Arka nie zapadła w sen zimowy na początku października
Przerwę reprezentacyjną kluby spędzają na swój sposób. Niektóre trenują stacjonarnie, wykorzystując ten czas na poprawienie swoich niedostatków, a inne zaś pozwalają piłkarzom nieco "zwolnić" obroty, dając im chwilę odpoczynku. Arka Gdynia wpadła jednak na zupełnie inny pomysł, organizując kilkudniowy obóz w Opalenicy.
- Jeśli chodzi o pracę na pewno był to dla nas owocny okres. Czy skuteczny, to okaże się w weekend. Trenowaliśmy więcej, bo dwa razy dziennie, a ten pobyt zakończyliśmy grą wewnętrzną. Chodziło o to, aby każdego zawodnika zobaczyć i ocenić w dłuższym czasowym wymiarze niż 45 minut. Każdy mógł się pokazać i umocnić swoją pozycję, albo spaść w hierarchii - powiedział w środę w Gdyni na konferencji prasowej Szwarga.
To była także okazja dla piłkarzy, zwłaszcza tych pozyskanych w letnim oknie transferowym, żeby lepiej zaadaptować się do drużyny.
- Stronię od indywidualnych cenzurek, jednak mogę powiedzieć, że jednym z zawodników, którzy dobrze prezentowali się na obozie w Opalenicy był Luis Perea. To piłkarz, po którym widać, że proces adaptacji był u niego potrzebny. Pierwszy raz w życiu wyjechał na dłużej z rodzinnego kraju, zmiana kultury, zmiana sposobu gry, to wszystko wpływa na każdego z nas(…) Liczę, że w Białymstoku nam pomoże.
W podobnej sytuacji jest również Diego Percan, który nie zdołał pokazać jeszcze pokazać pełni swoich umiejętności. Nie dość, że rzadko gra (234 minuty i tylko trzy razy wystąpił w pierwszej "11"), to na dodatek ani razu nie wpisał się na listę strzelców.
- Z doświadczenia wiem, że u niektórych zawodników proces adaptacji trwa długo, potrzebują czasami nawet trzech-czterech miesięcy na aklimatyzację. Dla każdego człowieka taka zmiana miejsca jest innym wyzwaniem, dlatego trzeba wykazać się cierpliwością. Dla jednego jest to po prostu proza życia i nowe miejsce, nowy kraj, ten sam ja, a dla innego jest to duża zmiana i on potrzebuje więcej czasu. U Diego to nie jest proste, zwłaszcza że na jego pozycji jest duża rywalizacja.
Domatorzy z Gdyni muszą przełamać niemoc na wyjazdach
Efekty pracy gdynian w wielkopolskim ośrodku treningowym sprawdzi w ten weekend Jagiellonia Białystok. Drużyna z Podlasia źle rozpoczęła sezon od niespodziewanej porażki z Termaliką Bruk-Bet Niecieczą 0:4, ale od tamtego momentu nie przegrali dziewięciu kolejnych spotkań ligowych (6 zwycięstw i 3 remisy) i są obecnie wiceliderami tabeli PKO BP Ekstraklasy.
- Ciężko było przed sezonem zakładać, że Arka będzie faworytem meczu w Białymstoku, ale w każdym spotkaniu chcemy grać o zwycięstwo(…) Gospodarze mają bardzo dużą jakość na bokach, ich atutem jest też gra kombinacyjna z udziałem Imaza, Pululu i Pietuszewskiego. Mają dużą powtarzalność pod bramką przeciwnika i strzelają podobne gole. Możemy ich ograniczyć głównie przez dobrą organizację własnej gry.
Arkowcy niezbyt dobrze sobie radzą poza Gdynią, co pokazują dość dobitnie statystyki. W ciągu ostatnich sześciu spotkań wyjazdowych zebrali tylko jeden punkt po remisie z Legią Warszawa (1:1). Resztę "oczek" (11) zdobyli na własnym terenie (3 W, 2 R).
ARKA GDYNIA NA WYJEŹDZIE W RUNDZIE JESIENNEJ SEZONU 2025/2026
Motor Lublin - Arka Gdynia 1:0
Legia Warszawa - Arka Gdynia 1:1
GKS Katowice - Arka Gdynia 4:1
Lechia Gdańsk - Arka Gdynia 1:0
Widzew Łódź - Arka Gdynia 2:0
Zagłębie Lubin - Arka Gdynia 4:0
BILANS: 6 spotkań, 0 zwycięstw, 1 remis, 5 porażek, bilans 1:13
Warto również zauważyć, że żółto-niebiescy tracą także dużo goli na obcych boiskach, bowiem Damian Węglarz musiał aż 13 razy wyciągać piłkę z siatki.
- Dążymy, aby przenieść dyspozycję z meczów domowych na wyjazdy. Ogólnie do tej pory graliśmy falami, dobre spotkania przeplataliśmy złymi, a w sporcie chodzi o to, aby być powtarzalnym. Wierzę głęboko, że taką powtarzalność pokażemy w ostatnich meczach tej rundy, a zaczniemy w Białymstoku
Wygrani z obozu na ławce
Choć wiele mówiło się o Perei oraz Percanie na przedmeczowej konferencji, to jednak dwaj Hiszpanie rozpoczęli spotkanie na ławce rezerwowych. Generalnie, Szwarga postawił na tą samą "11", która wystąpiła w wygranym meczu z Cracovią (2:1). Ponownie trener zastosował wariant z trzema obrońcami (Zator, Marcjanik, Hermoso) i wahadłowymi Dawidem Kocyłą oraz Markiem Navarro w formacji 1-3-4-3.Warto wspomnieć, że w kadrze meczowej zabrakło Patryka Szysza. Napastnik nie pojechał z zespołem na wschód Polski, ponieważ narzekał na drobny uraz mięśniowy.
Wstydliwy początek Arki, ale potem było już lepiej
Gospodarze szybko zauważyli, że przyjezdni wyszli na murawę niezbyt pewni siebie. Tylko w pierwszych czterech minutach Duma Podlasia stworzyła sobie trzy sytuacje, ale za każdym razem brakowało skuteczności (w 2.minucie Węglarz wybił piłkę na rzut rożny po główce Sylli, w 3. zaś zatrzymał próbę Imaza, a w 4. napastnik Jagiellonii nieznacznie się pomylił po dograniu z narożnika boiska).Przy tak dużej intensywności działań ofensywnych białostoczan prędzej czy później musieli zdobyć premierową bramkę. Stało się to w 16.minucie. Zaczęło się faulu na Wdowiku w ok. 25 metrów od bramki Arki. Na wykonanie stałego fragmentu gry przez Lozano trzeba było nieco poczekać, ponieważ w międzyczasie sędziowie... mieli problemy z łącznością z wozem VAR.
Gdy udało się naprawić niedostatki techniczne, defensywny pomocnik oddał płaski strzał, który kompletnie zmylił mur ustawiony przez gdynian oraz samego Węglarza - bramkarz tylko wzrokiem odprowadził futbolówkę, zmierzającą w lewy dolny róg bramki. Jego bierność można usprawiedliwić faktem, że ustawiony przed nim Marc Navarro nie tylko nie zdołał wybić piłki, ale również zasłaniał linię uderzenia.
Starcony gol nieco obudził Arkowców i na chwilę przejęli inicjatywę. W 19.minucie Sebastian Kerk znalazł wolną przestrzeń po rozegraniu rzutu rożnego przez... samego siebie. Po małej szamotaninie futbolówka wróciła do niego. Nawet gdyby zdobył bramkę, nie byłaby ona uznana, ponieważ arbiter odgwizdał spalonego.
Również odpowiedniej pozycji na boisku nie utrzymał Oskar Pietuszewski w akcji z 22.minuty. Skrzydłowy odważnie wszedł w pole karne po podaniu z głębi pola. Zamiast strzelać, wolał wycofać do Lozano. Próbę pomocnika ofiarnie wybił z linii bramkowej Michał Marcjanik, jednak przy dobitce Pripa linia defensywy żółto-niebieskich była już bez szans. Na szczęście dla gdynian arbitrzy przerwali radość gospodarzy i wznowiono grę z rzutu wolnego po ofsajdzie młodego gracza Jagi.
Mało brakowało, aby goście doprowadzili do wyrównania pod koniec pierwszej części. W 40.minucie wysoki pressing założony przez tercet ofensywny Arki spowodował, że Pelmard niedokłanie podał do Romanczuka i piłkę przejął Espiau. Hiszpanowi zabrakło jednak zimnej krwi pod bramką strzeżoną przez Miłosza Piekutowskiego, oddając strzał wprost w golkipera. Do przerwy zatem białostoczanie prowadzili 1:0.
Gol na 2:0 podciął skrzydła żółto-niebieskim
W drugiej połowie Jagiellonia zwiększyła (już w pełni legalnie) przewagę. W 57.minucie w środkowej strefie boiska zagubił się Aurelien Nguaimba. Futbolówkę przejął Lozano i od razu posłał ją w stronę Imaza. Hiszpan "napędził" kontrę, zauważając wbiegającego w pole karnę Sylle. Belg bez problemów "położył" na murawie Navarro, a następnie strzałem po długim rogu zdobył premierowe trafienie w tym sezonie. Co ciekawe, radość zawodnika nie trwała długo, ponieważ po chwili... zszedł z murawy.Gospodarze zaczęli już w pełni kontrolować przebieg rywalizacji, ale nie oznaczało to koniec popisów strzeleckich. W 67.minucie Pululu znalazł drogę do bramki. Zadanie sam sobie ułatwił, ponieważ wykorzystał błąd w wyprowadzaniu piłki na we własnym polu karnym przez rezerwowego Peree (przypomnijmy - chwalonym na konferencji prasowej) i w sytuacji "sam na sam" nie dał szans Węglarzowi.
Angolczyk, który wyjątkowo rozpoczął mecz z wysokości ławki rezerwowych (trener Siemieniec chciał oszczędzić go, ponieważ w czwartek Dumę Podlasia czeka mecz w UEFA Conference League), w bardzo krótkim odstępie czasowym naznaczył swoją obecność na placu gry - 180 sekund później drugi raz wpisał się na listę strzelców. Przejął bezpańską futbolówkę po wślizgu Zatora, przełożył sobie ją na prawą nogę i oddał kapitalny strzał pod poprzeczkę bramki Arkowców.
Nawet Karol Arys, widząc kompletną nieporadność gdynian (0 celnych strzałów po przerwie), postanowił nie doliczać dodatkowych minut po 90.minucie spotkania. 18 tysięcy widzów zgromadzonych na Chorten Arenie mogło nie tylko świętować wygraną, ale również awans białostoczan na pozycję lidera PKO BP Ekstraklasy.
Jagiellonia Białystok - Arka Gdynia 4:0 (1:0)
Bramki: Lozano (16'), Sylla (57'), Pululu (67', 70')
Komentarze (0)