reklama

Hamadyk (Wspólna Droga): Miasto jest źle zarządzane i należy dokonać zmiany

Opublikowano:
Autor:

Hamadyk (Wspólna Droga): Miasto jest źle zarządzane i należy dokonać zmiany - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wybory Nowa koalicja Wspólna Droga złożona z Polski 2050, Lewicy oraz ruchów miejskich rozpoczyna kampanię wyborczą. Pytamy jednego z jej członków Łukasza Hamadyka m.in. o cel na najbliższe wybory, w jaki sposób chcą przekonać do siebie mieszkańców, o różnice poglądowe u koalicjantów, oraz czy są w stanie zagrozić obecnej władzy.
reklama

Jak doszło do powstania Wspólnej Drogi? Skąd pomysł na tak zróżnicowaną koalicję?

Łukasz Hamadyk: Do tej drogi dochodziliśmy z różnych kierunków. Przede wszystkim wyciągnęliśmy wnioski z poprzednich wyborów. Wtedy jako Gdańsk Tworzą Mieszkańcy startowaliśmy osobno i Lepszy Gdańsk też szedł osobno, co później okazało się błędem. Gdybyśmy startowali razem, to byśmy mieli od trzech do czterech radnych, a tak nie mieliśmy żadnego. Rzeczywistość samorządowa wyglądałaby zupełnie inaczej, bo dzisiaj już byśmy rozmawiali o tym, żeby tę ilość radnych podwajać.

Uznaliśmy, że nie ma sensu się zwalczać wyborczo, bo jak usiedliśmy do stołu, to wyszło, że wiele rzeczy nas bardziej łączy, niż dzieli. W ogóle nie rozmawialiśmy o kwestiach poglądowych, tylko samorządowych. Poza tym z osobami z Lepszego Gdańska znamy się od wielu lat, chociażby z działalności społecznej, czy też z rad dzielnic. Teraz tego samego błędu nie popełniamy i idziemy wspólnie. Jednak chcieliśmy, żeby było to jeszcze szerzej, żeby tę hegemonię duopolu w Gdańsku w końcu zmienić, bo ciągle jest tylko PiS i PO z dodatkiem WdG.

Myślę, że mieszkańcy w głębi serca też nieraz myśleli o tym, aby powstało coś takiego ponad podziałami, ale chwilę później mogli się zastanawiać nad tym, że to niemożliwe. Jak widać, jednak jest to możliwe.

[news:1526921]

Czy to oznacza, że takie ruchy miejskie jak GTM czy LG same nie mają szansy przebicia w obecnej polityce samorządowej i muszą szukać koalicji z partiami?

Możliwe, że gdybyśmy się mocno postarali, to moglibyśmy wprowadzić jednego czy dwóch radnych, ale to nadal nikogo nie satysfakcjonuje, bo siedzenie w ostatniej ławce w radzie miasta z brakiem możliwości nawet posiadania własnego klubu nic nie wnosi. Nie zależy nam na tym, aby przesiedzieć 5 lat na diecie, jak większość tych radnych. Tak naprawdę można na palcach jednej ręki policzyć tych, którzy są mieszkańcom do czegokolwiek potrzebni. Reszta jest po prostu przyklejona do stołków.

Obecna ordynacja, czyli metoda D’Hondta niestety premiuje partie, a nie ruchy miejskie. Realnie trzeba mieć te kilkanaście procent, aby myśleć o wprowadzaniu radnych w okręgu. Przy obecnym układzie jest to jednak możliwe i będziemy na pewno gryźć trawę, żeby tak się stało. Połączyliśmy się z Polską 2050, która mocno akcentuje kwestię ruchów miejskich, oraz z Lewicą, która też z tymi ruchami jest naturalnie związana. Oczywiście nie jesteśmy tylko my. Właściwie cała tkanka miejska, oddolnych działaczy jest tylko u nas, bo nie ma tego ani w PiS-ie, ani w Platformie.

Jakie szanse w tych wyborach ma w ogóle Wspólna Droga? Jaki cel sobie stawiacie?

Naszym ogólnym celem jest to, aby mieszkańcy mieli w końcu reprezentację radnych, którzy będą dbać o ich interesy oraz zajmować się sprawami, które ich otaczają. Między innymi tematy czystego powietrza, kwestii lokalowych, zabytków czy teraz popularnych dróg. Są to sprawy niemające zabarwienia politycznego, a niestety w Gdańsku od wielu lat samorząd jest rakiem polityki, nieopartym na partycypacji mieszkańców w działaniu miasta.

A czym chcecie przekonać do siebie mieszkańców?

Każdy z nas, kto tam będzie na tych listach ma już za sobą jakąś historię działania społecznego blisko mieszkańców, czy to w radach, stowarzyszeniach, czy w jakiś inny sposób. Mamy też wiele założeń programowych, które zbijamy w całość, bo wiadomo, jest nas wielu, więc musimy to wszystko jeszcze dopiąć. Nasz sztab będzie w ciągu najbliższych dni działał bardzo intensywnie, nie mówię tylko o zbieraniu podpisów, ale też o kwestiach list czy programowych.

Każdy z filarów naszej koalicji coś wnosi, bo kwestie, chociażby Lewicy czy Lepszego Gdańska są związane z mieszkalnictwem, czy komunikacją. Polska 2050 wnosi kwestie przejrzystości m.in. w spółkach. Chcą, aby były tam osoby, które są do tego uprawnione, a nie znajomi królika, jak mówił na konferencji jeden z liderów Maciej Goniszewski. My od wielu lat zajmujemy się, chociażby walką o zdrowie i życie mieszkańców, czy to Port Service, kwestia Siarkopolu, czy też faktu, jaka patologia dzieje się wokół zabytków. Koloryt w takiej szerokiej koalicji pozwala to, aby każdy znalazł coś dla siebie, niezależnie od poglądów.

Co do tych poglądów, bo to jest chyba takie najbardziej frapujące od momentu ogłoszenia koalicji. Czy nie będzie problemu z dogadaniem się między członkami? Patrząc, jak odmienne idee polityczne reprezentujecie.

No właśnie nie, bo rozmawiamy od wielu tygodni, a nawet miesięcy i ani razu nas to nie poróżniło. Od samego początku była to kwestia, która nie ma znaczenia, bo tu chodzi o wybory samorządowe. Naszą świętą księgą jest tutaj ustawa o samorządzie gminnym i tam nic o polityce nie ma.

Czy w takim razie poglądy ideologiczne w wyborach samorządowych są mniej ważne niż w przypadku wyborów parlamentarnych?

Uważam, że w ogóle nie powinny być istotne. Jak już powiedziałem problemy mieszkańców, to z czym się borykają, jakie kłody są im rzucane pod nogi przez urzędników, nie mają barw politycznych. Wszyscy od lewa do prawa zmagają się z tym samym. Mieszkańcy w końcu dostaną taki wybór: czy głosować na osoby, które znane są ze swojej aktywności społecznej, czy głosować po prostu na kogoś, kto jest na liście partyjnej? Ja uważam, że powinno się głosować na ludzi, a nie na partie, a działacze, którzy mają coś do zaoferowania, będą na naszych listach.

Czyli nie było żadnego zgrzytu stricte ideologicznego między na przykład Panem i pańskim ludźmi, a współ-koalicjantami z Lewicy na przykład?

No na koniec tych rozmów dowiedziałem się, że jakiś zgrzyt tam był, jeśli chodzi o Partię Razem czy też Zielonych. Jednak to jest wewnętrzna sprawa Lewicy, więc nie chcę się w to wtrącać. Byłem troszeczkę tym zdziwiony, ponieważ przez wiele poprzednich tygodni spotykaliśmy i nie było żadnego problemu. Odbyło się to poza nami. Szkoda, że ich nie będzie.

Czyli to jest potwierdzone, że Partia Razem oraz Zieloni wypisali się z koalicji z Pana powodu?

Nie miałem okazji z nimi porozmawiać, jedynie dowiedziałem się o tym z przekazów medialnych. Kontaktowałem się, żeby to wyjaśnić, dlaczego warto jednak iść razem, ale oni podjęli inną decyzję. Ja to szanuję i się już tym nie zajmuję, bo skupiam się na naszej kampanii.

Gdy startował Pan do wyborów parlamentarnych, mówił Pan po dołączeniu na listy Konfederacji, że jest Pan w końcu na swoim miejscu, gdzie można mówić i myśleć po swojemu. Jakie teraz ma Pan uczucia, łącząc siły z ludźmi po innej stronie barykady politycznej?

Nadal mogę mówić, czy myśleć po swojemu. Może pewne rzeczy bym wygładził, które powiedziałem kiedyś, ale od dawna trudno o jakieś kontrowersje związane z moją osobą. Ja do żadnej partii się nie przyłączam, bo jestem w stowarzyszeniu Gdańsk Tworzą Mieszkańcy, które tworzy to porozumienie. Na spotkaniach bardzo dobrze się dogadujemy, więc nadal jestem w swoim miejscu.

A jakie rzeczy można byłoby wygładzić?

Było kilka jakichś wpisów kiedyś, do których dzisiaj bym się powstrzymał. Stwierdziłem, że nie ma sensu zajmować się politycznymi rzeczami ogólnokrajowymi, które są tak naprawdę poza mną. Tutaj łączą nas sprawy mieszkańców i tego się trzymam.

Czy przeszkadza panu nalepka „konfederaty”, która została z Panem po ostatnich wyborach?

Nie przeszkadza mi ta nalepka, ponieważ nic złego nie zrobiłem. To nie jest żaden grzech startować z jakiegoś ugrupowania. Dzięki temu mogłem się ze sobą policzyć. Wyszło, że z ostatniego miejsca na liście wskoczyłem na czwarte. Co pokazuje, że mieszkańcy głosują na mnie, za to, kim jestem i co robię, a nie to, że po prostu startowałem z listy jakiejś partii. Dziwi mnie po prostu to, że czasami niektórzy się nie wgłębią w to, że nie byłem członkiem Konfederacji i po prostu skorzystałem z propozycji, którą otrzymałem.

Nie było rozmów o starcie w wyborach samorządowych z ramienia Konfederacji? Czy w ogóle Konfederacja planuje w Gdańsku startować?

Z tego, co mi wiadomo, to planuje, ale nie jestem w kręgu zainteresowania, bo poszedłem swoją drogą. Podobno nikt nie ma z tego powodu do mnie żalu. Zdziwiłbym się, gdyby nie wystartowali, bo nie sądzę, żeby partia, która jest w parlamencie, mogła sobie pozwolić na odpuszczenie wyborów w tak dużym mieście. Na pewno, jeśli wystartują, to będzie to głównie problem dla PiS-u, a nie dla nas.

Czy był ktoś na tych rozmowach koalicyjnych jeszcze oprócz Partii Razem i Zielonych, kto finalnie nie wszedł w jej skład?

Były takie opcje, ale chyba nie jestem uprawniony, aby o tym mówić. To jest kuchnia polityczna. Pewnie nie przypadkiem nie ogłaszaliśmy nigdzie tych rozmów, aby teraz to demaskować

A co sądzi pan o połączeniu Wszystko dla Gdańska z Koalicją Obywatelską?

Bardzo dobrze, bo to jedno środowisko i to też chyba kończy przygodę WdG jako osobnego bytu.

Gdy ostatnio rozmawialiśmy przy wyborach parlamentarnych, to wspominał Pan, że ostatni ruch, który próbował przełamać monopol PO i PiS-u w Gdańsku, to był Paweł Adamowicz z Wszystko dla Gdańska. Czy zostało to w tym momencie zaprzepaszczone?

Myślę, że gdyby świętej pamięci prezydent żył, to WdG miałoby się dużo lepiej i byłoby czymś na zasadzie Samorządności prezydenta Szczurka. Najwidoczniej następcy nie potrafili albo nie chcieli tego w ten sposób rozwinąć. Prezydent Adamowicz zapewne by to troszeczkę inaczej prowadził w tym sensie, że nie byłoby wspólnej listy KO i WdG.

Kto będzie kandydatem Wspólnej Drogi na prezydenta?

Rozmowy trwają. Każdy z filarów ma swoją propozycję, Wszystkie z tych postaci mają swoje plusy. Musimy wybrać taką kandydaturę, która będzie najkorzystniejsza dla nas wszystkich, czyli zrobi dobry wynik, ale też pociągnie kandydatów do rady miasta w odpowiedni sposób.

Czyli jest kilka nazwisk rozpatrywanych, tak?

Tak, kilka nazwisk i pewnie w przeciągu jednego tygodnia do dwóch ujawnimy kandydata.

Czy kandydat jakiegokolwiek innego ugrupowania ma szansę pokonać Aleksandrę Dulkiewicz w tych wyborach?

Ja bym sobie tego życzył, bo miasto jest źle zarządzane i należy dokonać tej zmiany. Czy to się uda? Nie wiem. Pewnie będzie trudno, ale nie byłbym taki pewien, że wybory zakończą się w pierwszej turze, a jeśli będzie inaczej, to wszystko jest możliwe. Może być sporo mieszkańców, którzy będą chcieli zagłosować, być może nie tylko za tą osobą, ale na przekór, bo tak to już bywa. Liczymy na to, że w tej drugiej turze będzie nasz kandydat lub kandydatka.

[news:1517875]

[news:1525384]

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama