reklama

Protest w centrum Gdańska. Spór o wystawę „Nasi chłopcy” przenosi się na ulice

Opublikowano:
Autor:

Protest w centrum Gdańska. Spór o wystawę „Nasi chłopcy” przenosi się na ulice - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
27
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Wiadomości GdańskSpór o wystawę „Nasi chłopcy” przenosi się na ulice Gdańska. Pikieta PiS i kontrmanifestacja pod Ratuszem Głównego Miasta.
reklama

We wtorek, 15 lipca, pod Ratuszem Głównego Miasta w Gdańsku odbył się protest zorganizowany przez przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości. Politycy partii protestowali przeciwko wystawie „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy”, która od kilku dni prezentowana jest w Muzeum Gdańska. Ich zdaniem ekspozycja relatywizuje historię i pomija cierpienie polskich ofiar niemieckiej okupacji. Równolegle w tym samym miejscu pojawiła się kontrmanifestacja środowisk obywatelskich.

Jesteśmy Polakami i czujemy łączność z naszymi przodkami. Tymi, którzy ginęli za Polskę, tymi, którzy Polskę odbudowywali. O tych Polakach w Gdańsku się nie dowiemy, o nich się nie mówi. O nich w muzeum w Gdańsku nie mówi się „nasi chłopcy” — mówiła Natalia Nitek-Płażyńska, radna województwa pomorskiego z ramienia PiS.

reklama

W jej opinii wystawa przekłamuje realia okupacji niemieckiej i skupia się na marginalnych przypadkach:

Na tej wystawie mówią nam, Polakom, członkom rodzin tych, którzy byli mordowani i okradani przez Niemców tylko za to, że byli Polakami. Wystarczyło być Polakiem, czuć się Polakiem  i od razu zabijano, okradano małe dzieci, naszych małych chłopców, nasze małe dziewczynki, nasze kochane dzieci  tylko za to, że były Polakami. O nich nie dowiemy się na żadnej wystawie w Gdańsku. Nasi chłopcy walczyli i nie chcieli być wcielani do wojska niemieckiego. Uciekali od tego i szukali ratunku, jak tylko się dało. Ale dziś pokazuje się kilku, których cień, którzy mieli to powołanie w sobie, którzy czuli się Niemcami, choć żyli na ziemiach polskich  i losy tych ludzi projektuje się na całą Polskę — mówiła Natalia Nitek-Płażyńska.

reklama

"Prawdziwa historia jest bardzo ważna. Nigdy nie jest czarno-biała"

Protest odbył się w atmosferze napięcia. W tym samym czasie pojawiła się grupa osób z kontrmanifestacji. Przyszli z hasłami popierającymi edukacyjny charakter wystawy i domagającymi się uczciwego podejścia do trudnych wątków w historii regionu.

Protestuję przeciwko tej manifestacji. Przyszłam tutaj, bo prawdziwa historia jest bardzo ważna. Nigdy nie jest czarno-biała — mówiła w rozmowie z Pulsem Gdańska Sława Rafalak z KOD Gdańsk. — Ta wystawa pokazuje losy naszych współobywateli, którzy stawali przed bardzo trudnymi wyborami. Tę historię trzeba zrozumieć, przetrwać i co równie ważne nauczyć się wybaczać.

reklama

Jak podkreśliła Sława Rafalak, ważne jest pokazywanie "prawdziwej historii", która nie jest tylko czarno-biała.

To jest wystawa, która ma charakter edukacyjny, wyzwala dyskusje bardzo gorące i gwałtowne. Każdy ma swój punkt widzenia. Mi najbardziej zależy na tym, żeby wypowiadały się osoby, które naprawdę coś wiedzą na ten temat, a nie takie, które są zwoływane pod hasłami takimi jak „Polska dla Polaków” czy „Niemiec nasz wróg”.

Skiba ostro skrytykował też niektóre elementy narracyjne samej ekspozycji.

Na tej wystawie są rzeczy, które są przekłamaniami. Jak można mówić, że ludzie wcielani przymusowo do Wehrmachtu czuli ekscytację, że poznają nowe kraje? Wielka mi ekscytacja – strzelać do innych narodowości, do innych Polaków, walczyć na frontach wojennych. Ten kto tak pisze, chyba nie ma pojęcia, jakim okropieństwem była wojna rozpętana przez Niemcy wspólnie z Sowietami — mówił Skiba.

reklama

Historia, która dzieli?

Wystawa „Nasi chłopcy” od momentu otwarcia budzi skrajne emocje, zarówno wśród polityków, jak i opinii publicznej. Organizatorzy podkreślają, że jej celem jest upamiętnienie wymazywanych z historii losów Pomorzan przymusowo wcielanych do armii III Rzeszy.

— Na tej wystawie pokazujemy list Edmunda Tyborskiego ze Swornychgaci, chłopaka z Pomorza, który zdezerterował z Wehrmachtu w czasie służby w Niemczech. Zgilotynowano go, a cała jego rodzina na Pomorzu zginęła wraz z nim za to, że zdezerterował. W jednym z listów napisał: „Proszę, pamiętajcie o mnie”. Dzisiaj, poprzez tę wystawę, pamiętamy o tych ludziach, przywracamy im w pewnym sensie godność i pytamy się o to, czy oni są członkami naszej wspólnoty? Czy są Polakami? — mówił w rozmowie z nami dr Gierszewski, rzecznik Muzeum Gdańska.

Przeciwnicy widzą w niej z kolei próbę relatywizacji niemieckich zbrodni i pomijania polskich ofiar.

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo