W poniedziałek wieczorem, 7 lipca, do zbiornika retencyjnego Wileńska w Gdańsku przedostała się substancja ropopochodna o nieustalonym pochodzeniu. Dzięki szybkiej interwencji straży pożarnej oraz pracowników Gdańskich Wód udało się zatrzymać skażenie i zapobiec jego rozprzestrzenieniu. Sprawę bada obecnie policja.
— Mówimy o substancji ropopochodnej. Wczoraj, późnym wieczorem, otrzymaliśmy zgłoszenie z Gdańskiego Centrum Kontaktu o wycieku substancji do zbiornika Wileńska. Zareagowaliśmy natychmiast z ekipą straży pożarnej — mówiła Agnieszka Kowalkiewicz, rzeczniczka prasowa Gdańskich Wód w rozmowie z Pulsem Gdańska.
Szybka reakcja zapobiegła większemu zagrożeniu
Zanieczyszczenie zauważono około godziny 21. Na miejsce natychmiast skierowano służby ratownicze. W zbiorniku stwierdzono obecność oleistej substancji, która unosiła się na powierzchni wody.
— Straż za pomocą rękawa sorbentowego spowodowała, że ta substancja nie miała szansy rozprzestrzeniać się po zbiorniku i też dostać się do Potoku Królewskiego, który dopływa do zbiornika— dodała Kowalkiewicz.
Zbiornik został zabezpieczony, a we wtorek od rana trwały działania oczyszczające.
— Nasze działania polegały na tym, aby tę substancję dzięki specjalnemu płynowi rozcieńczyć i wyłapać. Te działania prowadzimy też jeszcze dziś — poinformowała rzeczniczka Gdańskich Wód.
Poszukiwania źródła skażenia trwają
Obecnie trwa ustalanie, skąd pochodziła niebezpieczna substancja. W sprawę zaangażowany jest Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, a także policja i straż miejska.
— Dziś monitorowaliśmy naszą sieć kanalizacji deszczowej w celu poszukiwania ewentualnego źródła wycieku. Do tej pory nie udało nam się tego zlokalizować — mówiła Agnieszka Kowalkiewicz.
Brak śniętych ryb. Sytuacja pod kontrolą
Pomimo zagrożenia ekologicznego nie zaobserwowano martwych ryb ani innych oznak szerszych szkód dla środowiska.
— Nie odnotowaliśmy śnięcia ryb ani wczoraj, ani dziś, więc na ten moment sytuacja jest bezpieczna — zapewniła rzeczniczka.
Pierwsze sygnały o incydencie dotarły od mieszkańców, którzy zaalarmowali służby poprzez Gdańskie Centrum Kontaktu.
Komentarze (0)