Od wielu tygodni liczba nowych zakażeń koronawirusem systematycznie spada. Minionej doby odnotowano poniżej tysiąca zakażeń w całym kraju. W związku z wygasaniem epidemii, część organizatorów transportu zbiorowego zdecydowało się ponownie uruchomić indywidualne otwieranie drzwi przez pasażerów. Na taki krok zdecydowano się m.in. w Bydgoszczy oraz Górnośląskim Okręgu Przemysłowym. W ciepłych, letnich miesiącach poprawi to efektywne działanie klimatyzacji w pojazdach.
Ponadto organizatorzy znoszą też strefy buforowe oddzielające dodatkowo pasażerów od kabin prowadzących pojazdy. Uwolni to dodatkową przestrzeń dla pasażerów, których w wyniku luzowania kolejnych obostrzeń, jest coraz więcej. W ostatnich dniach strefy buforowe zniknęły we Wrocławiu. Sprawdziliśmy, czy na podobny krok zdecyduje się również Gdańsk.
Chronimy ściany przed zakażeniem
Jak się okazuje Zarząd Transportu Miejskiego w Gdańsku trzyma się stref buforowych i nie chce samodzielnie podjąć decyzji o uruchomieniu tzw. "ciepłych przycisków" oraz zniesieniu stref buforowych.- Bezpieczeństwo kierujących pojazdami w sieci transportu organizowanego przez ZTM w Gdańsku oraz pasażerów tych pojazdów jest bezwzględnym priorytetem, zgodnym z rozporządzeniami rządu w zakresie przeciwdziałania pandemii COVID-19. Ostateczne decyzje dotyczące ewentualnej likwidacji stref buforowych w pojazdach zostaną podjęte w zależności od rozwoju sytuacji epidemicznej i rekomendacji zarówno MZKZG, jak i zaleceń Ministerstwa Zdrowia - mówi w rozmowie z portalem Puls Gdańska Zygmunt Gołąb, rzecznik prasowy ZTM Gdańsk.
Czy istnienie stref buforowych rzeczywiście poprawia jednak bezpieczeństwo? Jest to kwestia mocno dyskusyjna, szczególnie przypadku tramwajów, które mają szczelnie wygrodzone kabiny motorniczego. Stanowiska pracy osób kierujących wszystkimi liniowo kursującymi tramwajami są obudowane od sufitu do podłogi. Od kiedy prowadzący nie prowadzą sprzedaży biletów już sama kabina chroni ich lepiej niż wszystkich pracowników branży medycznej, handlowej, gastronomicznej, a także personelu pokładowego na kolei i w lotnictwie. W efekcie strefy buforowe bardziej chronią ściany kabin przez zakażeniem, niż samych motorniczych.
ZTM w Gdańsku dzięki strefom buforowym prawdopodobnie chce chronić motorniczych w momencie, kiedy wychodzą z pojazdu przestawić rozjazd specjalnym drążkiem, co wbrew pozorom w trzeciej dekadzie XXI wieku w Gdańsku nie jest niczym nadzwyczajnym.
Istnienie stref buforowych jeszcze mniej sensu ma w tramwajach NGT6 i NGd99. Wymienione pojazdy wyposażone są w oddzielne drzwi do kabiny motorniczego, dzięki czemu prowadzący pojazd wsiadając i wysiadając w ogóle nie ma styczności z przestrzenią pasażerską. Mimo to, w tramwajach firmy Bombardier i Alstom strefy buforowe dzielnie chronią przez zakażeniem... wyłącznie ściany kabin i pierwszy rząd foteli pasażerskich. Pasażerowie tych dość mało pojemnych jak na gdańskie standardy wagonów (w normalnych warunkach ich pojemność wynosi około 170-180 pasażerów, podczas gdy tramwaje Pesy mieszczą ich ponad 200), są z kolei zmuszeni do stania w ścisku na sztucznie zmniejszonej powierzchni.
Na naszą prośbę o wskazanie logicznych argumentów za utrzymywaniem stref buforowych w tramwajach NGT6 i NGd99 Zarząd Transportu Miejskiego nie odpowiedział. Prawdopodobnie dlatego, że ciężko takowe argumenty znaleźć.
Co ciekawe, identyczne tramwaje typu NGT6 firmy Bombardier eksploatowane są w Krakowie. W przeciwieństwie do gdańskich pojazdów, w krakowskich bombardierach nigdy nie wprowadzono stref buforowych. Pasażerom udostępnia się całą przestrzeń pojazdu. Zaklejono jedynie małe dziurki w ścianie kabiny, przez które pasażer mógł komunikować się z motorniczym.
W mercedesach z Berlina zagrożenia nie ma. W innych już jest
Jeszcze większą ciekawostką jest fakt, że ZTM stosuje strefy buforowe dość wybiórczo. W tramwajach, w których motorniczy nie ma kontaktu z pasażerami strefy buforowe istnieją, ale w kupionych z Berlina autobusach Mercedes Citaro z 2009 roku stref buforowych nie ma, mimo iż kabiny kierowcy są w tych pojazdach tylko częściowo zabudowane.
Dawne niemieckie autobusy przez ponad rok, od momentu wybuchu pandemii, stały w zajezdni, m.in. z powodu tylko dwóch par drzwi, w tym jednych zlokalizowanych przy kabinie kierowcy. Strefa buforowa powodowała, że do dyspozycji pasażerów zostałyby tylko jedne drzwi, co mocno utrudniałoby wsiadanie i wysiadanie przy większej liczbie pasażerów.
[news:1143966]
Po roku postanowiono problem rozwiązać kierując autobusy do ruchu bez strefy buforowej. Na kabinie kierowcy znajduje się jedynie naklejka prośbą o przejście do tylnej części pojazdu, a na pierwszym rzędzie siedzeń umieszczone są znane pasażerom karteczki z prośbą o niezajmowanie miejsc. W innych autobusach, także tych z bardziej zabudowanymi kabinami kierowców, strefy buforowe dalej istnieją.
Przyciski tylko niektóre
Duża niekonsekwencja panuje także w temacie przycisków. W trosce o bezpieczeństwo pasażerów wyłączone pozostają przyciski indywidualnego otwierania drzwi. Cały czas jednak można, a nawet trzeba korzystać z przycisków sygnalizujących chęć wysiadania na przystanku na żądanie. To, czy ryzyko zakażenia się dotykając przycisku "stop" jest mniejsze od dotykania "ciepłego guzika", pozostawimy jako pytanie retoryczne.Kwestia stref buforowych i ciepłych przycisków nie jest jedynym kuriozum stworzonym przez gdański ZTM w czasie pandemii. W ubiegłoroczne wakacje urzędnicy zajmujący się transportem wprowadzili nietypowy sposób zakupu biletu u prowadzącego pojazd, wymuszający wyjście z pojazdu po dokonaniu zakupu i wejście do niego z powrotem innymi drzwiami. Z naszych obserwacji wynikało, iż niewiele osób stosowało się do wymyślonego przez ZTM rozwiązania. Zdecydowana większość pasażerów po zakupie biletu przechodziła pod taśmą tworzącą strefę buforową.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.