reklama

Fundusz profesora UG pod lupą prokuratury. Straty wycenione w milionach

Opublikowano:
Autor:

Fundusz profesora UG pod lupą prokuratury. Straty wycenione w milionach - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kronika kryminalna Jak ustaliło PAP, sześć osób złożyło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w związku z działalnością funduszu inwestycyjnego, założonego przez profesora Uniwersytetu Gdańskiego. Straty poszkodowanych wyceniane są w milionach.
reklama

Prokuratura Okręgowa w Gdańsku pierwsze zawiadomienie w tej sprawie otrzymała na początku stycznia 2022 roku. Zostały w nim oskarżone trzy osoby wszystkie odpowiedzialne za organizacje tego funduszu, w tym profesor Uniwersytetu Gdańskiego. Pokrzywdzeni zarzucili im oszustwo, działalność w zorganizowanej grupie przestępczej oraz wyrządzenie start na kwotę co najmniej 9 mln złotych.

Trwają czynności z udziałem świadków, w tym realizowane w ramach pomocy prawnych. Do chwili obecnej przesłuchano kilkadziesiąt osób, wśród nich są również pokrzywdzeni. W Dziale do spraw Informatyzacji i Analiz tutejszej prokuratury prowadzona jest analiza kryminalistyczna dotycząca m.in. przepływów finansowych - stwierdziła w rozmowie z PAP, Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Według PAP, początki sprawy sięgają nawet 2015 roku, kiedy do prezesa jednej z warszawskich spółek zgłosił się pomorski biznesmen wraz ze wspomnianym już profesorem. Mężczyźni mieli rzekomo przedstawić ofertę biznesu polegającego na finansowaniu wynajmu samochodów zastępczych klientom zakładów ubezpieczeń. Naukowiec miał być twarzą tego projektu. Jak sam twierdził, spółka miała pozyskiwać finansowanie dla projektu i gwarantować inwestorom wysokie zyski z zainwestowanej gotówki.

Pomysłodawcy mieli zapewniać, że wpłacone na projekt pieniądze miały służyć do zakupu samochodów, które miały zostać przeznaczone na wynajem, co miało przynosić firmie zysk. Skuszony warszawski biznesmen wpłacił 770 tys. złotych, a następnie 1 mln zł tylko z innej spółki. Pieniędzy już nie odzyskał, a teraz sam złożył zawiadomienie o przestępstwie.

Inny pokrzywdzony, tym razem z Sopotu, wpłacił na inwestycję 1,5 mln złotych i również nie otrzymał nic z powrotem.

- Osoba, która mnie wprowadzała do interesu jako konsorcjanta, to przyjaciel rodziny. Razem spędzaliśmy wakacje, graliśmy w squasha. Zaufałem człowiekowi, bo wiedział, że mam gotówkę przeznaczoną na remont hotelu w Sopocie. Chciałem wpłacić na rok. Podpisałem umowę konsorcyjną, ale zwrotu już nie otrzymałem. Z remontu hotelu nic nie wyszło. Straciłem 1,5 mln zł - opowiadał w rozmowie z PAP mężczyzna.

Okradziona została również gdyńska sędzia, która również zgodziła się zainwestować w projekt.

- Straciłam 400 tys. zł, które były przeznaczone na mieszkanie dla córki. Podpisaliśmy umowę pożyczki i udziału w konsorcjum. Działalność tej spółki to piramida finansowa przypominająca Amber Gold, ale dla bogatych - mówiła PAP kobieta.

Profesor na swoją obronę stwierdził, że sam poniósł straty na tej działalności, a konsorcjanci ponosili po prostu ryzyko biznesowe, inwestując w ich projekt. Natomiast prezes spółki stwierdził, że gotówki nie może oddać, bo po prostu jej nie ma. Według PAP mężczyźni się zostali jeszcze przesłuchani przez prokuraturę.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama