Pierwsza potyczka już odbyła, ale w Internecie
Dział social mediów Arki Gdynia lubi "śmieszkować" w wirtualnej przestrzeni. Kilka tygodni temu w ironiczny sposób skomentowali "aferę weselną" w Widzewie Łódź (w trakcie przerwy reprezentacyjnej zawodnicy RTS-u dostali kilka dni wolnego, ponieważ ówczesny trener Patryk Czubak udał się do Grecji, by uczestniczyć w ślubie Macieja Szymańskiego, czyli wiceprezesa Widzewa), wstawiając na swoich fanpage'ach krótką scenę z komedii "Testosteron", w której aktorzy tańczyli... zorbę (grecki taniec ludowy).Teraz gdynianie zaczepili swojego przyszłego rywala pucharowego oraz ligowego (przypomnijmy, że z Górnikiem zmierzą się także 2 listopada o godz. 12:15, tyle że na Stadionie im. Ernesta Pohla w Zabrzu), udostępniając zdjęcie ochraniaczy na szczękę z pytaniem skierowanym w stronę Lukasa Podolskiego.
źródło: screen X
To było nawiązanie do sytuacji z meczu 13.kolejki PKO BP Ekstraklasy pomiędzy Górnikiem Zabrze a Jagiellonią Białystok (2:1). W 87.minucie 39-latek z dużym impetem uderzył Oskara Pietuszewskiego w łokieć. Sędzia Bartosz Frankowski nie dostrzegł tego zdarzenia, co wywołało burzę w mediach, ponieważ - zdaniem wielu obserwatorów - zawodnikowi faulującemu należała się czerwona kartka.
Poczucia humoru nie doceniła drużyna z Dolnego Śląska, a zwłaszcza jej członek zarządu Michał Siara, który na platformie X oświadczył, że kiedy żółto-niebiescy przyjadą już na południe Polski, za "karę" nie będą mogli skorzystać z obiektów treningowych zabrzan.
źródło: X
Szybko do dyskusji włączył się... Piast Gliwice, czyli lokalny rywal Górników i od razu zaoferował pomoc ekipie Dawida Szwargi.
źródło: X
Nie odkryli wszystkich kart
Wracając do czwartkowej rywalizacji, trener żółto-niebieskich na konferencji prasowej dość jasno wskazał priorytety w tym sezonie. Dla niego najważniejsze jest utrzymanie się w lidze, a puchary mają być "miłym dodatkiem", co widać zresztą po wyborze wyjściowej "11".Względem spotkania z Piastem Gliwice (2:1) doszło do sześciu zmian - jednej w linii obrony (Dawid Gojny zamiast Kike Hermoso), dwóch w linii pomocy (Alassane Sidibe oraz Tonike Gaprindaszwili) i dwóch w ataku (Patryk Szysz, Hide Vitalucci) oraz w bramce (zamiast Dawida Węglarza ujrzeliśmy Jędrzeja Grobelnego). Ponadto, zespół wystąpił w ustawieniu 1-4-3-3, dzięki czemu chciał bardziej zadbać o zagęszczenie środka pola oraz kłaść nacisk na organizację gry w defensywie.
Spóźniony zapłon Górnika
Mecz znakomicie rozpoczął się dla gospodarzy. Już w 1.minucie Edu Espiau wykorzystał świetne dogranie Gaprindaszwiliego z lewej strony. Dużo przypadku było w tej akcji, bowiem wcześniej Dominik Zator... skiksował, ale wyszło z tego celnego podanie w stronę Gruzina.Następnie pomocnik znakomicie wypatrzył Hiszpana, choć możemy się spierać czy to on miał być adreastem podania - nieco wyżej stał Vitalucci, który nie zdołał przejąć futbolówki i nieświadomie ściągnął na siebie uwagę obrońcy, przez co strzelec bramki znalazł się na wolnej przestrzeni.
Goście po wczesnym "gongu" obudzili się w 33.minucie. Kombinacyjnie rozegranie rzutu rożnego zakończyło się świetnym strzałem wewnętrzną częścią stopy Ambrosa. Trudnić winić przy tym golu Grobelnego - futbolówka leciała na nieosiągalnym pułapie dla bramkarza, bardziej pretensje należałoby kierować do Navarro, bowiem to on nie przeciął podania Sow'a do Czecha oraz nie zabezpieczył strefy, w której znajdował się pomocnik.
Żółto-niebiescy mieli problemy z ustawianiem się w obronie przy kornerach wykonywanch przez Górników. W 44.minucie Janża krótko rozegrał ten stały fragment gry do Ambrosa. Następnie otrzymał od niego podanie zwrotne i momentalnie dośrodował na dalszy słupek w stronę Joesmy. Gdyby lepiej się złożył do strzału głową, zabrzanie wyszliby na prowadzenie, a tak drużyny schodziły do szatni przy wyniku 1:1.
Atakowali, atakowali i wygrali
W końcówce pierwszej, jak i w drugiej części Górnik przejął inicjatywę na boisku. Największe zagrożenie tworzyli uderzeniami z dalszej odległości (rajd Sow'a w 54.minucie zakończony próbą, która poleciała obok słupka bramki Arki czy poprzeczka Hellebranda w 60.minucie) niż w samym polu karnym (w 49.minucie Grobelny musiał się nagimnastykować po strzale Janży)Brakowało ciągle tylko jednego - skuteczności. W 72.minucie Khlan odebrał piłkę Zatorowi w polu karnym Arki i wyszedł na sytuację "sam na sam" z bramkarzem, ale jej nie wykorzystał. Akcję chciał jeszcze uratować Liseth, lecz zbyt wolno zdecydował się na strzał i w porę już zareagowała defensywa żółto-niebieskich.
Wreszcie gości dopęli swego w 88.minucie. Dośrodkowanie Janży z rzutu wolnego po rożnych "perturbacjach" (ani Navarro, ani Zator nie potrafili mocno bitej piłki przejąć) dotarła do ustawionego na dalszym słupku Szczęśniaka. Choć na pierwszy rzut oka wydawało się, że to Hiszpan wpakował futbolówkę do własnej bramki, to jednak rezerwowy jako ostatni czubkiem buta dotknął ją, zanim wpadła do siatki.
Arkowcy mogli w końcówce doprowadzić do wyrównania, ale Loska nie dał się pokonać po mocnym uderzeniu z rzutu wolnego z ok. 20. metra Navarro. Z nieba do piekła - tak można podsumować występ drużyny Dawida Szwargi.
Arka Gdynia - Górnik Zabrze 1:2 (1:1)
Bramki: Espiau (1') - Ambros (33'), Szczęśniak (88')
Komentarze (0)