Trudna walka z utrzymaniem zieleni
Ślady działalności dzików można zobaczyć nie tylko w kompleksach leśnych, takich jak Park Regana, ale także w centrach dużych dzielnicach, jak na przykład na Pieckach-Migowie. Wszędzie tam, gdzie ludzie osiedla sąsiadują z lasami, tam pojawiają się dziki. Te potencjalnie niebezpieczne zwierzęta chętnie odwiedzają miasta, gdzie poszukują łatwego do zdobycia pożywienia.Oprócz penetracji koszy i wiat śmietnikowych, gdzie znajdują pełno smakowitych odpadków, chętnie ryją trawniki w poszukiwaniu pędraków. To niestety szkodzi estetyce miejskiej przestrzeni. Problem nasila się jesienią i zimą, gdy w lasach coraz trudniej o pożywienie. Czy miasto Gdańsk prowadzi działania naprawcze dla działalności dzikich gości z lasu? Okazuje się, że tak.
- Monitorujemy stan trawników i oceniamy szkody wyrządzone przez dziki na bieżąco. Naprawy trawników wykonywane są zaraz po ich uszkodzeniu przez dziki tylko tam gdzie te uszkodzenia są niewielkie i dotyczą miejsc eksponowanych np. przy pomnikach. Większe uszkodzenia trawników, wskazujące na to, że dziki wrócą w to samo miejsce, są naprawiane przez pełną rekultywację trawników dopiero wiosną. Niewielkie uszkodzenia naprawialiśmy od razu, poprzez odwrócenie odspojonej przez dziki świeżej darni i jej dociśnięcie do podłoża. I tak zwykle robimy, gdy szkody występują późną wiosną i latem. Natomiast rozległe uszkodzenia trawników, powodowane jesienią przez duże watahy dzików, są naprawiane dopiero wiosną, gdy mamy nadzieję, że dziki już nie wrócą w to samo miejsce - tłumaczy w rozmowie z portalem Puls Gdańska Magdalenia Kiljan, rzecznik prasowy Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni. - Jesienią i zimą bardzo często dziki wielokrotnie penetrują te same powierzchnie trawników w poszukiwaniu pędraków, więc ich naprawa na bieżąco jest nieskuteczna ale kosztowna - dodaje.
Stosowane metody naprawy trawników zależą nie tylko od powierzchni zniszczeń, ale także od warunków atmosferycznych. Jeśli uszkodzenia występują na dużym obszarze, trawnik wymaga pełnej renowacji, polegającej na usunięciu oderwanej darni, wyrównaniu podłoża, a następnie uzupełnieniu warstwy ziemi urodzajnej i posianiu mieszanki traw. Wiosną, jeśli nie jest zbyt sucho, wystarczy taki zniszczony trawnik przegrabić mechanicznie. Wówczas trawa zregeneruje się sama. Jak informuje GZDiZ, tak robi się jednak jedynie na trawnikach o rozległych powierzchniach, takich jak np. w Parku Regana.
Ulubione dzielnice dzików
Obecność dzików stanowi problem dla mieszkańców wielu gdańskich dzielnic. Są jednak miejsca, gdzie zwierzęta pojawiają się znacznie częściej.- Są rejony miasta, które dziki odwiedzają stale lub bardzo często np. Park Reagana i cały pas nadmorski, ul. Spacerowa, Westerplatte, VII Dwór, Niedźwiednik, Matarnia, Ujeścisko. Niektóre odwiedzają sporadycznie: np. Morena, Siedlce, Wrzeszcz, Zaspa, Przymorze Małe itp. Są też takie rejony, w których dzików się w ogóle nie spotyka np. Główne i Stare Miasto - mówi Magdalena Kiljan.
Częsta obecność dzików w niektórych dzielnicach powoduje, że GZDiZ nie może sadzić tam niektórych gatunków roślin, które w widoczny sposób upiększają inne części miasta. Ponieważ dziki są wszystkożerne, zadowalają się nie tylko odpadkami ze śmietników, czy pędrakami, ale także... częściami roślin ozdobnych.
- Poza niszczeniem trawników, dziki niszczą wszelkie nasadzenia roślin cebulowych, głównie tulipanów, których cebule są ich przysmakiem. Dlatego unikamy sadzenia tulipanów w tych rejonach miasta, które są często odwiedzane przez dziki i pomimo zgłaszanych do nas oczekiwań mieszkańców, tulipany sadzimy tylko tam gdzie dzików nigdy wcześniej nie było - mówi Magdalena Kiljan.
Ostatnie doświadczenia pokazują jednak, że miejsc, których dziki nie odwiedzają, jest coraz mniej. Według danych GZDiZ rocznie dziki uszkadzają w Gdańsku trawniki na łącznej powierzchni około 100 hektarów. Niestety, z roku na rok rośnie zarówno skala zniszczeń, jak i częstotliwość odwiedzin dzików w miastach. Skąd takie nasilenie zjawiska?
- Jeszcze kilka lat temu dziki wchodziły na tereny zieleni miejskiej dopiero późną jesienią, a teraz są tam obecne prawie przez cały rok. Od czasu zaniechania odłowu dzików z ich wywozem do ośrodków kwarantanny w lasach państwowych, populacja dzików w Gdańsku wyraźnie wzrosła. Zaniechanie odławiania dzików jest skutkiem pandemii choroby afrykańskiego pomoru świń - lasy państwowe ich nie przyjmują więc odłowionych dzików nie mielibyśmy gdzie przetransportować - tłumaczy Magdalena Kiljan.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.