Bez zmian
John Carver postawił na taką samą "11" jak podczas starcia z Cracovią. Ponownie od pierwszej minuty szansę gry dostał Michał Głogowski. Przypomnijmy, że 19-latek zastępuje kontuzjowanego Tomasa Bobcka - Słowak naderwał mięsień dwugłowy uda dwa tygodnie temu i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że raczej już nie wróci na boisko w tym sezonie.
Strajk włoski
Spotkanie rozpoczęło się z kilkuminutowym opóźnieniem, ponieważ piłkarze Lechii wyszli z szatni dopiero o godz. 12:15 i powolnym krokiem zmierzali w stronę murawy Polsat Plus Areny. Powód? To była forma protestu wobec działań Paolo Urfera i spółki (niewypłacane pensje na czas, problemy z uzyskaniem licencji itd.).Niewykluczone, że za taką "akcję" zawodnicy narazili swój klub na karę finansową, ale to już temat na inną rozmowę. Żeby była jasność - w pełni rozumiem motywy piłkarzy biało-zielonych, a sam na ich miejscu, postąpiłbym podobnie.
Z opóźnionym zapłonem pokazali moc
Widać było, że na początku rywalizacji Lechiści niezbyt dobrze się rozgrzali, jakby rzeczywiście nieco "spóźnieni" dotarli na mecz, ale Korona tego nie wykorzystała - w 5.minucie chociażby indywidualną akcją popisał się Nono. Czujnie zachował się jednak Weiruach, odbijając jego strzał nogą.Gdańszczanie na "pełne obroty" weszli dopiero po pierwszym kwadransie, a konkretnie w 18.minucie - Maksym Khlan ruszył w swoim stylu lewą flanką. Gdy już pojawił się w "16", został uderzony w twarz przez Trojaka.
Sędziowie na wozie VAR długo debatowali czy w tej sytuacji odgwizdać "11", ale ostatecznie sędzia, po obejrzeniu powtórki, wskazał na "wapno". Do piłki podszedł drugi z Ukraińców - Bogdan Viunnyk i pewnym strzałem w prawy górny róg otworzył wynik rywalizacji.
Korona próbowała odpowiedzieć - bardzo aktywny był Błanik, który chciał zaskoczyć strzałem sprzed "16" w 21.minucie czy Szykawka po dograniu ze skrzydła od Mateuszewskiego w 27.minucie. W każdej z tych sytuacji bramkarz Lechii pewnie interweniował.
Dużo działo się pod koniec pierwszej połowy - zaczęło się od faulu Zhelizki bardzo blisko własnego pola karnego w 39.minucie. Kibice zdawali sobie sprawę, że goście stali przed znakomitą okazją do wyrównania, stąd na stadionie rozległo się buczenie, które skutecznie wytrąciło z równowagi Błanika. Pomocnik trafił z rzutu wolnego tylko w mur.
Potem w doliczonym czasie fatalny błąd popełnił bramkarz Mamla, który potknął się o piłkę. Blisko niego stał Camilo Mena, od razu pressując golkipera i przejął futbolówkę. Kolumbijczykowi nie udało się go minąć w sytuacji "1 na 1" i zwolnił, wystawiając futbolówkę w stronę Michała Głogowskiego. Młody napastnik pokusił się o uderzenie z "pierwszej piłki", ale tym razem Mamla nie dał się zaskoczyć.
Co się odwlecze, to nie uciecze - chwilę później Rifet Kapić znakomicie dograł z narożnika w stronę Bujara Pllany. "Główka" Kosowianina dotknęła jeszcze Zhelizkę i wpadła do siatki. Na chwilę obecną bramkę przyznano obrońcy, ale być może po głębszej analizie, to nazwisko pomocnika będzie widniało w protokole meczowym w rubryce "gole".
Co to jest za historia!
Druga część meczu znakomicie rozpoczęła się dla gości - w 50.minucie kapitalnym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Długosz. Zawodnik Scyzoryków z ok. 25.metra nie dał szans Weiruachowi, uderzeając w samo "okienko" bramki.Od tego momentu Korona coraz śmielej poczyniała sobie na boisku, zwłaszcza że zawodnicy Lechii tracili już siły, zwłaszcza w pojedynkach biegowych z szybkimi skrzydłowymi, czego dowodem była akcja z 60.minuty, którą rozprowadził Długosz, podając do ustawionego z boku boiska Błanika. Ten pomknął z piłką aż do samej linii bramkowej, odgrywając do pomocnika i bez wahania posłał futbolówkę po długim rogu, doprowadzając do wyrównania.
Lechia utrzymywała się częściej przy piłce, tylko brakowało "konkretów" z ich strony - a to strzał Zhelizki był zbyt lekki z rzutu wolnego czy "główka" Khlana ze "stojącej piłki" od Kapicia.
Największe emocje oglądaliśmy w samej końcówce spotkania - zaczęło się od błędu Olssona, który przegrał pojedynek "1 na 1" z Bąkiem. Rezerwowy wpadł w pole karne, ale nie wiedział, co chciał zrobić z piłką, a widząc nieporadność zawodnika, Pllana bez problemów zneutralizował zagrożenie. Potem akcja bardzo szybko przeniosła się na drugą stronę.
Dominik Piła zauważył wychodzącego na wolną pozycję Camilo Menę. Kolumbijczyk na pełnej prędkości KAPITALNIE w tempo, "przeszywając" całą linię defensywy podał w stronę Kacpra Sezonienki. Tak bardzo krytykowany napastnik, który wszedł w 61.minucie, po prostu delikatnie musnął idealnie dograną futbolówkę i wprawił w prawdziwą ekstazę Polsat Plus Arenę, zapewniając tym samym jakże ważne trzy punkty dla gdańszczan w kontekście utrzymania się w elicie.
Lechia Gdańsk - Korona Kielce 3:2 (2:0)
Bramki: Bogdan Viunnyk (17' - karny), Bujar Pllana (45+'), Wiktor Długosz (50'), (60'), Kacper Sezonienko (90+')Żółte kartki: Khlan (39'), Viunnyk (58'), Nono (68')
Lechia Gdańsk:
Weirauch - Piła, Olsson, Pllana, Kałahur - Mena, Kapić, Zhelizko, Khlan (89' Neugebauer) - Viunnyk (77' Tsarenko), Głogowski (61' Sezonienko)
Korona Kielce:
Mamla - Trojak, Resta, Pięczek - Długosz (84' Godinho), Kamiński (46' Strzeboński), Nono, Matuszewski (44' Ciszek) - Błanik, Szykawka (74' Bąk) - Fornalczyk (74' Zwoźny)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.