Co w Gdańsku najbardziej wymaga poprawy? Jaka jest największa bolączka tego miasta?
Przemysław Majewski: Największą rzeczą do poprawy moim zdaniem jest kwestia mieszkalnictwa. Fakt, że w Gdańsku buduje się dużo mieszkań, mimo wszystko nas nie cieszy, ponieważ nie są one dostępne dla mieszkańców. To są głównie lokale deweloperskie, które będą służyć na najem krótkoterminowy. Natomiast te, które powstają na obrzeżach miasta, są obarczone problemem komunikacyjnym. Zatem budowa, czy też remont lokali komunalnych służących mieszkańcom jest priorytetem. Niedopuszczalne jest to, że w Gdańsku mamy ponad tysiąc pustostanów i jeszcze większą kolejkę osób oczekujących na lokal. Problemów jest jednak więcej, bo to również kwestia dróg, zieleni, czy też dostępu do przedszkoli i żłobków.
W programach większości komitetów pojawią się właśnie te same kwestie, czyli mieszkania komunalne, tereny zielone oraz komunikacja miejska. Na ile to jest chwyt wyborczy, a ile w tym rzeczywistego szukania rozwiązania dla tych problemów?
Wydaje mi się, że to są realne problemy. Jeśli chodzi o komunikację miejską, to oczywiście widzimy, że tabor się zmienia, że tych środków na komunikację miejską jest coraz więcej, ale problemy pozostają cały czas te same. Brakuje nowych linii tramwajowych, np. 13-tka, aby ludzie z Ujeściska czy Jasienia mogli dojeżdżać do centrum szybciej. Brakuje też szybkich połączeń autobusowych między innymi z południa Gdańska. Widzimy, jakim powodzeniem cieszy się chociażby linia 189.
Co do terenów zielonych, to są one często zaniedbane. Wiele się mówi o tym betonowaniu, o tym, że powstaje wiele osiedli deweloperskich, a brakuje miejsc do wypoczynku. No i widzimy to na przykładzie chociażby nowego osiedla deweloperskiego na skraju zbiornika retencyjnego Świętokrzyska, czy też przy zbiorniku Kolorowy. Również kwestia mieszkalnictwa, o której wspomniałem. To są priorytety i to wynika z powszechnego odczucia wśród mieszkańców, że to trzeba teraz zrobić.
A jakie konkretne plany Pańska partia ma na rozwiązanie tych problemów?
Jeśli chodzi o budownictwo czy też temat mieszkalnictwa, to będziemy przedstawiać w najbliższych dniach nasze propozycje. Natomiast ze swojej strony mogę powiedzieć, że to są takie 4 filary. Po pierwsze, skokowe zwiększenie środków na remont pustostanów. Nie może być tak, że lokale komunalne w Gdańsku stoją puste, kiedy mieszkańcy na nie czekają.
Po drugie, zwiększenie środków na remonty istniejących już lokali komunalnych, bo wiele z tych lokali od nastu lat nie była remontowana. Jeśli nie zaczniemy ich stopniowo odnawiać, to za kilka lat będą potrzebne remonty całkowite, co pochłonie jeszcze więcej środków. Po trzecie, umożliwienie, czegoś, co zostało zablokowane przez miasto, czyli możliwość wykupu lokali na własność. Wielu mieszkańców mówi, że wkłada swoje prywatne pieniądze w remonty tak naprawdę własności publicznej, a nie otrzymują w zamian nic. Te lokale nie są remontowane, a lokatorzy chcą mieć możliwość zadbania o to, zatem powinni mieć możliwość wykupu. Wydaje nam się, że można to przywrócić w rozsądny sposób.
No i ostatnia kwestia, jest to moim zdaniem nowość i coś, co może być przydatne i ciekawe. Widzimy, że na przykładzie Poznania sprawdza się możliwość gwarantowania przez miasto, prywatnym właścicielom mieszkań tego, że oni otrzymają na czas opłatę za wynajem oraz zapewnienie, że ich lokal nie zostanie zniszczony. Jest to forma zabezpieczenia przez samorząd właścicieli, co miałoby ich skłonić, aby te lokale, które często stoją puste albo wynajmowane na najem krótkoterminowy, były dostępne dla „przeciętnych gdańszczan”. Miasto byłoby takim gwarantem, że ten prywatny właściciel nie będzie się obawiał wrzucić tego lokalu na rynek.
A co z komunikacją miejską?
Jeśli chodzi o kwestie komunikacyjne, to musimy skończyć z farsą, jaką jest system Fala. Wydano 150 milionów złotych, z czego 90 milionów z dotacji unijnej, a nikt z tego systemu nie chce korzystać. Będziemy za to płacić jeszcze kilkanaście milionów złotych rocznie w kolejnych latach. Te środki powinny być przekazane po prostu na rozwój komunikacji. Ważną kwestią są też remonty dróg i budowa nowych, szczególnie w dzielnicach południowych. Nowa Unruga, nowa Zakoniczyńska, nowa Jabłoniowa, kwestia nowej Niepołomickiej, ale także remonty innych dróg w poszczególnych dzielnicach. Widzimy, jak te ulice są „zmasakrowane” po ostatniej zimie. Nie może być tak, że one będą straszyły dziurami.
Ostatnia kwestia to zieleń. My proponowaliśmy ponad 100 ha nowych terenów zielonych w Gdańsku kilka lat temu i taki projekt jest wciąż aktualny. Nie możemy odkładać koncepcji Parku Południowego na 2030 rok, bo to będzie za późno. Do tego czasu wiele z tych terenów będzie już zabetonowanych. Musimy zadbać o te tereny zielone, także w poszczególnych dzielnicach. Chodzi o mądre planowanie, aby nie dopuszczać do intensywnej zabudowy mieszkaniowej i usługowej. Tylko żeby tam były też tereny zielone, które będą zadbane. Ktoś powie, skąd na to pieniądze wziąć? W Gdańsku jest naprawdę dużo pieniędzy. To jest ponad czteromiliardowy budżet i spokojnie możemy wyasygnować środki z często zbędnych wydatków na rzeczy związane z mieszkalnictwem, drogami czy terenami zielonymi.
Co sądzi pan o projektach osiedli komunalnych z tanimi mieszkaniami na wynajem, które proponują przedstawiciele np. Wspólnej Drogi czy Społecznego Gdańska?
Tutaj wydaje mi się, że jest pewna zgoda co do tego, że mieszkalnictwo komunalne powinno być w tym momencie priorytetem. Czy budowa dużych osiedli komunalnych jest takim rozwiązaniem? Mam pewne wątpliwości, także z tego powodu, że w Gdańsku powstały osiedla TBS-owe budowane przez miasto, ale też z dużym wsparciem rządowym, bo 70% dotacji nierzadko pochodziło z dotacji centralnych. Natomiast w Gdańsku mamy ponad 15 tysięcy lokali komunalnych. Nowe osiedla komunalne, to jest tylko jedna noga. Druga to jest zadbanie, o to, co dzisiaj mamy i jest niewykorzystane. Powinniśmy się skupić, żeby ten potężny zasób kilkunastotysięczny wyremontować i udostępnić mieszkańcom, żeby oni mogli z niego korzystać.
[news:1537219]
Określiłby się Pan bardziej jako polityk czy lokalny działacz?
Ta granica jest płynna. Ja zaczynałem angażując się w sprawy mieszkaniowe, jeszcze nie będąc radnym, pomagałem spółdzielcom ze spółdzielni mieszkaniowej Ujeścisko, kiedy tam dochodziło do nieprawidłowości. Ostatecznie były prezes ma już ponad 400 zarzutów prokuratorskich. Tak też swoją rolę jako radnego traktuje, czyli łącznika między mieszkańcem a urzędem miasta. W tej kwestii widzę siebie jako społecznika, ale trudno też uciec od tej łatki polityka, bo Gdańsk jest dużym miastem, które angażuje się w sprawy ogólnopolskie. Zdobywanie środków na duże inwestycje także wiąże się z polityką, więc od tego też nie uciekam.
Co sądzi Pan o aktywizacji ruchów miejskich w gdańskiej polityce? Przy poprzednich wyborach nie było aż tylu komitetów społecznych, które brały udział w kampanii.
Ogólnie w całej Polsce widać wzrost zaangażowania miejskiego czy oddolnego i to cieszy. Ruchy miejskie szukają jakiejś „trzeciej drogi” i możliwości pokazania się inaczej niż główne partie ogólnopolskie. Mam jednak pewne zastrzeżenia, bo na przykładzie chociażby Lepszego Gdańska, którego członkowie kilka lat temu bardzo naiwnie podchodzili do tego, w jaki sposób ich postulaty zostaną potraktowane.
[news:1528077]
Zapewne dlatego teraz idą po innej stronie. Nie sądzi Pan?
Jasne. Jednakże widzę tam osoby, które jeszcze kilka tygodni temu próbowały dogadać się z obecnie rządzącymi w kwestii wspólnego startu. Dlatego mam takie ambiwalentne odczucia i trochę trudno jest mi uwierzyć w ich taką niezależność czy też odrębny tok myślenia. Wydaję mi się, że problemy w Gdańsku są jasne dla wszystkich. Natomiast w jaki sposób, to zmieniać i modernizować? Tutaj są różne spojrzenia.
Czy były rozmowy wewnątrz partii o potencjalnych koalicjach na te wybory?
Wydaje mi się, że nie. My zapraszaliśmy osoby z różnych organizacji i są u nas też radni dzielnicowi, społecznicy oraz osoby, które działały w młodzieżowej Radzie Miasta Gdańska. Mamy kandydatów, którzy od lat angażują się społecznie. Natomiast z tego, co wiem, nie było jakiś bezpośrednich rozmów, żeby z jakimiś innymi organizacjami się dogadywać odnośnie koalicji.
Pierwsze sondaże pokazują, że Aleksandra Dulkiewicz ma szansę na zwycięstwo w pierwszej turze, a Koalicja Obywatelska może zgarnąć większość mandatów do Rady Miasta Gdańska. Niepokoi was to, czy nie zwracacie uwagi na tego typu przewidywania?
Oczywiście niepokoi mnie to, że miasto Gdańsk miałoby być przez kolejną kadencję rządzone przez Aleksandrę Dulkiewicz. Jednak do samych sondaży podchodzę z dużą rezerwą. Sam fakt, że drugi wynik osiągnęła odpowiedź „nie mam zdania”, wskazuje, że jest bardzo duża część elektoratu do zagospodarowania. To właśnie staramy się robić jako kandydaci Prawa i Sprawiedliwości. Codziennie praktycznie jesteśmy na ulicach, rozmawiamy z mieszkańcami, zachęcamy ich do tego, żeby wzięli udział wyborach i poparli naszą wizję Gdańska.
[news:1538926]
Czy Tomasz Rakowski, w perspektywie m.in. tych sondaży, ma szansę na wygranie wyborów albo chociażby na drugą turę?
Wydaję mi się, że z innymi komitetami, które startują łączy nas przede wszystkim krytyczny stosunek do tego, jak zarządzany jest Gdańsk przez Aleksandrę Dulkiewicz, ale także przez jej poprzednika. To jest ponad 20 lat pewnej kontynuacji. To jest coś, co może pozwolić naszemu kandydatowi na to, żeby zebrać większość w ewentualnej drugiej turze.
Czyli ktokolwiek wejdzie do drugiej tury, ma dużą szansę na zwycięstwo?
Mam taką nadzieję i również mam nadzieję, że będzie to nasz kandydat.
Były wcześniej pogłoski, że Pan może zostać kandydatem na prezydenta Prawa i Sprawiedliwości. Dlaczego do tego nie doszło finalnie?
Rzeczywiście były takie rozmowy na bardzo wstępnych etapach przygotowywania list. Ostatecznie inaczej zdecydował zarząd wojewódzki partii oraz centrala Prawa i Sprawiedliwości. Mamy wybory do Rady Miasta Gdańska, w których startuje i staram się o jak najlepszy wynik.
Uważa Pan, że byłby Pan lepszym kandydatem?
Nie, nie zajmuje się tym zupełnie dzisiaj. Po prostu mam nadzieję kontynuować swoją pracę w Radzie Miasta Gdańska.
W inny sposób poprowadziłby Pan kampanię, jakby to właśnie Pan startował jako kandydat na prezydenta?
Tak jak wspomniałem, nie zastanawiam się nad tym. Natomiast widzę, że to, co przedstawia nasz kandydat i jest w dużej mierze zbieżne z tym, co my proponujemy, czyli m.in. kwestie udrożnienia dróg oraz bezpieczeństwa, które są mi jak najbardziej bliskie. Wydaję mi się, że to, co też ja przedstawiam z innymi kandydatami, czyli tematy dotyczące ogrodów działkowych czy „patodeweloperki” na południowych dzielnicach Gdańska, są tak samo bliskie Tomaszowi Rakowskiemu.
Skąd pomysł na utworzenie „drużyny Płażyńskiego”? Jaki jest cel tej grupy?
Pomysł zrodził się z bardzo prostej przyczyny. Poseł Kacper Płażyński blisko współpracuje z kilkoma osobami od dłuższego czasu i zależy mu po prostu, aby te osoby znalazły się w Radzie Miasta Gdańska. To jest po jednym kandydacie w każdym okręgu, ale także kandydatka do sejmiku, czyli Natalia Nitek-Płażyńska. Wydaję mi się, że jeśli taka silna drużyna, która pracuje razem od dłuższego czasu, znajdzie się w radzie miasta, to będzie to też silna reprezentacja Prawa i Sprawiedliwości.
Chcieliście się w ten sposób odseparować od reszty środowiska partyjnego?
Nie, my z kolegami i koleżankami z Prawa i Sprawiedliwości współpracujemy niemalże codziennie. Czy to na sesji, czy na komisjach, czy w innych działaniach. Natomiast to jest kampania wyborcza i tutaj każdy kandydat walczy o to, żeby on się ostatecznie w Radzie Miasta Gdańska znalazł. Dlatego z takim wsparciem też posła Płażyńskiego mamy nadzieję, że to się uda.
Czy po odejściu od lokalnej polityki Kacpra Płażyńskiego brakuje wam silnego nazwiska w regionie?
Wydaje mi się, że błędem jest założenie jakoby poseł Płażyński odszedł z lokalnej polityki. Fakt, jest posłem na kolejną kadencję, co rodzi obowiązki ogólnopolskie. Jest jednak z nami na konferencjach w Gdańsku i podejmuje tematy lokalne. Osoba, która zdobyła sto tysięcy głosów w ostatnich wyborach parlamentarnych na całym Pomorzu, jest w pewnym sensie filarem Prawa i Sprawiedliwości w regionie.
Myśli Pan o podążaniu jego śladami i walce w niedalekiej przyszłości o mandat do Sejmu. Czy widzi się Pan bardziej w roli samorządowca?
Kompletnie się tym nie zajmuję. Interesują mnie sprawy stricte lokalne, których naprawdę jest ogrom. Na to widzę jakieś zapotrzebowanie. Do tego jest też potrzebna właśnie taka drużyna, aby każda osoba mogła się w pewnym sensie zaopiekować poszczególnymi dzielnicami. Tych spraw jest naprawdę masa i trzeba się tym po prostu zająć.
Jaki jest pan najbliższe 5 lat, jeśli otrzyma Pan mandat? Czym chce się Pan zająć w pierwszej kolejności?
Przedstawiłem w swojej ulotce, jakie mam pomysły dla poszczególnych dzielnic. Przykładowo dla Śródmieścia to jest kwestia zadbania o estetykę i tego, żeby mieszkańcy mogli czuć się jak u siebie i nie byli traktowani jak osoby drugiej kategorii względem turystów. Musimy zadbać o to, aby wprowadzono wreszcie Park Kulturowy, a z drugiej strony, żeby przedsiębiorcy z Długiego Pobrzeża przestali czuć się zagrożeni przedłużającym się remontem.
Na Chełmie widzimy, jak wiele jest do zrobienia we współpracy ze spółdzielniami mieszkaniowymi. Tutaj jest potrzebna aktywizacja miasta, żeby tworzyć nowe inwestycje drogowe, na przykład łącznik w okolicy obecnego Kauflandu, który połączy ulice Sikorskiego z Podmiejską i Małomiejską. Jeśli chodzi o Ujeścisko-Łostowice to kwestia nowych boisk czy miejsc do rekreacji. Również realizacja bardzo potrzebnego moim zdaniem wiaduktu nad skrzyżowaniem Havla, Armii Krajowej i Łostowickiej. Obecnie mamy nasypy, a kierowcy i mieszkańcy stoją w potężnych korkach. Wydaję mi się, że potrzebna jest poważna dyskusja nad tym, czy zrealizować lewoskręt, jeden wiadukt czy też dwa wiadukty w obu kierunkach.
No i wreszcie południowe dzielnice. Przez lata zaniedbane i oddane w wolną rękę deweloperom. Tutaj potrzebne są konkretne inwestycje drogowe, czyli nowa Zakoniczyńska, nowa Unruga oraz nowa Niepołomicka, które udrożnią po prostu wyjazd z tych dzielnic. Brakuje również szybkich połączeń autobusowych do centrum. To nie może być tak, że deweloperzy dyktują tam warunki i zabudowują, jak chcą. Mieszkańcy muszą też mieć miejsce do wypoczynku, mieć miejsca zielone, miejsca spotkań, czyli na przykład domy sąsiedzkie.
[news:1537336]
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.