W sobotę (29 lipca) około godziny 19:00 policja otrzymała zgłoszenie od pracownika wypożyczalni sprzętu wodnego na plaży w Jelitkowie. Mężczyzna zadzwonił, ponieważ zauważył, że 50-latek, który wszedł do wody ze swoim nastoletnim synem popływać na desce cały czas nie wrócili. Na plaży zostały jednak ich rzeczy, między innymi plecak, klapki oraz ręczniki. Ten opis zaniepokoił również policjantów - od razu po otrzymaniu zgłoszenia rozpoczęto poszukiwania tych osób. W akcję poszukiwawczą zaangażowano policję, WOPR, SAR i Straż Graniczną.
Poszukiwania trwały mniej więcej do 22:30, jednak nie przyniosły żadnego skutku, mimo przeczesania większości Zatoki Gdańskiej. Wznowiono je następnego dnia (30 lipca) od 9:00, jednak ponownie bez jakichkolwiek sukcesów. Do przełomu doszło dopiero dzisiaj (31 lipca) rano.
- Dziś rano mężczyzna, który w sobotę wszedł do wody z deską na plaży w Jelitkowie, najpierw skontaktował się z WOPR-em, a następnie około godziny 09:00 stawił się w komisariacie na Przymorzu. Policjanci w rozmowie z mieszkańcem Gdańska ustalili, że jemu, jak i jego kilkuletniemu synowi nic się nie stało. Ze wstępnych ustaleń wynika, że po wyjściu z wody mężczyzna poszedł do domu z synem i zapomniał o rzeczach, które zostawił na plaży - komentuje Magdalena Ciska, oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji.
Okazało się, że ta historia kończy się happy endem. Sytuacja o bardzo dramatycznych początkach skończyła się w zaskakująco spokojny sposób.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.