JANUSZ CH.: Wiem, że nie pochodzi Pan z Gdańska. Dlaczego wybrał Pan akurat nasze miasto?
PRZEMYSŁAW MAJEWSKI: Do Gdańska przeprowadziłem się 10 lat temu na studia. W miejscowości z której pochodzę, najczęstszym kierunkiem do studiowania jest Toruń, Olsztyn albo Gdańsk. Wyboru nie żałuję, bo abstrahując od spraw politycznych, to jest piękne miasto z historią, z dostępem do plaż i zatoki, miasto, które bezsprzecznie się rozwija.
Rządząca miastem koalicja WdG i PO ma ten luksus, że posiada większość w Radzie Miasta, i może samodzielnie przegłosowywać uchwały, a odrzucać uchwały opozycji. Czy dla klubu PiS to duża przeszkoda w działaniu?
W Radzie Miasta rządzi arytmetyka, póki co, większość ma koalicja KO-WdG i nieliczne przegrane przez nią głosowania to wynik najczęściej mniejszej liczby radnych na sali, bądź nieuzgodnienia stanowisk. Jako opozycja nie mamy co liczyć na przegłosowanie naszego projektu uchwały. Próba dotycząca "apelu o stworzenie zielonego Gdańska" skończyła się 2 lata temu przemodelowaniem jego treści przez radnych Koalicji, w związku z czym został wycofany.
Jako radni możemy i popieramy mądre uchwały, jak choćby tą na ostatniej sesji, gdy wspólnie zagłosowaliśmy za wsparciem dla gdańskich przedsiębiorców, którzy ucierpieli w trakcie pandemii. Możemy też, pytać, interweniować i interpelować. To są wbrew pozorom pokaźne narzędzia do działania, bo pozwalają uwidaczniać błędne decyzje magistratu, a wielokrotnie po prostu pomóc mieszkańcom, którzy przykładowo nie mogą otrzymać wsparcia z Gdańskich Nieruchomości.
Czy ogólnokrajowa polityka partii rządzącej w jakiś sposób oddziałuje na pracę radnego miejskiego?
Władze Gdańska od wielu lat są zaangażowane w politykę ogólnokrajową, więc siłą rzeczy, jako radni miejskiej opozycji, ale zarazem też z obozu rządzącego w Polsce, musimy się z tym mierzyć. O ile debata w Radzie Miasta coraz mocniej przypomina tę, którą widzimy w Parlamencie, to ja sam nie odczuwam podczas rozmów z mieszkańcami dystansu w związku z tym, że jestem radnym Prawa i Sprawiedliwości. Wielu z nich jest zadeklarowanymi wyborcami KO, WdG ale wielokrotnie łączą nas wspólne sprawy, jak choćby przy niedawnej dyskusji o reformie Rad Dzielnic. Radni dzielnicowi, którzy startowali z poparciem WdG czy KO, z pewnym zdumieniem pisali podczas dyskusji w stylu: "ale, że PiS będzie nas bronił to się nie spodziewałam...".
W wyborach startował Pan z listy partii PiS, ale nie jest Pan jej członkiem. Czy nadal tak jest?
W wyborach w 2018 roku startowałem z list PiS do Rady Miasta Gdańska jako członek Kongresu Nowej Prawicy. Wiele osób z mojej byłej partii obruszyło się na taki mariaż z PiS. Ja jednak od wielu miesięcy miałem okazję współpracować z Kacprem Płażyńskim, który docenił moją działalność i osób ze Stowarzyszenia Odpowiedzialny Gdańsk. Wiedziałem, że zmiany, które postuluje w Gdańsku to jest coś z czym się zgadzam. Jego kampania Prezydencka, mimo iż nie zakończyła się zwycięstwem, była dla mnie przykładem, że można realnie odwiedzić każdą dzielnicę, rozmawiać merytorycznie z osobami - nawet tymi, którzy nie są jego wyborcami. Będąc wtedy jednym z jego wolontariuszy zrozumiałem, że można w Gdańsku faktycznie pomóc ludziom. Tyle z dość przydługiej dygresji ;)
Radnym zostałem w listopadzie 2019 roku po tym, jak Kacper Płażyński został wybrany do Sejmu RP. Także jesienią 2019 roku zapisałem się do Prawa i Sprawiedliwości.
Wiele Pańskich interpelacji dotyczy Biskupiej Górki i okolic. Jest to jedna z kilku "zapomnianych" gdańskich dzielnic. Jak oceni Pan starania miasta w temacie rewitalizacji tej okolicy?
Tak, nie ukrywam, że z racji mojego zamieszkania, sprawy Biskupiej Górki czy Zaroślaka są mi szczególnie bliskie. Program rewitalizacji tej dzielnicy postępuje bardzo powoli. Widzimy, póki co, kilka odnowionych elewacji w kamienicach, skarpy zostały umocnione, Stowarzyszenie Biskupia Górka otrzymało odnowioną siedzibę. Niestety, mieszkańcy tej dzielnicy nadal mogą czuć się jak ludzie drugiej kategorii. Nie mówię już o tragicznym stanie ulic czy chodników. W wielu mieszkaniach komunalnych czy socjalnych Gdańskie Nieruchomości przeprowadziły "remonty" w taki sposób, że dziś razem z Andrzejem Skibą, dla którego ta tematyka również jest szczególnie bliska, musimy interweniować w imieniu mieszkańców.
Opinie o najwyższych władzach miasta są różne. Dużo mówi się o negatywach, ale czy może Pan wskazać kilka pozytywnych działań osób rządzących Gdańskiem?
Oczywiście. Gdańsk, jak wspomniałem, rozwija się jako miasto. Ludzie tu się przeprowadzają, czego jestem przykładem. Komfort życia, dostęp do usług, historia miasta, dobre miejsca pracy - to wszystko działa na korzyść rządzących, nawet jeśli nie jest ich bezpośrednią zasługą. To mieszkańcy, przedsiębiorcy, duże firmy portowe czy przemysłowe tworzą klimat tego miasta. Władze mogą im w tym pomóc lub przeszkodzić. W czym pomagają? Bez wątpienia na plus mogę zaliczyć wymianę taboru tramwajowego, nowe pojazdy, które docierają stopniowo do Gdańska z bydgoskiej PESY. Cieszą też mniej widoczne programy, takie jak "Jaśniejszy Gdańsk" czy "program chodnikowy". Oczywiście, można znaleźć też małe plusy w polityce mieszkaniowej czy gospodarczej, ale tutaj mamy do czynienia z wieloma błędami, problemami i zaniedbaniami, w związku z czym plusy nie mogą przysłonić minusów.
Część internautów mówi o zbyt małym zaangażowaniu polityków miejskiej opozycji w gdańskie sprawy. Jak Pan to ocenia? Mają rację?
Rada Miasta jest zróżnicowana. W każdym z klubów znajdziemy radnych, którzy są kompletnie anonimowi dla swoich wyborców. Dla mnie zaskoczeniem był fakt, że Radio Gdańsk zauważyło, że jako radny wystosowałem najwięcej interpelacji do władz Miasta w 2020 roku. To w pewnym sensie oddaje aktywność radnego, ale nie w pełni. Wielu radnych kontaktuje się ze swoimi sąsiadami, mieszkańcami dzielnicy, pomaga im, mimo iż ta działalność nie jest zauważalna.
Ja również nie piszę do władz, by “nabić” licznik zapytań czy interpelacji. To w większości mieszkańcy zwracają się do mnie z prośbą o pomoc, o wyjaśnienie, a ja jestem ich pośrednikiem. Na marginesie, sprawa Spółdzielni Mieszkaniowej Ujeścisko pokazuje, że nawet nie mając formalnych narzędzi wsparcia, można pomóc mieszkańcom w ich sprawie. Nie ukrywałem tego, że gdy oni protestowali przed siedzibą spółdzielni, ja w ich imieniu informowałem media, pomagałem w pisaniu dokumentów do organów. Jeśli się chce, to z mandatu Radnego można uczynić naprawdę mocne narzędzie nacisku na różne podmioty władzy.
Jakie jest Pana ulubione miejsce spacerów po Gdańsku?
Przed budową wiaduktu Biskupia Górka, która utrudniła przemieszczanie się Starym Przedmieściem, uwielbiałem biegać i spacerować wzdłuż opływu Motławy i po przyległych bastionach. Cieszę się, że w planach miasta jest stopniowe zagospodarowanie tego terenu, bo może on być prawdziwą perełką Śródmieścia.
Dziękuję za rozmowę.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.