Niewielu było w Polsce artystów, których początek kariery był tak obiecujący, jak miało to miejsce w przypadku Bogusława Meca. Wokalista swoje pierwsze sceniczne kroki stawiał w 1970 roku na Studenckiej Giełdzie Piosenki, gdzie z miejsca rozkochał w sobie publiczność. Przełom w jego karierze nastąpił jednak już dwa lata później, kiedy to na koncercie Debiuty zaprezentował zgromadzonym na Festiwalu Piosenki w Opolu swój hitowy numer “Jej porter”.
Utwór z miejsca porwał publiczność swoim wzruszającym tekstem i charyzmatycznym wykonem. Jednak rok 1972 to nie tylko początek wieloletniej kariery estradowej Bogusława Meca. W jednym z łódzkich klubów poznał on bowiem miłość swojego życia i przyszłą żonę Jolantę. Jak wspomina wybranka wokalisty, na pamiątkę dał jej zdjęcie z dedykacją po angielsku, z datą i dokładną godziną tego spotkania.
Jak się okazało, zaowocowało to 38 latami małżeństwa i narodzinami córki Luizy. Przez cały ten czas Bogusław Meca łączył życie rodzinne i z karierą sceniczną. Życie wokalisty w 2001 roku wywróciła jednak przerażająca diagnoza ostrej białaczki. Piosenkarz przeszedł kilka przeszczepów, ale choroba nie dawała za wygraną. Bogusław Mec nie mógł się z tym pogodzić, czego efektem było jej długotrwałe bagatelizowanie.
Walka z chorobą i ostatni koncert Bogusława Meca
Jednak to nie był koniec problemów zdrowotnych, z jakimi zmagał się twórca m.in. utworu “Jej portret”. W 2008 roku usłyszał on bowiem kolejną dramatyczną diagnozę. Lekarze wykryli u niego bowiem raka płuc z przerzutem do kręgosłupa. Choroba była na tyle rozwinięta, że wieszczyli mu zaledwie dwa miesiące życia.Prognoza ta jednak okazała się mylna. Bogusław Mec mimo posuwającej się choroby wciąż koncertował. Swój ostatni występ w Domu Kultury w Kolbudach pod Gdańskiem. Kilka godzin po nim jednak poczuł się znacznie gorzej. Ze względu na problemy z oddychaniem i trafił do szpitala w Zgierzu. 11 marca 2012 r. zaledwie trzy dni po koncercie w wieku 65 lat artysta zmarł.
W piątek dostał zapaści, ale lekarzom udało się go odratować. Nie na długo. W sobotę około godziny 21 artysta zaczął się dusić. W niedzielę o siódmej rano wydał ostatnie tchnienie" – mówił wówczas w rozmowie z "Rewią" Zbigniew Rabiński, menedżer artysty.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.