reklama

Kościół między sklepami. Wizyta w gdańskim kościele gospelowym [WYWIAD]

Opublikowano:
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Religia Tańczą, klaszczą, śpiewają, tak wyglądają nabożeństwa w Gospel Church Gdańsk, czyli anglojęzycznej parafii protestanckiej. Co niedzielę kilkuset wiernych spotyka się w centrum handlowym nie tylko na modlitwę, ale też na kawę czy herbatę. O funkcjonowaniu swojego kościoła opowiedział w rozmowie z Pulsem Gdańska drugi pastor Jerry Dean.
reklama

Jak wytłumaczyłby Pan, czym jest kościół gospelowy?

Jerry Dean: Słowo "gospel" to jest po prostu tłumaczenie na język polski słowa „ewangelia”. Zatem w skrócie "gospel" to jest to, co głosili uczniowie Jezusa o jego życiu, śmierci, zmartwychwstaniu. Nasz kościół jest nazwany Gospel Church, bo to jest jakby całe sedno istnienia kościołów.

Jak wyglądają wasze msze i czym różnią się od tych z kościołów katolickich?

Jesteśmy protestantami, a nasz kościół jest wpisany do kościołów ewangelicznych w Polsce. Nasze nabożeństwo trwa zwykle około półtorej godziny. Pierwsze 30 minut jest pełne bardzo żywej muzyki. Mamy ludzi, którzy grają na perkusji, klawiszach, gitarach elektrycznych, akustycznych czy basowych, a także osoby, które śpiewają. W sumie około 40 muzyków, więc co tydzień jest inny zespół.

Mniej więcej pierwsze pół godziny jest właśnie bardzo żywe, ludzie mogą klaskać czy radośnie śpiewać. Potem mamy nauczenie słowa Bożego z Biblii i zwykle są to praktyczne rzeczy z życia codziennego np. przebaczenie, małżeństwo, finanse. To jest też około pół godziny.

Następnie jest czas na powitanie nowych osób, które są pierwszy czy drugi raz. Zwykle mamy mikrofony, podchodzimy i pytamy, jak mają na imię, skąd są. Potem jeszcze jakieś ogłoszenia, odśpiewanie pieśni. Ludzie zostają po nabożeństwie na kawę, herbatę, aby porozmawiać, podzielić się czymś.

Nasze spotkania odbywają się całkowicie w języku angielskim, więc i śpiewanie i słowo, wszystko jest po angielsku. Uczęszczają głównie obcokrajowcy, ale też Polacy, którzy lubią taką bardzo radosną atmosferę.

Czyli jest to bardzo zintegrowana parafia?

Tak, ludzie, którzy są przyzwyczajeni do kościoła katolickiego, mówią, że klimat jest bardziej radosny. Nie jest sztywny, formalny, ale panuje bardzo luźna atmosfera. Ludzie starają się nawiązywać relacje ze sobą, poznają się. Mamy osoby z 50 różnych krajów, różnych kultur, różnych ras, a wszyscy patrzymy na Boga tak samo, dlatego się spotykamy razem.

Skąd pomysł na założenie takiej parafii w Gdańsku?

Pastor Clint Kirby i jego żona Melissa przyjechali do Polski w 2009 roku razem czterema innymi osobami ze Stanów Zjednoczonych i planowali tutaj założyć kościół. W 2011 roku zaczęli prowadzić wieczorne nabożeństwa w innym lokalnym kościele, a w 2013 roku zaczęliśmy spotykać się tutaj w sali konferencyjnej w centrum handlowym Manhattan.

Był plan, aby założyć polskojęzyczny kościół, jednak to nie wypaliło, ponieważ zaczęło pojawiać się u nas coraz więcej obcokrajowców, studentów, ludzi na kontraktach, biznesmenów, a także Polaków chcących mówić tylko po angielsku. Nabożeństwo zostało więc tylko po angielsku, z polskim tłumaczeniem. Dzisiaj mamy też tłumaczenie na język rosyjski, ponieważ przychodzi do nas dużo osób z Ukrainy.

Kościół rósł, więc przestaliśmy się mieścić w sali konferencyjnej. Dyrektor Manhattanu zaproponował, abyśmy zaczęli spotykać się na dole w niedziele, kiedy sklepy wokół są zamknięte. Rozstawiamy tam scenę, krzesła i na każde nabożeństwo przychodzi około 170 osób.

Dlaczego akurat centrum handlowe zostało wybrane jako miejsce spotkań? To był przypadek czy świadoma decyzja?

Trochę to i trochę to. Początkowo spotykaliśmy się wieczorowo w kościele baptystycznym, a potem rozpoczęło się szukanie swojego pomieszczenia. Żona pastora poszła z koleżanką na kawę tutaj i zobaczyła ogłoszenie o wynajmie sali konferencyjnych. Po rozmowie z dyrektorem okazało się, że sala jest wolna na niedziele, więc tak to się zaczęło w małej sali konferencyjnej.

Czy wasza parafia oprócz spraw religijnych podejmuje też jakieś aspekty społeczne dotyczące uczęszczających do was obcokrajowców?

1/3 członków kościoła to studenci, którzy przyjechali tutaj na studia. Co sobotę mamy specjalne spotkania dla nich na kampusie. Pomagamy szczególnie ludziom z Ukrainy. Gdy zaczęła się wojna, pojechaliśmy pod granicę, postawiliśmy namiot, aby karmić ludzi czekających w kolejce na przejście przez granicę. Namiot działał przez cztery miesiące. Dwa tygodnie po rozpoczęciu wojny zaczęliśmy wysyłać paczki z żywnością do Charkowa. Do tej chwili wysłaliśmy 130 ton jedzenia i 1200 kg leków do szpitali.

Ukraińcom, którzy przyjechali do Gdańska, pomagaliśmy znaleźć mieszkanie. Część tych ludzi, co została tutaj, jest nam wdzięczna i uczęszcza do naszego kościoła, a część wróciła do kraju.

Czy planujecie poszerzać swoją działalność w Trójmieście zarówno religijną, jak i społeczną?

Pięć lat temu kilka osób z naszego kościoła utworzyło drugą parafię, tylko polskojęzyczną, na Morenie, która działa dalej. My jesteśmy teraz na tym etapie, że Manhattan jest pełny i ciężko zmieścić nam więcej osób, tak aby było cokolwiek widać. W tej chwili szukamy większego lokalu na 300-350 osób. Mamy też plany zakładać następny kościół, jeśli będzie taka potrzeba.

Tego życzę Panu i Pańskiej parafii. Dziękuję.

Również dziękuję.

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama