Łowca myszy stał się ofiarą. Pomogła gdańszczanka i strażnicy

W sobotę, 13 stycznia mieszkanka Krakowca-Górek Zachodnich poinformowała Straż Miejską o myszołowie, który od kilku dni siedzi na drzewie i prawdopodobnie potrzebuje pomocy. Ekopatrol pojechał na ulicę Łowicką, gdzie miał się znajdować duży ptak.

Kobieta prosząca o pomoc osobiście wskazała strażnikom miejsce przebywania myszołowa. Ptak był apatyczny i nie reagował na obecność ludzi, co nie było dla niego zachowaniem normalnym. Zwierzę było też bardzo wychudzony. Z informacji uzyskanej od okolicznej mieszkanki strażnicy dowiedzieli się, że ptak siedzi na tym samym drzewie od dwóch dni. 

Choć myszołów jest sporych rozmiarów drapieżnikiem, był atakowany przez inne ptaki, który wykorzystały jego słabą kondycję. 

- Funkcjonariuszki z zachowaniem ostrożności i wykorzystując sprzęt do odławiania zwierząt, złapały myszołowa, który nawet się nie bronił, i umieściły w transporterze do przewozu zwierząt. Następnie przewiozły go do lecznicy, gdzie pozostał na obserwacji - poinformował Andrzej Hinz ze Straży Miejskiej.

Myszołów to średniej wielkości drapieżny ptak z rodziny jastrzębiowatych. Szacuje się, ze w naszym kraju przebywa ponad 40 tysięcy par. Jest to najliczniejszy polski ptak drapieżny. Można go bez problemu zobaczyć siedzącego na polach, na słupkach, czy autostradowych  ogrodzeniach. Spotykany jest także w miastach. Myszołowa dość łatwo zobaczyć, gdyż jest sporych rozmiarów. Jego rozpiętość skrzydeł wynosi od 120 do nawet 130 centymetrów. 

Myszołowy, jak sama nazwa wskazuje, żywi się głównie myszami polnymi i leśnymi.  Potrafi złowić również łasicę lub gronostaja, nie gardzi także żabami. Zdarza się, że myszołowy bardzo sprawnie polują na ptaki, nawet wielkości gołębia. Gdy wypatrzą ofiarę, spadają na nią błyskawicznie. Myszołowa często krążą w powietrzu bez poruszania skrzydłami, wykorzystując do szybowania prądy powietrza. Wypatrując zdobyczy, potrafi również zawisać w powietrzu trzepocząc skrzydłami.