- Gdańsk pamięta. Miejsce, które zobowiązuje
- Lech Wałęsa. O pamięci i odpowiedzialności za wolność
- Grudzień 1970. Strach, przemoc i walka o argumenty
- Od Związku Radzieckiego do współczesnych zagrożeń
- Aleksandra Dulkiewicz. Pomnik jako dowód wspólnoty
- Pamięć, która daje nadzieję
- Gdańsk pamięta. Historia, która wciąż mówi
Gdańsk pamięta. Miejsce, które zobowiązuje
We wtorek szesnastego grudnia o godzinie ósmej rano prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz oraz prezydent Lech Wałęsa złożą kwiaty i zapalą znicze pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców 1970 na placu Solidarności. Tegoroczne obchody odbywają się w szczególnym momencie. Mija pięćdziesiąt pięć lat od krwawego Grudnia 1970 i czterdzieści pięć lat od odsłonięcia pomnika, który stał się jednym z najważniejszych symboli polskiej drogi do wolności.
Uroczystości mają rangę państwową. Decyzją Sejmu RP dni od szesnastego do osiemnastego grudnia ustanowiono Dniami Pamięci Grudnia 1970. W Gdańsku od lat odbywają się one pod hasłem, Gdańsk pamięta.
Lech Wałęsa. O pamięci i odpowiedzialności za wolność
Lech Wałęsa, stojąc na placu Solidarności, mówił o pamięci, ale też o przyszłości i odpowiedzialności, jaka spoczywa na kolejnych pokoleniach.
– Chciałbym, żebyśmy nie psuli tego wielkiego zwycięstwa. Demokracja tak właśnie wygląda i musimy ją poprawiać, raz jedni, raz drudzy – podkreślał.
Były prezydent zwracał uwagę, że doświadczenie Solidarności było nie tylko historycznym przełomem, ale też ogromnym wyzwaniem.
– Nam los dał możliwość zburzenia starego porządku, ale po to, by zbudować nowy. Pierwsze pięknie się udało, a to drugie wciąż musimy wydyskutować. To są wielkie problemy – mówił.
Grudzień 1970. Strach, przemoc i walka o argumenty
Wałęsa wracał pamięcią do realiów walki z komunistycznym systemem i do zagrożenia ze strony Związku Radzieckiego.
– Najtrudniejszy był Związek Sowiecki i komuniści. Trzeba było zabierać im argumenty, żeby nie mogli w nas uderzyć. To była cała sztuka – zaznaczał.
Jak dodawał, kluczowe było takie działanie, by władza nie mogła usprawiedliwiać użycia siły.
– Oni mimo wszystko zwracali uwagę na to, żeby jakoś wyglądało. Trzeba było kombinować tak, żeby nasza argumentacja była lepsza – mówił.
Od Związku Radzieckiego do współczesnych zagrożeń
W swoich wypowiedziach Wałęsa odnosił się także do współczesnej sytuacji międzynarodowej i rozmów o pokoju, w tym w kontekście Ukrainy.
– Jako pierwszy polityk powiedziałem, że bardzo się boję wymuszania na Ukrainie kiepskiego porozumienia. Jedni zburzą i zarobią na tym, a my zostaniemy w tym samym miejscu. Nasze dzieci za kilka lat znów będą musiały walczyć z Rosją – ostrzegał.
Były prezydent podkreślał, że prawdziwy problem leży głębiej.
– Problem polega na tym, że musimy Rosji pomóc zmienić system polityczny. Gdyby Putin miał ograniczone kadencje, nigdy nie zbudowałby takiej bandy – mówił.
Aleksandra Dulkiewicz. Pomnik jako dowód wspólnoty
Głos zabrała także prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, reprezentująca młodsze pokolenie.
– Plac Solidarności i ten pomnik pokazują, że nawet niemożliwe jest możliwe, kiedy umiemy współpracować i potrafimy ze sobą rozmawiać – podkreślała.
Przypominała, że Pomnik Poległych Stoczniowców 1970 powstał dzięki zaangażowaniu ludzi z całej Polski.
– Cała Polska wpłacała składki w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym roku, przy zupełnie innych możliwościach technicznych. To była wielka wspólna praca i ogromna nadzieja – mówiła.
Pamięć, która daje nadzieję
Prezydent Gdańska zwracała uwagę, że pamięć o Grudniu 1970 nie jest tylko wspomnieniem tragedii, ale także źródłem siły.
– Z tej nadziei, mimo krwawych wydarzeń Grudnia 1970, wyrósł plac Solidarności i ten pomnik. To miejsce pokazuje, że potrafimy się dogadać, nawet jeśli nie było to łatwe – podkreślała.
Jak zaznaczyła, pamięć o ofiarach Grudnia jest potrzebna przede wszystkim żyjącym.
– Pamięć buduje wspólnotę i daje nadzieję. To zobowiązanie wobec przyszłych pokoleń – mówiła.
Gdańsk pamięta. Historia, która wciąż mówi
Grudzień 1970 był jednym z najtragiczniejszych momentów powojennej historii Polski. Uzbrojeni żołnierze i milicjanci strzelali do robotników, którzy protestowali przeciw podwyżkom cen żywności i brakowi dialogu. Zginęło czterdzieści pięć osób, ponad tysiąc zostało rannych. Do historii przeszła scena niesienia na drzwiach ciała osiemnastoletniego Zbigniewa Godlewskiego, symbolu tamtych wydarzeń.
Dla Lecha Wałęsy i Aleksandry Dulkiewicz plac Solidarności pozostaje miejscem, które nie pozwala zapomnieć.
– Nie myśleliśmy o wykolegowaniu się nawzajem, tylko o dogadaniu się. I to była ta sztuczka. Nie daliśmy się – mówił Wałęsa, wracając do doświadczeń Solidarności.
Gdańsk pamięta i wciąż przypomina, że wolność nigdy nie jest dana raz na zawsze.
Komentarze (0)