Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej
6 sierpnia oficjalnie Karol Nawrocki objął urząd prezydenta RP. Zaledwie kilka dni później nowy zwierzchnik sił zbrojnych odwiedził swoje miasto rodzinne - Gdańsk. Najpierw w niedziele po godz. 12 pojawił się na ul.Elektryków, gdzie oficjalnie rozpoczął II Memoriał im. Jana Biangi w Klubie Bokserskim Brzostek Top Team.Jan Bianga urodził się 26 stycznia 1910 r. w Sopocie. W latach swojej młodości uprawiał boks w klubie Sportverein Schutzpolizei Danzig EV we Wrzeszczu, a trzy lata później przeszedł do Gedanii, gdzie powołano sekcję bokserską. W 4. dekadzie XX wieku zdobywał brązowe medale MP (1930,1931) oraz złota mistrzostw Pomorza w wadze koguciej (1930-1932), a także wicemistrzostwo kraju (1934) oraz był najlepszy na Pomorzu w 1938 roku w wadze piórkowej.
Ponadto, w 1934 roku zwyciężył w wadze piórkowej w Igrzyskach Polaków z Zagranicy Wolnego Miasta Gdańska, miał okazję również brać w drużynowych mistrzostwach Polski. Łącznie stoczył 176 walk, z czego 155 wygrał, 12 zremisował, a dziewięć przegrał.
Przed rozpoczęciem II Wojny Światowej zaczął szkolić młodych bokserów, a przy okazji rozpoczął współpracę z legendarnym trenerem Feliksem Stammem. 1 września 1939 roku Niemcy aresztowali go i osadzili w Viktoriaschule. Po tygodniu został wywieziony na granicę niemiecko-litewską, dotarł do Kowna, a następnie do Łucka. Na początku października powrócił do Gdańska.
Za odmowę współpracy z Gestapo był ponownie zatrzymany. Przeszedł przez obozy w Nowym Porcie, Stutthofie, Sachsenchausen, a od 28 maja 1940 roku był więźniem obozu koncentracyjnego Mauthausen-Gusen, który został później wyzwolony przez Amerykanów i w sierpniu 1945 roku powrócił do Trójmiasta.
Po zakończeniu wojny był trenerem młodych bokserów w m.in. HKS i Ogniwie Sopot, Flocie Gdynia, Gwardii i Polonii Gdańsk czy Gedanii. Został także asystentem Stamma w kadrze narodowej w latach 1953-55 i 1961. Zmarł w 1982 roku w Sopocie.
- Jan Bianga, który nie był gotowy podpisać volkslisty, bo w jego sercu była Polska, w jego żyłach płynęła polska krew i był gotowy pójść cierpieć za to, że był przywiązany do Polski; ciężko pracować w kamieniołomach, być więzionym przez Niemców w obozach koncentracyjnych tylko dlatego, że był jednym z nas, był Polakiem takim, jak my - - podkreślił Nawrocki
Potem się udał do Muzeum II WŚ, którego dawniej był dyrektorem. Wizytę rozpoczął od złożenia wieńca pod pomnikiem rotmistrza Witolda Pileckiego i zwiedził wystawę główną w towarzystwie obecnych władz placówki.
Podróż po stadionie Nawrockiego
42-latek nie zapomniał także o klubie, któremu kibicuje od dziecka, czyli Lechii Gdańsk, bowiem oglądał z wysokości trybun poniedziałkowe starcie z Motorem Lublin. Prezydent na stadion dotarł mniej więcej kwadrans przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Na trybunach pojawił się dopiero ok. 30 minuty meczu. Najpierw udał się na trybunę zieloną, potocznie zwaną "Młynem". Przebywał tam przez kilkaset sekund. Fani entuzjastycznie przyjęli 42-latka, skandując jego imię i naziwsko. Potem już udał się na strefę VIP i do końca spotkania już tam przebywał.
- Na Lechię zabierał mnie ojciec jeszcze w latach 80., ale nic z tamtych lat nie pamiętam. Więc świadome kibicowanie liczę sobie od lata 1992 (miałem wtedy 9 lat) – niezapomniany mecz Lechii ze Stilonem Gorzów. Nie mogłem wyjść z podziwu jak z 0-4 można zrobić 4-4 i to w ostatnich minutach. Oglądałem ten mecz z tatą, ale też ze swoim przyjacielem „Bertem”, z którym przebijaliśmy się gdzieś przez ludzi żeby skorelować sytuację na boisku z wiwatującymi biało – zielonymi kibicami. Z tamtego czasu zapadli mi też w pamięci kibice Miedzi Legnica, z którą na przełomie lat 80. i 90. Lechia potykała się na Traugutta regularnie. Pamiętam jak dziś: „Aviva, Aviva, Aviva Miedź Legnica”. Muszę tylko spytać starszych kolegów czemu kibice Miedzi siedzieli w sektorze Lechii… - opowiadał na łamach lechiahistoria.pl
O dość dużym zaangażowaniu polityka w działalność kibicowską niech świadczy fakt, że – jak informował portal Wirtualna Polska – Nawrocki brał udział w jednej z najsłynniejszych „ustawek” w Polsce, która miała miejsce w październiku 2009 roku w Kościerzynie pomiędzy fanami Lechii Gdańsk, a Lecha Poznań. Walka trwała sześć minut i padła łupem miejscowych.
- Jeśli chodzi o formy szlachetnej, męskiej walki wręcz, to w moim życiu tego było dużo(…) Nie zawsze wychodziłem z nich zwycięsko, bo ten sport, jak każdy inny, wymaga determinacji i tego, żeby być do takich walk przygotowanym. Lubiłem aktywność sportową i lubię dalej, cały czas trenuję – przyznawał na kanale YT Sławomira Mentzena
Zresztą, fani biało-zielonych ciągle pamiętali o Nawrockim, bowiem byli obecni w środę podczas przemarszu prezydenta z Placu Zamkowego do Pałacu Prezydenckiego w Warszawie. Głowa państwa, słysząc śpiewy sympatyków, odwróciła się w ich stronę, i uśmiechnęła się.
Chciał w ten sposób "przypomnieć" wówczas jeszcze prezydentowi-elektowi RP o podpisaniu ustawę tzw. Lex Ostatnie Pokolenie, mającej na celu "odbudowę polskiej kolei i transportu autobusowego" - domagają prawa do godnego transportu, sprzeciwiają się także importowi paliw kopalnych.
Co ciekawe, podczas tego samego spotkania nowy zwierzchnik sił zbrojnych został również "wyróżniony", ale przez sympatyków drużyny gości za sprawą transparentu "Lech Poznań pamięta wpier... od prezydenta", co było nawiązaniem do ww. ustawki z 2009 roku z udziałem Nawrockiego.
Komentarze (0)