W sobotę, 8 czerwca zakończyła się kolejna edycja Mystic Festival, czyli największej metalowej imprezy w kraju i w moim mniemaniu jednego z najbardziej spójnych klimatycznie festiwali. Teren gdańskiej stoczni został opanowany na cztery dni przez fanów ciężkich brzmień, a na pięciu scenach wystąpiło łącznie około 100 artystów.
[news:1584608]
Z przyczyn różnych nie miałem możliwości pojawić się na pierwszych dwóch dniach imprezy, więc niestety ominęły mnie koncerty dużych nazw jak Machine Head, Kreator czy Bruce Dickinson, a także wyczekiwanych przeze mnie Thy Art is Murder oraz Body Count. Nie zamartwiałem się tym jakoś specjalnie patrząc na line-up dwóch następnych dni, który i tak był wypchany po brzegi.
W piątek w końcu headlinerem było legendarne Megadeth, na scenie Park Stage występowała Furia, a dzień festiwalowy zamykała Zamilska. Wszystkie wspomiane koncerty jak najbardziej dowiozły. Przedziwny był natomiast występ grupy Paradise Lost. Zespół mierzył się z problemami technicznymi od samego początku, a poza tym doszło do incydentu z dronem, który został strącony. Możliwe, że najbardziej chaotyczny koncert tej edycji.
Mocny finisz
Jeśli chodzi o sobotę, to w przeciwieństwie do zapewne znacznej większości uczestników tegorocznego Mystica, to był najbardziej oczekiwany przeze mnie dzień. Powód jest dosyć prosty. Nigdy nie byłem metalowcem, a swoje nastoletnie lata spędziłem bliżej muzyki emo czy corowej, więc naturalnie bardzo mocno śledziłem poczynania Bring Me The Horizon, które właśnie było headlinerem ostatniego dnia imprezy.Ich koncert był spełnieniem marzenia 13-letniego mnie, który na zapętleniu słuchał starych utworów ekipy z Sheffield. Było to po prostu show, jakiego można się spodziewać od headlinera. Masa elementów graficznych, które dodawały do występu nieco fabuły, a sam koncert też bez większych zarzutów. Oprócz BMTH grali tego dnia również inni przedstawiciele sceny post-hardcorowej, czyli Enter Shikari. Na wyróżnienie tutaj zasługuje wokalista Rou Reynolds, którym był istnym wulkanem energii na scenie, czym szybko zaraził publikę.
Na koniec festiwal zamknęła Chelsea Wolfe, której popis zobaczyli już nieliczni ze względu na intensywny deszcz, który zmył już do domu część festiwalowiczów. Jednak ta aura świetnie się uzupełniała z folkową i nieco mistyczną twórczością Amerykanki. Ten deszcz wydawał się zatem, jakby był na zamówienie, aby nadać temu występowi jeszcze więcej klimatu.
Festiwal szatana?
Mystic w tym roku nie obył się bez kontrowersji, bo pierwszego dnia zgłoszone zostały liczne kradzieże. Jednak tu brawa dla organizatorów, którzy szybko zareagowali, a sprawa poszła w niepamięć. Zgodnie z tradycją swój sprzeciw wobec imprezy wyraziły grupy katolickie, tym razem w formie wydarzenia na Facebooku pod tytułem "Nie dla Festiwalu Szatana w Stoczni Gdańskiej".[twitter:1799000596978216980]
Temat przeszedł jednak bez większego echa, a uczestnicy bawili się bez komplikacji. Szkoda jakby taka impreza miała zniknąć z kalendarza trójmiejskich wydarzeń, bo z pewnością nadaje niezbędnego kolorytu. Na szczęście na to się nie zanosi, bo organizatorzy zapraszają już na kolejny Mystic w 2025 roku i tego się trzymajmy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.