Pasmo klęsk od przegranego finału
Większość problemów Pogoni Szczecin rozpoczęła się w maju 2024 roku, a konkretnie w Dniu Flagi, bowiem wtedy Portowcy rozgrywali finał Pucharu Polski z Wisłą Kraków. Starcie czołowej drużyny elity z pretendentem do grania w niej powinno być „bułką z masłem” dla Portowców, ale niespodziewanie triumf zdobyła Biała Gwiazda, pokonując rywali 2:1 po dogrywce.Przegrana nie tylko nie zapełniła w końcu gabloty klubu (szczecinianie jak dotąd w swojej 77-letniej historii nie zdobyli żadnego tytułu – ani w lidze, ani w pucharach), ale też zapoczątkowała wielomilionową dziurę w budżecie, ponieważ zakładano, że zespół wzbogaci się o pięć milionów złotych (tyle jest za zwycięstwo w Pucharze Tysiąca Miast), a na dodatek wystąpi w europejskich pucharach, które również generowałyby dodatkowe przychody (w sezonie 2023/2024 zajęli dopiero 4.miejsce).
Długi rosły i rosły (w pewnym momencie sięgały blisko 50 milionów złotych), zatem żeby zabezpieczyć przyszłość klubu, potrzebny był nowy inwestor. Ten miał przyjść w grudniu 2024 roku – negocjacje ówczesnego właściciela i prezesa Jarosława Mroczka z Alexem Haditaghim spaliły na panewce miesiąc później, podczas gdy „misję ratunkową” powierzono innego biznesmenowi - Nilo Efforiemu.
On miał wraz ze swoimi wspólnikami postawić klub na nogi, tyle że ta nowa grupowa inwestycyjna kompletnie nie wywiązała się z obietnic i jeszcze pogorszyła sytuację finansową drużyny. Kanadyjczyk irańskiego pochodzenia, mimo że nie pierwotnie nie dogadał się z władzami Dumy Pomorza, bacznie obserwował sytuację Portowców i postanowił wziąć sprawy w swoje ręce w marcu.
W ruchu, który bardziej przypomina hitowy film niż transakcję zakupu klubu piłkarskiego, Alex Haditaghi oficjalnie przejął Pogoń Szczecin, ratując klub przed nieuchronnym upadkiem finansowym zaledwie 24 godziny przed tym, jak bankructwo i niewypłacalność zagroziły jego istnieniu. – pisał klub w swoim oświadczeniu, podkreślając jak bardzo ważny to był ruch ze strony biznesmena
Co ciekawe, Effori pozostał w strukturach klubu, zostając dyrektorem ds. piłki międzynarodowej. Jak dotąd udało płacić blisko 20 milionów złotych zobowiązań, ale wszyscy są zgodni, że proces odbudowy finansów zespołu będzie trwał miesiącami.
Walka o uratowanie sezonu
Wracając na „podwórko” sportowe – mimo problemów organizacyjno-finansowych, wiosną szczecinianie radzą sobie dobrze na boiskach elity – wygrali 9 meczów, 2 zremisowali oraz 3 przegrali (są najlepiej punktującą drużyną w 2025 roku), dzięki czemu zanotowali awans w tabeli względem jesieni (z 8. na 4. lokatę) i wciąż są w walce o podium – do 3. Jagiellonii tracą zaledwie trzy „oczka” (59-56).Motywację do zdobycia medalu Mistrzostw Polski mają podwójną, ponieważ to ich jedyna szansa na grę na arenie międzynarodowej w następnym sezonie (trzecia ekipa zagwarantuje sobie prawo udziału w eliminacjach do UEFA Conference League) po tym jak przegrali kolejny finał Pucharu Polski – dwa tygodnie temu ulegli Legii Warszawa po kapitalnym pojedynku 3:4 na Stadionie Narodowym.
- Powiem wam to, co powiedziałem zawodnikom: jesteśmy rozczarowani, chcieliśmy przywieźć puchar. Jestem dumny z piłkarzy, bo cały czas widziałem w nich wiarę w odwrócenie losów meczu. To, co zbudowaliśmy po tym, co przeszliśmy w ostatnich miesiącach, jest czymś bezcennym. Dostaliśmy kolejny cios, ale podniesiemy się po nim. Jutro znów wyjrzy słońce i będziemy znów walczyć – powiedział na gorąco po tym meczu trener Pogoni Robert Kolendowicz
Portowcy w tym tygodniu musieli nadrobić „pucharowe” zaległości, ponieważ spotkanie 31.kolejki z Motorem Lublin, zaplanowane na długi weekend majowy, nie odbyło się w pierwotnym terminie.
Drużyna ze Szczecina bez problemów na własnym terenie pokonała rywali 3:0. Po komplet punktów poprowadzili zespół liderzy jego ofensywy Kamil Grosicki i Efthymis Koulouris. Kapitan drużyny strzelił dwa gole, a za ustalenie wyniku odpowiadał prowadzący w klasyfikacji strzelców ligi Grek. Warto wspomnieć, że snajper zdobył już 26. bramkę i właściwie już kataklizm może powstrzymać go od korony króla strzelców.
NAJLEPSI STRZELCY EKSTRAKLASY
Efthymis Koulouris – 26 goli
Mikael Ishak – 21 goli
Benjamin Kallmann – 17 goli
- Pokazaliśmy dużą jakość i siłę. Przez większą część meczu kontrolowaliśmy grę, a kluczowe były momenty ataku przestrzeni za obroną przeciwnika. Podobały mi się motoryka, intensywność, agresja. Do tego fantastycznie zagrał Kamil Grosicki. Mamy już więcej punktów niż w całym poprzednim sezonie, ale nie zatrzymujemy się na tym - powiedział trener
Warto dodać, że są "liderami" tabeli za 2025 roku, co tylko jest potwierdzeniem ich znakomitej formy w ostatnim czasie.
TABELA EKSTRAKLASY ZA 2025 ROK (źródło: 90minut.pl)
Lechia jest już spokojna
Jedni walczą o swoje cele, drudzy (choć zupełnie inne) już je zrealizowali. W poniedziałkowy wieczór w rywalizacji sportowej wywalczyli utrzymanie za sprawą korzystnego rezultatu w Niepołomicach – Puszcza przegrała ze Stalą Mielec 2:3, tracąc tym samym szanse na grę w elicie w następnej kampanii i dołączając do grona spadkowiczów – wspomnianych Stalowców i Śląska Wrocław.
- Byłem na spacerze i muszę przyznać, że były to najdłuższe dwie godziny w moim życiu. Kilka razy zaczepili mnie kibice, aby zrobić sobie ze mną zdjęcie. Prosiłem, żeby nie mówili mi jaki jest wynik. Patrząc na ich entuzjazm domyślałem się jaki on jest wynik. Dopiero pod koniec meczu zadzwonił do mnie Maciek (analityk Lechii Gdańsk) i powiedział mi, że się utrzymaliśmy. – mówił John Carver
Tyle, że ta radość była nieco stonowana, ponieważ wówczas klub jeszcze nie miał licencji, pozwalającej jej uczestniczyć w rozgrywkach krajowej elity za rok. Wiemy już, że biało-zieloni oficjalnie ją dostali w piątkowe popołudnie, ale nie obyło się bez kar: następną kampanię rozpoczną z ujemnymi punktami oraz zakazem transferowym.
Komisja Odwoławcza ds. Licencji Klubowych PZPN przeanalizowała odwołanie klubu Lechia Gdańsk SA i postanowiła:
- W momencie, kiedy otrzymamy decyzję, to porozmawiamy o przyszłości. Nie będę wchodził w szczegóły, czy dostałem pensję, ale zawodnicy są szczęśliwi. Chcemy skończyć ten sezon jak najwyżej.
Porywający speech Carvera
Czy zespół, który rozwiązał już wszystkie problemy, może włączyć „tryb eco” i kompletnie odpuścić dwa ostatnie spotkania? Szkoleniowiec absolutnie wykluczył taki scenariusz.
- Jedziemy tam, aby zdobyć trzy punkty. Wyjdziemy swoim najsilniejszym składem. – oznajmił
Choć niewykluczone, że będzie chciał dać więcej szans zawodnikom rezerwowym, wliczając także juniorów. W końcu lepszej okazji, aby móc sprawdzić ich w boju w najbliższym czasie 60-latek mieć nie będzie…
Z każdym dniem plotki odnośnie odejścia Carvera po sezonie narastają, mimo że – według niektórych źródeł – miał mieć automatycznie przedłużony kontrakt o kolejny rok w zamian za utrzymanie drużyny w elicie. Szkopuł w tym, że ta klauzula jest nic nie warta i wcale Anglik nie musi jej zaakceptować.
Szkoleniowiec na razie nie podjął żadnych wiążących decyzji, ale podczas konferencji prasowej wygłosił coś - jakby na wzór – mowy pożegnalnej.
- Chciałbym zacząć od tego, jak wspaniałą rzecz osiągnęliśmy. Kiedy tutaj przyjechałem w grudniu życzyłem sobie tego, aby w ostatnim meczu wywalczyć utrzymanie. Zrobiliśmy to dwie kolejki przed końcem i to jest wspaniałe. Chcę podziękować wszystkim, którzy pracują poza boiskiem i tym, których nie zawsze widzimy. Zacznę od ludzi w biurach, którzy zawsze dbali o jak najlepsze warunki dla nas, zwłaszcza w tych okolicznościach. Chcę podziękować sztabowi, bo bez nich ta praca byłaby trudniejsza. Mamy bardzo mały sztab, ale zawsze dają z siebie wszystko i zawsze robili wszystko dla tego klubu. Podziękowania kieruję do Kevina Blackwella, który jest ważną częścią sukcesów tego klubu. Dziękuję także Paolo Urferowi i Kubie Chodorowskimu. Dziękuję także kibicom. Będziemy im chcieli podziękować jeszcze na ostatnim meczu. Chciałbym podziękować również piłkarzom – mamy najmłodszy skład, kadra zespołu nie jest dość szeroka, a mimo rozwijali się z każdym kolejnym meczem. Mieliśmy też oczywiście swoje trudne momenty. Klub miał problemy, ale ta grupa została jednością. To duża siła tego Klubu.
Sztab będzie miał właściwie do dyspozycji tych samych piłkarzy, co w starciu z Koroną (nadal nie zobaczymy kontuzjowanych Tomasa Bobcka oraz Adama Kardasia). Nikt w tej chwili nie pauzuje za kartki, ale pauzą w ostatniej kolejce zagrożeni są Anton Tsarenko, Andrei Chindris, Miłosz Kałahur i Kacper Sezonienko.
Ostatni z nich „kupił” serca fanów biało-zielonych po golu, który zapewnił drużynie zwycięstwo tydzień temu w rywalizacji ze Scyzorykami (3:2).
- Nie czuje się bohaterem, cała drużyna utrzymała Ekstraklasę. Każdy mecz i każdy punkt miało znaczenie - nie tylko mój gol. Każdy dołożył swoją cegiełkę do tego wyniku – powiedział na briefingu prasowym 22-latek
Czy napastnik zostanie wynagrodzony za swoją postawę i rozpocznie sobotnie starcie od pierwszej minuty?
- Zobaczymy w sobotę. Mam nadzieję, że i tak dostanę swoje minuty i z dobrej strony się pokazać – powiedział, dodając - Mecze u siebie (Pogoni) to ich duży atut. Przegrali chyba tam tylko dwa mecze. Może na wyjazdach mają problemy, ale u siebie grają dobrze. My chcemy jednak Szczecin zdobyć. Jeśli miałbym wyróżnić któregoś zawodnika (drużyny przeciwnej), to na pewno byłby to Kamil Grosicki. „Szarpie” na skrzydle i ma dużo jakości. My mamy jednak Dominika Piłę, który już kilku zawodników zatrzymał i mam nadzieję, że również zrobi to z Kamilem.
Oby. Początek starcia o godz. 14:45. Transmisja w Canal+Sport 3.
Komentarze (0)