Sąd Najwyższy opublikował listę komisji, których protokoły z II tury wyborów prezydenckich zostaną ponownie przeanalizowane. Wśród nich znalazła się również komisja z Gdańska – konkretnie Obwodowa Komisja Wyborcza nr 17, obejmująca obszar Krakowiec-Górki Zachodnie. Powodem są protesty wyborcze złożone przez obywateli, którzy wskazują na możliwe błędy lub manipulacje przy liczeniu głosów.
Wątpliwości dotyczą rozbieżności między wynikami I i II tury wyborów. W pierwszym głosowaniu mieszkańcy tego obwodu w większości poparli Rafała Trzaskowskiego, który uzyskał 323 głosy przy 187 głosach oddanych na Karola Nawrockiego. W drugiej turze sytuacja się odwróciła, Nawrocki miał zdobyć 585 głosów, a Trzaskowski 346. Różnica liczby oddanych głosów oraz zmiana wyniku skłoniły mieszkańców do złożenia oficjalnego protestu. Jak wynika z jego treści, mogło dojść do zamiany liczby głosów między kandydatami.
– Jako wielokrotny członek komisji wyborczych wiem, że sfałszowanie wyborów nie jest proste. Taki proceder wymagałby współpracy całej komisji albo przynajmniej jej większości. To właśnie dlatego komitety wyborcze mają prawo delegować swoich przedstawicieli – aby zapewnić wzajemną kontrolę i możliwie najwyższy poziom rzetelności procesu wyborczego. Członkowie komisji patrzą sobie na ręce, a końcowy protokół powinien być odzwierciedleniem wspólnego, zgodnego stanowiska — mówił w rozmowie z Pulsem Gdańska Jakub Kuras, radny dzielnicy Piecki-Migowo.
Jednak, jak zauważa radny, nie zawsze równowaga sił jest zachowana.
— Niestety, pojawiły się niepokojące informacje o komisjach, w których, mimo formalnej reprezentacji różnych komitetów, faktycznie dominowały osoby związane z jedną stroną, w tym przypadku kampanią Karola Nawrockiego. To budzi uzasadnione wątpliwości. W takich warunkach znacznie łatwiej o manipulacje przy wpisywaniu danych do protokołu. Nie można też wykluczyć sytuacji, w których część członków komisji wykorzystała zaufanie lub nieuwagę pozostałych — dodaje.
Sprawa zostaje aktualnie rzetelnie wyjaśniana.
— Mam nadzieję, że wszelkie nieprawidłowości zostaną dokładnie wyjaśnione, winni ukarani, a głosy w podejrzanych komisjach ponownie przeliczone. To leży zarówno w interesie obywateli, którzy mają prawo oczekiwać, że ich głos został prawidłowo policzony, jak i w interesie prezydenta-elekta, bo tylko uczciwy proces wyborczy daje silny i niepodważalny mandat do sprawowania urzędu.
Sąd Najwyższy rozpatruje obecnie protesty, które spełniają wymogi formalne. Jeśli zarzuty się potwierdzą, możliwe będą dalsze działania, w tym zmiana wyników w konkretnych komisjach. Przypadek z Gdańska jest jednym z trzynastu podobnych w całej Polsce.
Komentarze (0)