Od soboty możliwe jest spożywanie posiłków w restauracyjnych ogródkach. O ile pogoda w sobotę zachęcała do spędzania czasu na świeżym powietrzu, prognoza na najbliższe dni może znowu pokrzyżować szanse restauratorów na częściowe odrobienie strat.
Jak zauważa Gessler, choć przygotowywanie posiłków na wynos lub w dostawie pozwoliło nieco zminimalizować straty i zadbać o pieniądze na najpilniejsze wydatki, to największe dochody restauracje osiągają z produktów, których w czasie lockdownu nie sprzedawali.
- Musimy bowiem pamiętać, że w gastronomii zarabia się na czasie spędzonym w restauracji, na kawach, na herbatach, na alkoholu i na różnych takich rzeczach. Dostawy to jest jedynie margines, promil, ale cieszymy się, że one są. W tym przypadku najważniejsze są dla nas nie tyle pieniądze, tylko to, że coś robimy, że możemy gotować, pracować i powodujemy u ludzi odrobinę uśmiechu – mówi restaurator Mateusz Gessler.
Jak zauważa Gessler, wiele restauracji nie poradzi sobie z kryzysem w branży gastronomicznej. Właściciele niektórych lokali już zdecydowali się definitywnie zamknąć swój biznes. Inni jeszcze walczą o przetrwanie, a część z nich, by przetrwać, balansuje na granicy prawa.
- Niestety będzie wiele restauracji, które się z tego nie podniosą. Nie ukrywam, że to będzie trochę prawo dżungli, najmocniejsi pozostaną na rynku, a ci, którzy sobie nie radzili i nie będą radzili po otwarciu wszystkich restauracji, to będą mieli gorzej. Ale trzeba być dobrej myśli i wierzyć w to, że upadnie jak najmniej restauratorów – mówi.
Zdaniem znanego restauratora, rynek gastronomiczny będzie się odbudowywał przez co najmniej kilka lat.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.