reklama

Śmierć z nieba. Jak wyglądały bombardowania Gdańska w czasie II Wojny Światowej

Opublikowano:
Autor:

Śmierć z nieba. Jak wyglądały bombardowania Gdańska w czasie II Wojny Światowej - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Książki i publikacje W połowie lipca premierę miała książka Leszka Adamczewskiego „Śmierć z nieba. Alianckie naloty na polskie i niemieckie miasta”. W książce znalazły się m.in. opisy alianckich nalotów na Gdańsk.
reklama

Alianckie naloty na cele cywilne podczas drugiej wojny światowej nadal budzą wiele kontrowersji. Bombowce RAF i USA AF, niekiedy wspólnie, zniszczyły nie tylko słynne Drezno, ale także inne polskie miasta.

Alianckie naloty na wschodnie obszary Trzeciej Rzeszy nie były, co prawda, tak intensywne jak w części zachodniej. Ziemie wschodnie, w tym włączone do Niemiec terytoria polskie, leżały bowiem dalej od baz lotniczych w Wielkiej Brytanii. Warto jednak przypomnieć, że ofiarami tych bombardowań byli nie tylko mieszkańcy Hamburga, Norymbergi czy Berlina ale także Gdyni, Szczecina, Poznania i Gdańska.

Fragment książki Leszka Adamczewskiego „Śmierć z nieba. Alianckie naloty na polskie i niemieckie miasta”:

W nocy z 10 na 11 listopada 1940 roku nad Danzig niespodziewanie pojawiły się dwa bombowce Królewskich Sił Powietrznych z pięciu, które wystartowały ze wschodniej Anglii. Załogi trzech samolotów zgubiły drogę i musiały wrócić do bazy. Dwa bombowce, niezauważone przez Niemców, nadleciały nad Gdańsk, gdzie nie zdążono nawet ogłosić alarmu lotniczego. Milczała także artyleria przeciwlotnicza.

Lotnikom brytyjskim od początku towarzyszył pech. Złe warunki atmosferyczne nad Zatoką Gdańską, błędne informacje o fabryce chemicznej przeznaczonej do zbombardowania i ograniczone zapasy paliwa, które nie pozwalały na poszukiwania celu, zmusiły załogi obu samolotów do zrzucenia bomb do wód Zatoki Gdańskiej. Niemcom natomiast sprzyjało szczęście. Nie tylko nie było żadnych strat, ale z tego nalotu wyciągnięto też konstruktywne wnioski dotyczące choćby rozmieszczenia dział przeciwlotniczych, rozbudowy służby obserwacyjnej, pełnego zaciemnienia miasta oraz budowy schronów i szczelin przeciwlotniczych.

Brytyjczycy zaś mogli się pochwalić tylko jednym, co zresztą odnotowały amerykańskie dzienniki „New York Times” i „The Washington Post” w wydaniach z 12 listopada 1940 roku. Otóż wyprawa na Danzig była najdłuższym wówczas – wynoszącym blisko 1 600 mil – rajdem brytyjskiego lotnictwa bombowego.

Minęło półtora roku. Był późny sobotni wieczór 11 lipca 1942 roku. Wprawdzie nieco ponad rok wcześniej, pod koniec czerwca 1941 roku, nastąpił całkowicie nieudany nalot radzieckiego lotnictwa bombowego na Danzig, ale o tym incydencie historia milczy. Nie milczy natomiast o nalocie lipcowym, kiedy to nad miastem pojawiła się złożona z 26 czterosilnikowych bombowców avro lancaster eskadra RAF-u. W zapadającym zmroku nadlatujące samoloty zostały dostrzeżone na tle nieco jaśniejszego nieba, co pozwoliło Niemcom postawić w stan gotowości bojowej artylerię przeciwlotniczą. Odezwały się też syreny alarmu lotniczego. Nie da się dzisiaj stwierdzić, ilu gdańszczan zlekceważyło alarm. Prawdopodobnie niewielu, ponieważ mieszkańców z ulic i placów miasta przegoniła burza.

„Start odbył się około 16.35 w piękne, słoneczne, bardzo gorące lipcowe południe” – wspominał strzelec pokładowy jednego z lancasterów John Bushby. Jego obszerną relację opublikowali Mariusz Konarski i Maciej Bakun w artykule Brytyjczycy nad Gdańskiem zamieszczonym w magazynie „30 Dni” (2012, nr 1).

Celem nalotu były gdańskie stocznie, na potrzeby Kriegsmarine produkujące okręty podwodne. Ponad 56 ton bomb, które miały w swych lukach lancastery, nie mogły stoczni tych całkowicie zniszczyć, ale w grę wchodziły poważne uszkodzenia i paraliż produkcji przez kilka czy kilkanaście dni. I chociaż nalot rozpoczął się o godzinie 21.45 i trwał prawie godzinę, a samoloty nadleciały w sześciu falach, w ulewnym deszczu Brytyjczykom nie udało się rozpoznać celów. Bombardierzy lancasterów celowali w ogień, który wznieciły pierwsze bomby. Tam miała być stocznia. (…)

Więcej o historii alianckich nalotów na Gdańsk można przeczytać w książce Leszka Adamczewskiego "Śmierć z nieba. Alianckie naloty na polskie i niemieckie miasta”. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama