Powrót z emerytury
Przed spotkaniem rozgrywający Norwidu Częstochowa Quinn Lester Isaacson złamał dwa palce i w kadrze meczowej znalazł się... Łukasz Żygadło, dyrektor klubu, a w przeszłości znakomity setter reprezentacji Polski, z którą zdobył m.in. brąz mistrzostw Europy w 2011 czy srebro mistrzostw świata w 2006 roku. Z kolei w Treflu Gdańsk doszło do kilku zmian w wyjściowej "6" - m.in. od pierwszej minuty zagrał w ataku Jakub Jarosz za Aleksieja Nasewicza. Białorusin zmagał się z przeziębieniem kilka dni przed spotkaniem i trener Sordyl korzystał z niego w mniejszym wymiarze. Ponadto, do pierwszego składu wrócili Bartłomiej Mordyl oraz Jakub Czerwiński.
Czerwiński pociągnął grę ofensywną Trefla
Starcie lepiej zaczęli gospodarze (4:1), ale po błędach w ataku Norwidu i serii udanych bloków Kampy oraz M'Baye, Trefl wyszedł na trzypunktowe prowadzenie (8:11). Gospodarze mieli problemy ze skutecznością, stąd w połowie seta zszedł Mihad Ebadipour, a goście cały czas trzymali na dystans rywali za sprawą dobrze dysponowanego Jakuba Czerwińskiego (15:19). Przewaga zaczęła topnieć pod koniec partii, gdy na siatce zatrzymani zostali Piotr Orczyk oraz Nasewicz, wprowadzony na podwójną zmianę (20:21). Widząc gorszy moment szkoleniowiec poprosił o czas, ale niewiele ona dała, ponieważ ponownie przyjmujący "nadział" się na ręce Patrika Indry, a potem z lewego skrzydła pomylił się Jarosz i mieliśmy wyrównanie (22:22). Za drugim razem time-out przyniósł korzyści - Gdańskie Lwy wygrały partię 25:23. W ostatniej akcji pierwszej części Indra na zagrywce trafił w siatkę.
Indra wziął sprawy w swoje ręce
Na początku drugiego seta często drużyny myliły się na zagrywce. Pierwsze przełamanie Trefla nastąpiło po dłuższej wymianie, którą skończył Orczyk (7:7), a potem Jarosz po przerwie poprawił swoją skuteczność i gdańszczanie wyszli na prowadzenie (11:13), które chwilę później stracili dzięki dobrej postawie na środku siatki Lipińskiego (17:16). Ważnym momentem tej partii było niewykorzystanie znakomitej podwójnej interwencji w jednej akcji Czerwińskiego przez Orczyka - atakujący posłał piłkę w aut (23:22). Trefl próbował dogonić rywali, doprowadził do stanu "na przewagi" (24:24), ale w decydującej akcji Jarosz nie "nabił" bloku, co pokazały powtórki. Trener Sordyl próbował się ratować się challengem - jego zdaniem podczas obrony jeden z zawodników gospodarzy dotknął siatki, ale to było złudzenie szkoleniowca - seta wygrał Norwid 27:25. Warto dodać, że z dobrej strony pokazał się atakujący częstochowian Patrik Indra, który po dwóch partiach miał już na "liczniku" 15 punktów.
Wojna nerwów dla gdańszczan
Po przerwie gdańszczanie za sprawą pierwszego asa serwisowego w tym meczu Jarosza zaczęli odskakiwać najpierw na dwa (5:7), a potem trzy punkty po "kiwce" Lukasa Kampy i dobrej grze w systemie blok-obrona (8:11). Dopiero błąd w ataku M'Baye, który nie w tempo skoczył do piłki spowodował, że Norwid przejął inicjatywę (15:14), ale na chwilę - wrócili na prowadzenie pod koniec seta, gdy Jarosz przestrzelił ze skrzydła (23:22). Sprawy w swoje ręce wziął Orczyk, który z sytuacyjnej akcji, doprowadził do setbola (23:24). Gdańszczanie partię skończyli dopiero po trzeciej piłce setowej, kiedy zawodnik rywali Damian Kogut wpadł w siatkę podczas wykonywania bloku (24:26).
Odrodzenie Ebadipoura
W połowie czwartego seta Trefl stracił skuteczność w ataku, czego efektem były zmiany najpierw Orczyka po nieudanej zagrywce (16:14) za Jornę, a potem Jarosza, zatrzymanego na siatce przez Koguta (17:14) za Nasewicza. Częstochowianie złapali wiatr w żagle i odskoczyli na sześciopunktowe prowadzenie, które zachowali do końca partii - efektownie zakończył seta punktowym blokiem Milad Ebadipour (25:19), który wydatnie pomógł zarówno w ataku, jak i w obronie, w doprowadzeniu meczu do tie-breaka.
Niezawodny Orczyk
Na początku dodatkowego seta gdańszczanie mieli problemy z przyjęciem zagrywek gospodarzy, przez co brakowało płynnych akcji w ofensywie, które kończyły się kontrami Norwidu (4:2). Po zmianie stron przy stanie 7:8 dla gości, Orczyk, grając na 80% skuteczności w tie-breaku, wyprowadził drużynę na trzypunktową przewagę (9:12). Zespoły włożyły wiele wysiłku w poniedziałkowe spotkanie, o czym świadczy akcja Jarosza na 12:14. Atakujący złapał skurcz w łydce i nie był w stanie kontynuować gry. Na szczęście dla niego, jak i Trefla, partia szybko się skończyła, ponieważ Moustapha M'Baye zakończył mecz skutecznym uderzeniem na środku siatki (13:15).
Steam Hemarpol Norwid Częstochowa - Trefl Gdańsk 2:3 (23:25, 27:25, 24:26, 25:19, 13:15)
STEAM HEMARPOL NORWID CZĘSTOCHOWA: Ebadipour 19, Kowalski 4, Adamczyk 6, Indra 34, Lipiński 8, Schmidt, Makoś (libero) oraz Popiela 6, Sługocki, Kogut 11, Borkowski.TREFL GDAŃSK: Kampa 4, Czerwiński 18, M'Baye 13, Orczyk 22, Mordyl 6, Jarosz 12, Koykka (libero) oraz Nasevich, Droszyński, Sobański 1, Jorna 1.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.