To miała być historyczna chwila - pierwsze w pełni udane przepłynięcie Bałtyku wpław. Bartłomiej Kubkowski, znany długodystansowy pływak, wyruszył w nocy z niedzieli na poniedziałek ze Szwecji z planem dopłynięcia do Polski. Po prawie 60 godzinach nieustannego wysiłku i 160 kilometrach walki z falami musiał jednak przerwać wyzwanie. Zaledwie 11 kilometrów przed polskim brzegiem.
Nagłe załamanie sił na finiszu
Jeszcze we wtorek wieczorem nic nie wskazywało na taki finał. Pogoda sprzyjała, a komunikaty od ekipy wspierającej Kubkowskiego były pełne optymizmu. Kryzys pojawił się niespodziewanie zaledwie 11 kilometrów przed brzegiem.
— 11 km przed metą musieliśmy przerwać i wyciągnąć Bartka z wody. Jego stan jest dobry, jest w trakcie badań kontrolnych — czytamy na jego Instagramie.
Czwarta próba Kubkowskiego. Tak blisko jeszcze nie było
To już czwarta próba Kubkowskiego, by zmierzyć się z Bałtykiem. Jak dotąd nikomu na świecie nie udało się pokonać wpław całego morza.
Mimo że tegoroczna próba zakończyła się niepowodzeniem, bliscy i kibice podkreślają, że to wciąż imponujący wyczyn. 60 godzin w zimnej wodzie, bez snu, w stałym wysiłku, to osiągnięcie na granicy ludzkich możliwości.
Wyzwanie z misją charytatywną
Towarzysząca przedsięwzięciu zbiórka na rzecz podopiecznych fundacji Cancer Fighters trwa nadal. Pieniądze zbierane są dla dzieci walczących z chorobami nowotworowymi. Na portalu siepomaga.pl udało się już zgromadzić niemal połowę zakładanej kwoty.
Sportowiec wielokrotnie podkreślał, że wspieranie najmłodszych walczących z chorobą to najważniejszy punkt wyzwania.
Komentarze (0)