Gdański Terminal Masowy (GBT), a zwłaszcza terminal zbożowy, od dłuższego czasu borykał się z pewnym latającym problemem - gołębiami. Z racji obecnego tam ziarna ich liczba była ogromna - około 4 tysięcy. Dodatkowo ptaki te generują problemy – gniazda, odchody, zanieczyszczenia. Aby rozwiązać problem, władze GBT "zatrudniły" Stefana i jego kumpli.
Stefan ma 5 lat i jest myszołowcem towarzyskim, z rodziny jastrzębiowatych - w języku sokolniczym potocznie zwany harrisem. Jako, że to ptak drapieżny, gołębie się go boją. Dzięki działaniu Stefana i jego znajomych (pilnowania terenu i dawania niepożądanym gościom znać, że nie są bezpieczni) liczba gołębi znacznie się zmniejszyła. "Ptaki obronne" nie wykonują takiej pracy same z siebie - każdy z nich ma swojego opiekuna. Stefanem zajmuje się Piotr Nadstawny - z wykształcenia leśnik, dla którego sokolnictwo to zarówno praca jak i pasja, o której może mówić całymi dniami.
Myślące istoty, nie zabawki
Piotr wyjaśnił, że wraz ze swoimi kolegami sokolnikami z wykorzystują jedynie siły natury do układania ptaków drapieżnych.
- Nie tresujemy ptaków, to nie cyrk. Uczymy je latać, tak, by do nas wracały. To się nazywa układaniem. W tresurze są nagrody i kary, natomiast w sokolnictwie nie ma kar, są wyłącznie nagrody. Jeżeli ukaralibyśmy ptaka, a potem go wypuścili na łowy, to mamy jak w banku, że do nas nie wróci - tłumaczy Piotr Nadstawny.
Sokolicy doskonale radzą sobie z odstraszaniem gołębi z obiektów przemysłowych i terenów portowych, gdzie nierzadko muszą również zająć się mewami. Wykorzystują do tego metodę przyjazną środowisku - zakodowanej genetycznie u gołębi obawie przed drapieżnymi ptakami.
- Gołębie potrafią stać się prawdziwym koszmarem. Gołąb miejski bardzo szybko się rozmnaża – wyprowadza nawet do 4 lęgów rocznie po 2 młode w każdym lęgu. Zatem płoszenie ptaków w niektórych miejscach jest po prostu konieczne. Usługi sokolnicze umożliwiają bezpieczne lądowania samolotów, ochronę upraw rolnych, ochronę samej przyrody a także ochronę zdrowia. W Porcie Gdańsk działamy już od kilku lat. Zaczynaliśmy od Stoczni, potem dołączyła Krajowa Grupa Spożywcza i terminal zbożowy GBT. Największe wyzwanie dla mnie i dla Stefana to oczywiście GBT. Tu jest ogrom gołębi. Dlatego na jednym obiekcie pracuje trzech sokolników, oczywiście na zmiany - wyjaśnia Piotr Nadstawny.
Władze GBT nie ukrywają, że gołębie sprawiają na co dzień problemy.
- Widzimy już efekty pracy naszych sokolników. Gołębi jest mniej. Przyznam, że jeszcze nie mieliśmy fruwających pracowników. Jak widać skrzydła mogą być pomocne przy pracy w porcie - komentuje Rafał Różański, prezes GBT.
Jak wygląda taka praca sokolnika w terenie?
Na samym początku przeprowadzana jest wizja lokalna i opracowanie odpowiedniego sposobu działania. Trzeba określić liczbę wizyt i ich częstotliwość, liczbę ptaków, które zostaną użyte, jakie gatunki będą do tego najlepsze, a także uzyskać stosowne pozwolenia, jeśli jakieś są wymagane. Sama praca polega na patrolowaniu terenu, co trwa po kilka godzin dziennie, przez wcześniej określoną liczbę dni w tygodniu.Skuteczność płoszenia taką metodą osiąga nawet 95 procent. Da się osiągnąć nawet poziom 100 procent, ale musi się to wiązać z permanentnym bytowaniem drapieżników na ochranianym terenie. Najczęściej jednak stosuje się ograniczoną ilość wizyt i "patroli", na przykład na elewatorach zbożowych, w zakładach zajmujących się przetwarzaniem żywności oraz w sadach i na polach uprawnych. Jednak aby utrzymać taki stan rzeczy (mniejszą liczbę obecnych gołębi) trzeba spełnić jeden warunek - realizować metodę sokolniczą regularnie, w trybie ciągłym. W innym przypadku, kiedy ptactwo wyczuje brak zagrożenia, powróci.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.