Bez niespodzianki w meczu pucharowym Lechii

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Bez niespodzianki w meczu pucharowym Lechii - Zdjęcie główne
Autor: Nikodem Szczepański

reklama
Udostępnij na:
Facebook
SportLechia Gdańsk przegrała z Górnikiem Zabrze 1:3 w 1/8 finału Pucharu Polski. Jedyną bramkę dla biało-zielonych zdobył Dawid Kurminowski.
reklama

Sprawdzian dla rezerwowych

Zgodnie z oczekiwaniami John Carver podczas pucharowej potyczki dał szansę gry zawodnikom, którzy nie mieli okazję występować ostatnio w wyjściowej "11". Przemeblowano dwie formacje - obrony (od lewej Miłosz Kałahur, Elias Olsson, Bujar Pllana oraz Bartłomiej Kłudka) i ataku (Bogdan Viunnyk, Dawid Kurminowski).

Ponadto - w porównaniu do starcia z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza - od pierwszej minuty zagrali jeszcze Alex Paulsen oraz Aleksandar Cirkovic.

Nie zmieniło się ustawienie taktyczne drużyny, natomiast doszło do jednej korkety na pozycji - Kacper Sezonienko przeszedł na prawą stronę pomocy, zostwiając tym samym miejsce ww. Serbowi.

reklama

Lekcja historii 

Zanim rozpoczęło się spotkanie, przed płytą boiska Polsat Plus Areny oficjalnie przekazano, kustoszowi Muzeum Lechii Gdańsk, Zbigniewowi Zalewskiemu replikę Pucharu Polski z 1983 r., które zdobyła wówczas III-ligowa drużyna. Dla niewtajemniczonych - to było pierwsze trofeum w historii biało-zielonych. Podopieczni Jerzego Jastrzębowskiego pokonali w finale krajowego pucharu Piast Gliwice 2:1.

W tej małej ceremonii brali udział m.in. Roman Józefowicz, Jacek Grembocki czy Lech Kulwicki.

źródło: IG/Lechia Gdańsk 

reklama

 

Jak na karuzeli

Na pierwszy celny strzał czekaliśmy zaledwie 180 sekund. Czujność Paulsena sprawdził Maksym Khlan. Były już zawodnik ekipy z Trójmiasta oddał płaski oraz lekki strzał w sam środek i nie sprawił on żadnych problemów bramkarzowi, który pewnie złapał futbolówkę.

Częściej inicjatywę przejmowali goście - w 18.minucie akcję zainicjowaną przez Khlania zakończył Kmet (przypadkowo jeszcze Sow wycofał w stronę obrońcy) uderzeniem sprzed "16". Ponownie stanął na wysokości zadania Nowozelandczyk, popisując się refleksem. 

Mimo tego, Lechiści potrafili się odgryźć, tylko brakowałego jednego - skuteczności, co pokazała sytuacja z 26.minuty. Bogdan Viunnyk znakomicie wypuścił na wolną pozycję Kacpra Sezonienkę. Skrzydłowy pomknął do bocznej strefy boiska i odegrał wbiegającemu w pole karne Ukraińcowi (dobry ruch bez piłki wykonał w trakcie podania Cirković), ale ten źle ustawił stopę przy strzale i przestrzelił z bliskiej odległości. 

reklama

Po pół godzinie gry było już 1:0 dla Górnika. Zaczęło się od nieprzyjemnej próby bezpośredniego z rzutu wolnego Lisetha. Paulsen wyciągnął się jak struna i wyekspiediował zagrożenie na rzut rożny.

Do narożnika boiska podszedł Kmet. Obrońca idealnie dośrodkował na głowę Rafała Janickiego, który urwał się spod opieki Sezonience i bez problemów pokonał golkipera. Zanim ostatecznie sędzia uznał bramkę, musiał skonsultować z asystenami VAR, czy przypadkiem ex-piłkarz Lechii nie faulował bramkarza.

Warto zauważyć, że obrońca nie cieszył się ze zdobytej bramki, pokazując tym samym lojalność wobec swojego macierzystego klubu.

Górnicy poszli za ciosem - w 33.minucie na listę strzelców wpisał się Sow. Janża wypatrzył nieobstawionego Goha - pomocnik urwał się spod opieki stoperom Lechii i wystawił piłkę na 5.metr do Senegalczyka, który dopełnił formalności. Z interwencją nie zdążyli ani Elias Olsson, ani Miłosz Kałahur.

reklama

Znowu sędzia Kwiatowski musiał ostatecznie skonsultować, czy uznać drugiego gola dla gości, ale - jak pokazały powtórki - nie było w tej akcji spalonego.

Rozpędzoną drużynę z Dolnego Śląska gdańszczanie nieco zatrzymali w 39.minucie. Ivan Zhelizko dośrodkował z rzutu rożnego w stronę Viunnyka. Następnie Ukrainiec zgrał do wbiegającego Dawida Kurminowskiego. Szybciej do piłki dotarł Loska, ale wyślizgnęła mu się ona z rąk i napastnik zdołał wtoczyć ją do bramki.

Więcej już nic ciekawego nie działo się w pierwszej połowie, po której na tablicy świetnej widniał wynik 1:2.

Sow dokończył dzieło 

Po przerwie ciężar gry przeniósł się na środek boiska. Zespoły rzadziej tworzyły sytuacje bramkowe - jedni chcieli jak najmniejszym kosztem sił wygrać spotkanie, a drudzy z trudem przedostawali się w okolice pola karnego rywali. 

Szczęściu chciał dopomóc Carver, wprowadzając na boisko m.in. Tomasa Bobcka czy Antona Tsarenkę, co dość jasno sygnalizowało chęć walki do samego końca meczu. 

Owszem, między 70. a 75.minutą oglądaliśmy walkę, tyle że rodem z KSW, które kończyły się kłótniami pomiędzy zawodnikami Lechii oraz Górnika. Sędzia Kwiatkowski musiał uspokoić sytuację - ukarał kartkami prowodyrów "zadym", czyli Goha i Janże.

Pod koniec meczu to jednak Górnicy ruszyli do ataków, a zwłaszcza Sow. Do trzech razy sztuka - w 78. minucie nie dokręcił futbolówki po strzale ze skraju pola karnego, w 80.minucie zdecydował się na próbę z dystansu po minięciu Kałahura, ale Paulsen zanotował interwencję na "notę".

Dopiero w 84.minucie mógł się cieszyć z dubletu. Popularny "Miły" nie dał rady dobiec do pomocnika, który na pełnej prędkości wszedł w "16" i zdołał zachować jeszcze siły na oddanie celnego uderzenia w długi róg bramki. 

Skoro wywołaliśmy już Słowaka - w doliczonym czasie próbował pokonać Loskę po dograniu Matusa Vojtko. Bramkarz zachował czujność i nogą oddalił zagrożenie. Równie dobrze zachował się chwilę później, zatrzymując Kapicia.

Górnicy w pełni zasłużenie awansowali do dalszej rundy Pucharu Polski.

Lechia Gdańsk - Górnik Zabrze 1:3 (1:2)

Bramki: Kurminowski (39') - Janicki (31'), Sow (33'), (84')

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
logo