reklama

Arka rozwalcowana przez GKS

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: FB/Arka Gdynia

Arka rozwalcowana przez GKS - Zdjęcie główne

foto FB/Arka Gdynia

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportW meczu 5.kolejki PKO BP Ekstraklasy Arka Gdynia przegrała na wyjeździe z GKS-em Katowice 1:4 (1:2). Zespół z Trójmiasta przede wszystkim miał problemy z ustawianiem się pod własnym polem karnym przy stałych fragmentach gry - większość ze straconych bramek padła po dobrze wykonywanych podań z tzw. "stojącej piłki". Jedyną bramkę dla żółto-niebieskich zdobył Edu Espiau, który wszedł... w pierwszej połowie spotkania. To druga porażka w tym sezonie Arkowców.
reklama

Czekali na to prawie pół wieku

W ostatnim tygodniu wiele emocji wzbudził Kamil Jakubczyk. Pomocnik Arki Gdynia tydzień temu zapewnił swojej drużynie zwycięstwo kapitalnym uderzeniem sprzed pola karnego w samo "okienko" bramki Portowców (2:1). Gol zacnej urody przyciągnął uwagę widzów, ale także zachowanie 21-latka w trakcie celebracji, bowiem skierował w stronę ławki rezerwowej zespołu gości prowokacyjnego "buziaka". O co mu chodziło?

Na wstępie kilka faktów - Jakubczyk przeszedł do Arki w sierpniu 2024 roku z rezerw Pogoni (jest jej wychowankiem). Wówczas trenerem żółto-niebieskich był Wojciech Łobodziński, a "prawą ręką" Tomasz Grzegorczyk.

Zawodnik na początku przygody w Trójmieście dostawał kilka razy szansę gry, ale sytuacja zaczęła się zmieniać w momencie, gdy zwolniono Łobodzińskiego, a schedę po nim przejął Grzegorczyk, który kompletnie odstawił na boczny tor pomocnika - w 14 meczach pod jego wodzą zagrał tylko raz przez... pieć minut (rywalizacja z GKS-em Tychy 1:1).

Jak widać, zadra pozostała u młodego piłkarza, a ten postanowił "zrewanżować" się nie tylko na boisku, kierując ww. gest swojemu byłemu przełożonemu (Grzegorzyk obecnie jest w sztabie szkoleniowym drużyny prowadzonej przez Roberta Kolendowicza). Na boisku rozpoczęła się awantura, w wyniku czego kartkami zostali ukarani Jakubczyk, Celestine, Wahlquist. Do przepychanek doszło również po ostatnim gwizdku.

reklama

- Chciałem przeprosić cały sztab Pogoni i kibiców, jeśli pomyśleli, że gest był skierowany do nich. To wyglądało źle, wyszło prowokacyjnie, a poniosła mnie młodzieńcza fantazja. To moje pierwsze trafienie w Ekstraklasie, w dodatku przeciwko byłemu klubowi. Czułem, że mogło się obyć bez tego – powiedział po meczu 21-latek

Wracając do sportowej rywalizacji, w ten weekend Arkowcy pojechali w delegację do Katowic, żeby zmierzyć się z GKS-em. Dla ekipy Dawida Szwargi była to znakomita okazja do podtrzymania udanej passy - czwartego spotkania ze zdobyczą punktową oraz ewentualnie drugiego meczu z rzędu ze zwycięstwem, zwłaszcza że GieKSa jest daleko od dobrej dyspozycji - na koncie mają tylko jedno "oczko".

reklama

Co ciekawe, obie ekipy na poziomie Ekstraklasy zmierzą się po raz pierwszy od 45 lat - 4 czerwca 1980 roku Arkowcy wygrali z GKS-em Katowice 2:1, natomiast dość często drużyny mierzyły się ze sobą na zaplecza elity, choć już ze zmiennym szczęściem dla gdynian.

Najbardziej pamiętnym starciem było te z maja 2024 roku, który zadecydował o bezpośrednim awansie na najwyższy poziom rozgrywkowy. W nim żółto-niebiescy przegrali na własnym terenie z katowiczanami 0:1 i musieli wówczas zagrać w barażach, zakończonych niepowodzeniem - w finale przegrali z Motorem Lublin, zostając tym samym w 1.Lidze na kolejny sezon.

Mistrzowie stałych fragmentów gry 

Spotkanie świetnie rozpoczęli gospodarze, bowiem już w 9.minucie otworzyli wynik rywalizacji. Po serii nieudanych wybić piłki z wrzutu z autu (Celestina oraz Kocyły), futbolówka wpadła pod nogi Wasielewskiego, który podał w stronę Jędrycha. Obrońca, ustawiony praktycznie w polu bramkowym, strzałem pod poprzeczkę nie dał żadnych szans Węglarzowi. Radość u katowiczan była podwójna - w trakcie celebracji zawodnicy wykonali tzw. kołyskę na cześć Kussa. Estończyk został niedawno ojcem.

reklama

Mało brakowało, aby po niemal kwadransie było już 2:0. Dośrodkowanie z rzutu wolnego Nowaka dotarło do Jędrycha. Tym razem stoper postanowił wystawić futbolówkę na 5.metr do Galana, ale Hiszpan nie wykorzystał dogodnej sytuacji, uderzając wprost w bramkarza Arki. 

Gdynianie lekcji nie odrobili i niemal w taki sam sposób stracili kolejną bramkę w 32.minucie. Długie zagranie z bocznej strefy boiska Kowalczyka zbyt krótko wybił Abramowicz. Futbolówkę przejął Czerwiński i od razu kontynuował akcję pod polem karnym żółto-niebieskich, podając do Zrelaka. Napastnik w idealnym momencie (nie było spalonego) uciekł spod opieki defensywy i mocnym uderzeniem z ostrego kąta podwyższył prowadzenie dla GKS-u.

reklama

Widząc nieporadność zespołu w ofensywie (po 38 minutach goście nie oddali żadnego celnego strzału), trener Szwarga dość wcześnie dokonał dwóch zmian. Niewidocznych Sidibe oraz Percana, zamienił na Vitalucciego oraz Espiau. Na efekty nie trzeba było czekać długo - w 42.minucie hiszpański snajper wykorzystał dośrodkowanie od Abramowicza i strzałem "główką" zdobył kontaktową bramkę. 

Proste środki w grze i superrezerowy "zabiły" Arkę

Katowiczanie nie zwolnili tempa po przerwie - w 49.minucie na listę strzelców wpisał się Klemenz. Zaczęło się do dośrodkowania z niemalże narożnika pola karnego do Kowalczyka. Potem pomocnik zagrał mocne podanie w stronę swoich partnerów, którego nie zdołał przeciąć Węglarz i do futbolówki najpierw dopadł Zrelak, ale jego uderzenie zostało zablokowane.

Akcja nadal toczyła się pod bramką gdynian, a do dobitki doszedł stoper GKS-u. Rezerwowy oddał dwa strzały, z czego już za pierwszym razem futbolówka przekroczyła całym obwodem linię bramkową, ale na wszelki wypadek zawodnik skutecznie ponowił próbę. 

Obrońca miał ochotę na jeszcze więcej goli - w 58.minucie jego "główka" aż dwukrotnie obiła poprzeczkę, zaś w 60.minucie mógł już cieszyć się z dubletu - Polak urwał się spod opieki Espiau przy dograniu z rzutu wolnego Nowaka i wygrał kolejny pojedynek główkowy, po którym piłka wylądowała w siatce.

Arkowcy mieli dużo problemów z wyprowadzaniem piłek na własnej połowie lub w środkowej strefie w tym meczu, przez co nadziewali się na kontry jak w 73.minucie. Błąd Navarro napędził groźną akcję, która zakończyła się niecelnym uderzeniem Łukasiaka po dograniu ze skrzydła Wasielewskiego. 

Pod koniec meczu tempo gry spadło i rezultat spotkania nie uległ już zmianie, zatem premierowo w tym sezonie drużyna Rafała Góraka mogła cieszyć się ze zwycięstwa. 

GKS Katowice - Arka Gdynia 4:1 (2:1)

Bramki: Jędrych (9'), Zrelak (32'), Klemens (49'), (60')  - Espiau (42')

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo