tydzień temu w rywalizacji z Piastem Gliwice (2:1). To oznacza jedno - biało-zieloni chcą ponownie odpowiednio zabezpieczyć "tyły" i rozłożyć większe akcenty na grę defensywną kosztem "radosnego futbolu".Jedyna korekta dotyczy tylko pozycji środkowego obrońcy, ale raczej niewynikająca z ww. powodów. Duet stoperów tworzyli Matej Rodin i... Bujar Pllana. Dawno nie widzieliśmy Kosowianiana w wyjściowej "11" - ostatni raz w meczu z Lechem Poznań (3:4). Przypomnijmy, że defensor przez prawie dwa miesiące był wykluczony z gry z powodu kontuzji. Obecność Pllany mogła się przydać w lepszym zabezpieczeniu także prawej obrony (jest prawonożny) i pomóc wracającemu do zdrowia Kłudce.
Ponadto, do kadry meczowej wrócił Anton Tsarenko.
Lechia nie poddała się
Największym wyzwaniem dla obu ekip na początku spotkania był... rzęsiście padający deszcz, który powodował, że piłkarze kilkukrotnie wywracali się na murawie zondacrypto Areny (wynikało to także ze złego doboru obuwia) i mieli problemy z dokładnym dogrywaniem piłek do partnerów, stąd brakowało składnych akcji.Dopiero w 10.minucie wreszcie "coś" zadziało się na boisku. Ustawiony na skrzydle Jean Carlos szukał podaniem Diabiego-Fadigę, ale Gwinejczyk nieznacznie pomylił się z bliskiej odległości po uderzeniu głową.
Potem nieco inicjatywę przejęła Lechia, lecz dwukrotnie z dobrej strony pokazał się Zych - najpierw w 25.minucie obronił strzał Zhelizki z rzutu wolnego, a kilkadziesiąt sekund później instynktownie "sparował" piłkę do boku po rykoszcie Rifeta Kapicia.
Po pół godzinie gry ekipa Papszuna objęła prowadzenie. Barath znakomicie wypatrzył sprytnym podaniem między linią obrony biało-zielonych nieplinowanego Diabiego-Fadigę. Widząc rozpędzonego jak torepda pomocnika, Paulsen wyszedł z bramki, chcąc uniknąć sytuacji "oko w oko" z nim, ale w trakcie interwencji przed polem karnym się poślizngął i nie trafił w piłkę, przez co Francuz bez problmów minął bramkarza, kierując futbolówkę do pustej bramki.
Goście jednak odpowiedzieli w 33.minucie. Akcję rozpoczął faulowany Camilo Mena, który chciał podać w stronę Bobcka. Futbolówka ostatecznie dotarła do napastnika, ale nieco wcześniej jeszcze przypadkowo odbiła się Baratha. Następnie Słowak "założył" siatkę Racovitanowi w polu karnym i posłał uderzenie pod poprzeczkę bramki Rakowa.
Przed przerwą osłabiony Raków (w 38.minucie Karol Struski wyleciał z boiska po drugiej żółtej kartce) próbował ponownie wyjść na prowadzenie. Znacznie lepiej jednak prezentował się Paulsen (interwencje po strzałach Rondicia oraz Baratha), zatem do szatni drużyny schodziły przy stanie 1:1.
Indyk myślał o niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli
Mało brakowało, aby biało-zieloni sami sobie strzelili bramkę - w 70.minucie Kapić niefortunnie interweniował pod własnym polem karnym po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Na szczęście jego "główkę" wybił w odpowiednim momencie Paulsen.
Drużyna Papszuna była zdeterminowany, aby odnieść zwycięstwo na własnym terenie (trener wprowadził na plac gry m.in. Makucha, Brunesa czy Ameyawa). Tymczasem Lechia zaczęła włączać tryb "eco". Efekt? Piłka nożna to prosta gra - w 78.minucie Bulat wycofał na skraju pola karnego do Pieńki. Pomocnik minął jak tyczki dwóch zawodników gdańszczan i kapitalnym uderzeniem, który odbił się jeszcze od poprzeczki, wyprowadził ponownie drużynę na prowadzenie.
Krzyk Kapicia po straconym golu był dość wymowny, ale sami byli sobie winni goście, którzy chcieli za szybko "zamknąć" mecz. Drugi "gong" nieco obudził Lechię, bowiem dopiero wtedy zaczęli spędzać więcej czasu na połowie gości. W 81.minucie Bobcek po podaniu Meny znalazł sobie wolną przestrzeń w "16" i czubkiem buta szukał szczęścia - uderzenie trafiło jednak wprost w Zycha.
Kilka minut później Kurminowski wyprowadził na wolną pozycję Viunnyka w szybkim ataku. Ukraińcowi zabrakło zimnej krwi, trafiając tylko w nogę bramkarza Medalików. Z kolei "piłkę meczową" na nodze miał Kapić - w doliczonym czasie nieznacznie pomylił się z dystansu.
Ostatecznie trzy punkty zostały w Częstochowie.
Raków Częstochowa - Lechia Gdańsk 2:1 (1:1)
Bramki: Diaby-Fadiga (30'), Pieńko (78') - Bobcek (33')Żółte kartki: Neugebauer (14'), Struski (23'), (38'), Pllana (27'), Vojtko (40')
Czerwone kartki: Struski (38')
Raków Częstochowa:
Zych - Konstantopoulos, Racovitan, Svarnas - Amorim (75' Brunes), Barath, Struski, Carlos (64' Ameyaw) - Diaby-Fadiga (64' Makuch), Pieńko - Rondić (64' Bulat)
Lechia Gdańsk:
Paulsen - Kłudka (86' Głogowski), Pllana, Rodin, Vojtko - Mena, Zhelizko, Kapić, Cirković (69' Kurminowski) - Neugebauer (59' Viunnyk), Bobcek
Komentarze (0)