Dotyczy form używanych codziennie – od pism administracyjnych po zwykłe informacje lokalne.
Zmiana nazw mieszkańców miast w reformie ortografii
Zmiana jest częścią szerokiej reformy polskiej ortografii, która zacznie obowiązywać 1 stycznia 2026 roku. Została przygotowana przez Rada Języka Polskiego i oparta na nowym słowniku normatywnym. Jednym z kluczowych elementów reformy jest wprowadzenie zasady zapisywania nazw mieszkańców miast, wsi, dzielnic i osiedli wielką literą.
Oznacza to odejście od dotychczasowej normy, zgodnie z którą formy takie jak bełchatowianie, łodzianie, gdańszczanie, płocczanie czy kutnianie zapisywano małą literą. Po wejściu reformy w życie poprawne będą formy Bełchatowianie, Łodzianie, Gdańszczanie, Płocczanie oraz Kutnianie.
Wielka litera jako element porządkowania systemu
Autorzy reformy wskazują, że zmiana ma charakter systemowy. Nazwy mieszkańców mają być traktowane analogicznie do nazw własnych, co – w założeniu – ma uprościć reguły i ograniczyć liczbę wyjątków. To jeden z powodów, dla których wielka litera zacznie pojawiać się w polszczyźnie znacznie częściej niż dotąd.
Reforma obejmuje bowiem także nazwy obiektów publicznych. Pierwszy wyraz w nazwach takich jak plac, park, osiedle czy aleja będzie zapisywany wielką literą. Ta sama zasada dotyczyć będzie nazw lokali usługowych, gastronomicznych oraz instytucji kultury. Zmiany te mają ujednolicić zapis w oficjalnych dokumentach i przestrzeni publicznej.
Nazwy marek i kolejne rozszerzenia zasad
Nowe reguły nie ograniczają się wyłącznie do nazw mieszkańców i obiektów. Reforma wprowadza także zmiany w zapisie nazw marek w odniesieniu do konkretnych przedmiotów. W praktyce oznacza to, że gdy mowa o samochodzie określonej marki, zapis będzie wymagał wielkiej litery, a nie – jak dotąd bywało – małej.
Zdaniem autorów reformy takie rozwiązanie sprzyja spójności systemu i lepiej odpowiada współczesnym realiom komunikacyjnym, w których tekst coraz częściej jest analizowany automatycznie przez algorytmy wyszukiwarek i systemy korekty.
Krytyczna ocena zmian przez językoznawcę
Do reformy sceptycznie odnosi się prof. Jarosław Liberek z Uniwersytet im. Adama Mickiewicza. Jego zdaniem nowe zasady nie rozwiązują wielu problemów, z którymi użytkownicy języka spotykają się na co dzień, a w niektórych przypadkach mogą wręcz je pogłębić.
– Po 1 stycznia, posługując się polszczyzną, będę kierował się przede wszystkim precyzją wypowiedzi, a nie zaleceniami Rady Języka Polskiego – przyznał prof. Liberek.
Wskazuje on, że reforma została skonstruowana przede wszystkim z myślą o ujednoliceniu zapisu i ułatwieniu pracy maszynom analizującym teksty, a nie o zachowaniu subtelnych różnic znaczeniowych.
Problem znaczeń: miasto a region
Jednym z najczęściej podnoszonych argumentów krytycznych jest ryzyko zacierania różnic między nazwami mieszkańców miast a nazwami odnoszącymi się do regionów historycznych i geograficznych.
– Od stycznia nazwy mieszkańców miast, dzielnic, osiedli i wsi będziemy zapisywać wielką literą. Tymczasem warto zauważyć, że Poznańskie to kraina geograficzno-historyczna. Mieszkaniec Poznańskiego to Poznaniak, który może mieszkać np. w Szamotułach. Zrównanie Poznaniaka z Szamotuł z Poznaniakiem z Poznania może w niektórych kontekstach utrudnić rozróżnianie znaczeń – wyjaśnił językoznawca.
W praktyce oznacza to potencjalne trudności interpretacyjne w tekstach urzędowych, naukowych i publicystycznych, gdzie precyzja pojęć ma zasadnicze znaczenie.
Pisownia łączna z nie jako kolejny element reformy
Reforma obejmuje również zmiany w zapisie wyrazów z partykułą nie. Od 2026 roku w wielu przypadkach obowiązywać będzie pisownia łączna. Dotychczasowe formy rozdzielne, takie jak nie mniejszy czy nie najszybciej, zostaną zastąpione zapisami niemniejszy oraz nienajszybciej.
Zwolennicy zmian argumentują, że to krok w stronę większej przejrzystości zasad. Krytycy podnoszą jednak, że rozdzielny zapis bywał istotny dla podkreślenia sensu wypowiedzi i świadomego przeciwstawienia.
Długie wdrażanie i podwójne standardy
Eksperci przewidują, że nowe zasady będą wdrażane stopniowo. Zmiana szyldów, dokumentów, nazw instytucji i materiałów promocyjnych wiąże się z kosztami oraz możliwymi konsekwencjami prawnymi. Wiele podmiotów może przez długi czas pozostać przy dotychczasowym zapisie.
– W takich przypadkach decyzje o wprowadzeniu ewentualnych zmian będą należeć do instytucji i właścicieli firm. Nie jest pewne, czy zdecydują się ich na szybkie wdrożenie, biorąc pod uwagę koszty i możliwe konsekwencje prawne. W efekcie przez dłuższy czas możemy mieć do czynienia z podwójnymi zasadami pisowni – powiedział ekspert.
To oznacza, że nowe formy zapisu nazw mieszkańców miast – w tym Bełchatowa, Łodzi, Gdańska, Płocka i Kutna – będą funkcjonować równolegle z dotychczasowymi jeszcze przez wiele lat.
Komentarze (0)