W ubiegłym tygodniu 180-letni daktylowiec, który usechł podczas budowy nowej rotundy, został usunięty. Wycięcie rośliny było procesem skomplikowanym, który wymagał odpowiedniego przygotowania.
- Ograniczana ilość miejsca oraz pozostała, równie cenna roślinność powodują, że cały proces usunięcia daktylowca musiał być dopracowany w najdrobniejszym szczególe. Do wykonania zadania zatrudniono grupę alpinistów, wszystko oczywiście pod nadzorem naukowców – mówił Karol Kalinowski, szef Dyrekcji Rozbudowy Miasta Gdańska, czyli miejskiej instytucji odpowiedzialnej za rozbudowę palmiarni.
Pocięta na kawałki roślina trafiła na Wydział Biologii Uniwersytetu Gdańskiego.
Kosztowna operacja
Usunięcie resztek palmy daktylowej z oliwskiej palmiarni kosztowało miejski budżet 18 684 złote. Na tę kwotę składało się usunięcie daktylowca wraz z zabiegami fitosanitarnymi, jego zabezpieczenia oraz transport.
- Prace prowadzone były na podstawie protokołu konieczności do podstawowej umowy z wykonawcą robót. Przy samym usunięciu plamy pracowało czterech alpinistów - ich praca jest jednym z elementów całego zadania – mówi Izabela Kozicka-Prus, inspektor z Biura Prezydenta Gdańska.
Trwa prokuratorskie śledztwo
Sprawą obumarcia daktylowca zajmuje się gdańska prokuratura, która bada, jaki wpływ na śmierć rośliny miała przeciągająca się w czasie inwestycja. Zawiadomienie w tej sprawie złożyli zarówno radni dzielnicy Oliwa, jak i Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków.Przed wycięciem daktylowiec został zbadany przez biegłego z zakresu ochrony środowiska. Jego opinia może okazać się kluczowa w tej sprawie. Na razie nie wiadomo jednak, kiedy opinia będzie gotowa.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.