Kamil Różycki Puls Gdańska: Czy mają Państwo obecnie problem z jakąś konkretną grupą krwi?
Lek. Anna Jaźwińska: To wszystko jest bardzo płynne i zmienne. To, co mogę powiedzieć teraz, za kilka godzin może być już nieaktualne. Może nie za dziesięć minut, ale na przykład do końca dzisiejszego dnia sytuacja może się zmienić. Mamy na swoim terenie kilka dużych szpitali w tym Uniwersyteckie Centrum Kliniczne. To duży ośrodek przeszczepowy, gdzie ostatnio wykonuje się dużo przeszczepów wątroby. Takich zabiegów nie można przerwać w połowie, musimy zapewnić pełne zaopatrzenie krwi. Mamy też dwa ośrodki kardiochirurgiczne i hematologię. Wszędzie tam potrzeby są duże i często nagłe.
Czy są takie grupy, których generalnie zawsze brakuje? Takie, które przyjmujecie najchętniej?
Tak. Największe potrzeby zwykle dotyczą najpopularniejszych grup, czyli O RhD+ i A RhD+, bo mamy najwięcej pacjentów z tymi grupami. Oprócz tego są tzw. grupy RhD- ujemne, czyli popularne „minusy”. Pacjent z grupą RhD- ujemną nie może otrzymać dodatniej. No i jeszcze ta legendarna O RhD-, czyli krwinki czerwone, które nazywa się uniwersalnymi. Są stosowane w sytuacjach ratunkowych, kiedy nie znamy jeszcze grupy krwi pacjenta. Wtedy właśnie podaje się O RhD-, bo to najbezpieczniejsza możliwość leczenia w przypadku pilnej transfuzji.
Jeśli pacjent po urazie trafia na SOR i nie znamy jego grupy krwi, a trzeba działać natychmiast, to właśnie krwinki czerwone O RhD- są stosowane. Pacjent docelowo może mieć zupełnie inną grupę krwi, ale w pierwszym momencie przetacza się właśnie KKCz grupy O RhD-.
Wakacje mają wpływ na liczbę dawców?
Zdecydowanie. Nasi stali dawcy też wyjeżdżają na urlopy. Może nie wszyscy jednocześnie, ale jak w każdej pracy, w sezonie urlopowym trzeba zorganizować wszystko z mniejszą liczbą ludzi. Nawet ci, którzy zostają, pracują „za tych”, którzy są na urlopie. Przez to krwiodawcom bywa trudniej, bo trzeba ustalić z pracodawcą dzień wolny, by móc przyjść oddać krew. Ale mimo to przychodzą, możemy na nich liczyć.
Czy jest jakaś grupa krwi, której obecnie nie przyjmujecie?
Tak, okresowo zdarza się, że wstrzymujemy pobieranie krwi od dawców z grupą AB Rh+ i B Rh+. To wynika z racjonalnej gospodarki – mamy dużo dawców z tymi grupami, a w szpitalach zapotrzebowanie nie jest duże. Nie chcemy niszczyć krwi z powodu przeterminowania. To byłby zmarnowany wysiłek – dawcy, naszego personelu, logistyki. Ale zapraszamy takie osoby do oddania osocza albo płytek krwi. One też są bardzo potrzebne.
A ile czasu krew może być przechowywana?
Krew w tej formie, która, która jest pobierana, nie jest stosowana w szpitalach. Po pobraniu dzielimy ją na składniki. Krwinki czerwone mają termin ważności 42 dni. Płytki krwi są ważne najkrócej, bo 5 dni, ale zapotrzebowanie na nie jest dosyć duże. Osocze możemy magazynować najdłużej, bo przechowujemy je zamrożone i może to trwać aż 3 lata. Dlatego musimy bardzo precyzyjnie planować, żeby zdążyć wszystko wykorzystać.
Czy zdarza się, że inne regiony proszą Was o pomoc? Jak gdańskie centrum wygląda w skali reszty kraju?
Sytuacja w porównaniu z resztą kraju jest bardzo dobra. W województwie pomorskim są dwa centra — w Gdańsku i w Słupsku. My obsługujemy wschodnią część regionu, a Słupsk zachodnią. W tej chwili jeśli chodzi o zapasy, Gdańsk jest obecnie na 5. miejscu wśród 21 centrów w Polsce. Zdarza się, że inne centra, np. Olsztyn czy Bydgoszcz, proszą nas o pomoc. To świadczy bardzo dobrze naszych dawcach, że przychodzą, że są chętni. My też cieszymy się, że możemy pomóc, bo kiedyś sytuacja może się odwrócić i to my będziemy tymi potrzebującymi.
Kto może oddać krew?
Osoba pełnoletnia, w dobrym stanie zdrowia. To tak skrótowo. Ale jest też cała lista kryteriów, które trzeba spełnić. Przed oddaniem warto się dobrze się przygotować, czyli być wyspanym, wypoczętym, zjeść lekki i nietłusty posiłek, dobrze się nawodnić. I koniecznie mieć przy sobie dokument tożsamości. Nie trzeba znać swojej grupy krwi, wszystko oznaczymy na miejscu. Jeśli ktoś choruje przewlekle, dobrze jest wcześniej zadzwonić i skonsultować się z naszym lekarzem, który dopyta o szczegóły i stwierdzi czy dana osoba spełnia warunki, by próbować zostać dawcą.
Są też dyskwalifikacje stałe, na przykład po chorobach nowotworowych, po wirusowym zapaleniu wątroby typu B lub C, osoby z HIV. Ale są też dyskwalifikacje czasowe. Po pobycie w krajach, gdzie występuje m.in. malaria oznacza półroczny okres dyskwalifikacji. W przypadku wirusa denga czy wirusa Zachodniego Nilu czas ten jest krótszy i wynosi 28 dni. Warto śledzić nasze komunikaty na stronie i Facebooku, gdzie publikujemy informacje, by nikt nie był zaskoczony. Warto podkreślić, że inne czasowe dyskwalifikacje to np. niedawno wykonane tatuaże, gastroskopie, zabiegi operacyjne czy skomplikowane leczenie stomatologiczne. Tu czeka się 4 miesiące od zdarzenia. W przypadku infekcji to 2 tygodnie od całkowitego wyzdrowienia.
Czy tatuaże są przeszkodą?
Nie na stałe. Jeśli tatuaż został zrobiony w ciągu ostatnich 4 miesięcy, nie można oddać krwi, ale potem już tak. Mamy wielu dawców z tatuażami – nawet całe ramiona. Często zostawiają sobie miejsce w zgięciu łokciowym, by można było łatwo pobrać krew. To ułatwia pobranie krwi, bo wtedy widzimy, gdzie się wkłuwamy, a że musimy najpierw starannie zdezynfekować miejsce wkłucia i potem już nie można dotykać tej okolicy.
Mamy oczywiście świetny personel pobierający, ale jak się nie widzi żyły, to też jest dla nich dyskomfort. Zawsze dobrze jest widzieć, w co się kłuje, a nie robić to na ślepo, bo to też może po prostu boleć.
Dlaczego warto oddawać krew?
Dlatego, że ratujemy ludzkie życie. To naprawdę nie jest skomplikowane. Każdy, kto oddaje krew, może powiedzieć: „jestem superbohaterem, uratowałem komuś życie”. To piękne uczucie. Dodatkowo można poznać swoją grupę krwi, zrobić morfologię, zmierzyć ciśnienie. Dla osób, które na co dzień nie robią badań – to też pewna forma profilaktyki.
Komentarze (0)