Śmigus-dyngus to zwyczaj, który większości z nas kojarzy się z wielkanocnym polewaniem wodą. Jednak na Kaszubach ta tradycja wyglądała zupełnie inaczej i ma swoje unikalne, głęboko zakorzenione w lokalnej kulturze oblicze. Zamiast wiader z wodą — rózgi, zamiast pisanek — jajka barwione na kolorowo. Dawne zwyczaje, choć nieco zapomniane, w niektórych domach wciąż są pielęgnowane z pokolenia na pokolenie.
Smaganie zamiast lania
Na Kaszubach nie od razu przyjęto zwyczaj lanego poniedziałku. Oblewanie się wodą pojawiło się w tym regionie dopiero po 1920 roku. Wcześniej śmigus-dyngus, nazywany tu też szmagustrem, miał formę bardziej „suchą”, choć z pewnością nie mniej bolesną i polegał na smaganiu nóg gałązkami jałowca lub brzeziny.
Chłopcy chodzili od domu do domu i „dyngowali” dziewczęta, czyli uderzali ich nogi przygotowanymi wcześniej rózgami. Młodzież dbała o to, by witki były sprężyste, a w przypadku jałowca i szakłaku — odpowiednio wysuszone, co sprawiało, że były jeszcze bardziej kłujące. Dziewczęta, choć często cierpiały przez liczne zadrapania i siniaki, wierzyły, że im mocniej zostaną „podegowane”, tym większe będą miały powodzenie u chłopców.
Zaloty, wstyd i wykup jajkami
Zdarzało się, że dziewczęta zamykały się na klucz, by uniknąć smagania. Jednak sprytni chłopcy często przechytrzali je, chowając się w domach jeszcze w niedzielny wieczór – w strychach czy komórkach. Nad ranem zakradali się do sypialni i bezlitośnie wykonywali swoją „misję”. Niejedna dziewczyna budziła się z rumieńcami – nie tylko z zawstydzenia, ale i od bolesnych uderzeń rózgi. Zwyczaj nakazywał również, by po smaganiu obdarować chłopców jajkami lub ciastkami – miało to przynieść pomyślność i ochronić dom przed robactwem.
Ból wyznacznikiem piękna?
Cały rytuał miał wymiar społeczny. Smaganie rózgą traktowano jako wyraz zalotów, a liczba odwiedzających kawalerów świadczyła o atrakcyjności dziewczyny. Te, które nie zostały odwiedzone, odczuwały wstyd i społeczny dyshonor. Czasem, by uniknąć takiej hańby, dziewczęta same „upiększały” sobie nogi, by zasugerować, że miały adoratora.
Wielkanoc po kaszubsku
Na Kaszubach inaczej wyglądały też same święta. Uroczyste śniadanie wielkanocne spożywano nie w niedzielę, a dopiero w poniedziałek. Na stołach nie było pisanek, a jajka co najwyżej barwiono jednolicie, bez zdobień.
Choć dziś zwyczaj polewania się wodą całkowicie zdominował śmigus-dyngus w Polsce, na Kaszubach można jeszcze spotkać rodziny, które kultywują dawną wersję tego święta. W domowym zaciszu, wśród śmiechu i odrobiny bólu, przywracają pamięć o przodkach i ich niecodziennych sposobach na wyrażanie uczuć.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.